Trwa ładowanie...
02-10-2006 08:13

Dama z łasiczką też była w ciąży!

Francuscy i kanadyjscy naukowcy ogłosili ostatnio, że odkryli tajemnicę zagadkowego uśmiechu Mony Lisy. Według nich modelka najsłynniejszego obrazu Leonarda da Vinci z całą pewnością była w ciąży.

Dama z łasiczką też była w ciąży!
d305pyz
d305pyz

Mają o tym świadczyć jej opuchnięte palce, rzadka przed Leonardem pozycja trzy czwarte (czyli ani zprzodu, ani zprofilu), aprzede wszystkim fragment odzieży. Konkretnie szal z gazy. - Mona Lisa okrywała suknię specjalnym woalem z gazy, jaki niegdyś nosiły kobiety w ciąży lub zaraz po porodzie - powiedział francuskiej telewizji LCI Michel Menu, kierujący grupą badaczy z kanadyjskiego National Research Council. Naukowcy doszli do tej rewelacji, tworząc za pomocą nowoczesnych technologii komputerowych trójwymiarowy model obrazu.

- To prawdopodobna, ale nienowa teoria - mówi Bożena Chmiel z Muzeum Narodowego w Krakowie, w którym znajduje się inny słynny portret Leonarda da Vinci, "Dama z gronostajem" (z łasiczką). - Spotkałam się z takimi przypuszczeniami już w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, choć było to analizowane raczej w literaturze popularnej, niż naukowej. To możliwe, w końcu modelka Leonarda była młodą mężatką. Co więcej, prawdopodobne jest, że w stanie błogosławionym była także nasza krakowska dama, Cecylia Gallerani.

Istnieje na ten temat naukowe opracowanie Krystyny Moczulskiej, oparte na poważnej analizie symbolicznej i mitologicznej. I w tym nie byłoby nic dziwnego, wiadomo, że piękna Cecylia urodziła syna księciu Lodovico Sforza, który zamówił jej portret u Leonarda.

Kanadyjscy naukowcy poszli jednak w rozszyfrowywaniu uśmiechu Mony (czyli Pani) Lisy jeszcze dalej. Dzięki programowi pozwalającemu odczytać emocje człowieka ze zdjęcia (w tym przypadku portretu) na podstawie m. in. układu ust czy zmróżenia oczu ustalili, w jakim nastroju była portretowana. Wyszło, że Gioconda (to nazwisko pani Lisy) jest w 83 procentach szczęśliwa, w 9 procentach znudzona, w 6 - wystraszona i w 2 - rozgniewana. - I to prawdopodobne. Kobieta, której portret malował największy artysta jej czasów, musiała być szczęśliwa, ale mogła też być znudzona żmudnym pozowaniem - mówi Bożena Chmiel. Krakowska muzealniczka uważa, że choć takie badania w sensie naukowym nic nowego nie wnoszą, są całkiem zabawne.

- Dobremu malarstwu nic nie zaszkodzi. Może dzięki tej pop-modzie na Leonarda muzea odwiedzą osoby, które inaczej nigdy by się tu nie wybrały? - zastanawia się dr Chmel. - Choć z drugiej strony wciąganie arcydzieł do pogoni za sensacją umniejsza ich znaczenie ispłyca odbiór. Obie damy Leonarda były pięknymi kobietami, oba portrety to majstersztyki. Niezależnie od stanu ich modelek. BOS

d305pyz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d305pyz
Więcej tematów