"Dać mu ruskie i order" - o "takie Polskie" walczymy?
Przyjechało to to z Dublinka i dziwi się polskiemu Londynowi, jak młody żołnierz logice armii. W POSK-owej restauracji jest radiowęzeł? Też coś. Tam już weszła technologia cyfrowa. Wcześniej pani krzyczała przez mikrofon: "Ruskie proszę odebrać", a teraz komunikuje: "Zamówienie nr 5". Z dublińczykiem Piotrem Czerwińskim polemizuje londyńczyk Robert Małolepszy.
28.12.2011 | aktual.: 28.12.2011 15:24
Felieton Piotra Czerwińskiego: Na całym świecie nie ma czegoś tak polskiego
Najgorsze, że Czerwiński może mieć rację, iż Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w Londynie rzeczywiście jest kwintesencją polskości na emigracji. Do końca będę się jednak upierał, że to nieprawda. Piotrek w swoim ostatnim cotygodniowym felietonie opisał własny wieczór autorski w POSK-u ("Na całym świecie nie ma czegoś tak polskiego"). Nie byłem, bo mnie nie zaprosił, a gdyby zaprosił też bym nie był. Z czystej zawiści, że on umie napisać książkę, a ja nie. Widzę jednak, iż wyraźnie potrzebował przewodnika po tym najbardziej polskim z polskich miejsc we Wszechświecie.
W POSK-u trzeba się umieć znaleźć
W kultowym POSK-u trzeba się umieć poruszać i odpowiednio znaleźć, nawet dosłownie. W labiryncie korytarzy łatwo się zgubić, a i o zgubę duchową nietrudno. Poza tym, tak zwany "Polak z Polski" w ogóle nie jest w stanie ogarnąć tego ducha tutejszej "polskości". Zobaczył Piotr w księgarni "Elementarz" Falskiego, nawet kupił - jak pisze. A czy wie, że to ciągle jest podstawowy podręcznik do nauki języka w wielu tutejszych szkołach sobotnich? Gdyby nabył jeszcze śpiewnik pieśni legionowych miałby nieomal komplet wymaganych lektur.
Szkoda, że nie zauważył gablotki z różnymi orderami po przystępnej cenie. Co prawda ojczyzna dopieszcza niezliczonych zasłużonych tonami medali, krzyży i odznak honorowych, ale zawsze dobrze mieć gdzie dokupić. Kombatantów stale przybywa, bohaterskich czynów na różnych polach chwały także. Sam kiedyś dostałem od kolegów Krzyż Virtuti Militari za heroizm na pewnym polu, mniejsza o to, jakim. Nie noszę go na co dzień, jest tylko V klasy. Jeśli Piotr znów coś napisze i będzie to promował w Londynie, może pokonam jakoś zawiść, przyniosę coś z mojej kolekcji i przypnę mu do klapy. Tutaj, to "Polska Norma" - bez odznaczenia, ten cały wieczór autorski był właściwie nieważny.
Smakami i klimatami odległej ojczyzny delektował się Kolega Piotr w Posk-klubie. Wcale nie jestem pewien, czy należycie ocenił nie tylko walory kulinarne, ale i technologiczne zaawansowanie tego miejsca. Istotnie, przez urządzenie nagłaśniające (ale żeby zaraz radiowęzeł) pani wzywa po odbiór zamówionych dań, ale od pewnego czasu korzysta z technologii cyfrowej. Wcześniej krzyczała przez mikrofon: "Ruskie proszę odebrać, schabowy stygnie", a teraz komunikuje: "Zamówienie nr 5, zamówienie numer 9". Jak znam życie, to nikt nie pokazał Piotrowi pięknego wierszyka o POSK-u wiszącego w gablotce, całkiem blisko jadłodajni.
"Polak z Polski" szuka dziury w całym
Niestety, w sposób typowy dla "Polaka z Polski", choć siedzi od lat w Irlandii, Piotr szuka sensacji, dziury w całym, drugiego dna. Napomyka o jakichś ukrytych funkcjach Jazz Cafe, a przecież to prowadzone jest społecznie, jak cały POSK, ludzie czas poświęcają, dokładają jeszcze ze swoich. Na końcu przegina już na maksa - pisze, że nie będzie pisał o konfliktach. Boże dobry, o jakich konfliktach? Kto tu jest, z kim w konflikcie? W polskim Londynie konfliktów nie było, nie ma i nie będzie. Zresztą wystarczyło, żeby wziął do ręki gazetę, która go zaprosiła. Czy znajdzie tam coś o konfliktach? Skądże znowu. Proszę, spotkanie opłatkowe - jedno, drugie trzecie... pięćdziesiąte trzecie W zgodzie, w miłości i w patriotycznym uniesieniu.
Już i tak zacna emigracja trzęsie się z oburzenia po lekturze "Londyńczyków" Ewy Winnickiej. Jakkolwiek sensacji tam tyle, co trucizny w zapałce, ot po prostu nie jest to kolejny lukrowany panegiryk o dzielnych i szlachetnych dawnych polskich emigrantach, tak różnych od tych obecnych "przesiedleńców".
W tym kontekście, aż się boję przeczytać książkę Piotra, której mu zresztą - no niech już będzie - gratuluję.
Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy