Darmowy seks od ministra zdrowia
Jeśli potrzebujesz pomocy seksuologa, wkrótce będziesz mógł skorzystać z niej bezpłatnie. Na taki pomysł wpadł minister Marek Balicki. Problem w tym, że w Polsce brakuje specjalistów. Darmowe porady seksuologiczne mają nam zapewnić lekarze, którzy podpiszą kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Taka propozycja znalazła się w projekcie ustawy zdrowotnej przygotowanej przez resort zdrowia kierowany przez ministra Marka Balickiego" - pisze "Życie Warszawy".
Do tej pory seksuolodzy udzielali pomocy wyłącznie prywatnie. A Fundusz płacił za poradnictwo tylko w przypadku osób o znacznym stopniu niepełnosprawności. Teraz porady maja być dostępne dla wszystkich, o ile zgodzą się na to posłowie - podaje dziennik. Z opinii ekspertów, w tym Lwa Starowicza, wynika, że takie poradnictwo jest w naszym kraju bardzo potrzebne, mamy więc nadzieję, że nasza propozycja zostanie zaakceptowana - mówi Paweł Trzciński z biura prasowego resortu zdrowia.
Dotychczas, na co zwracali uwagę konsultanci ds. seksuologii, wielu pacjentów nie stać było na prywatne wizyty u specjalisty. Leczyli się więc u różnych lekarzy, najczęściej bez odpowiedniej wiedzy i kwalifikacji, efekt był więc opłakany. Inni nawet nie wiedzieli, gdzie szukać pomocy - informuje dziennik. Polacy wstydzą się rozmawiać o seksie, bo to nadal temat tabu. Brakuje nam ciągle rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach - mówi prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog. Bezpłatne poradnictwo seksuologiczne to niewątpliwie krok naprzód. Nie tylko w mentalności urzędników ds. zdrowia - dodaje.
Przede wszystkim pomoże Polakom rozwiązywać problemy związane z seksem, a tych niestety nie brakuje. Nadal nie potrafią się choćby przyznać, że nie wychodzi mi z mężem, żoną albo partnerem. Tymczasem seks to jeden z elementów naszego zdrowia - mówi Izdebski. Jednak dobre chęci ministra Marka Balickiego to za mało. Kiedy pojawią się kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, pojawi się także problem, jak rozwiązać kwestię działania takich poradni. Seksuologów jest bowiem w naszym kraju niewielu i są zwykle bardzo zajęci - podkreśla "Życie Warszawy". (PAP)