Przepisy te - zawarte w rozporządzeniu z 24 stycznia - obarczają firmy gigantycznymi kosztami. Co gorsze, prowadzą do naruszenia tajemnicy korespondencji. Nie nakładają bowiem obowiązku automatycznego rejestrowania czasu i tożsamości funkcjonariuszy organów, którzy wchodzą do systemu i inwigilują. Nie zostawiają śladów, mogą więc podsłuchiwać nielegalnie i pozostać bezkarni - podkreśla komentator "GW" Paweł Różyński.
Wczoraj ministerstwo zapowiedziało, że znowelizuje rozporządzenie, a projekt nowelizacji podda "szerokim konsultacjom środowiskowym" i uwzględni "doświadczenia ze stosowania obecnej wersji przepisu" oraz zgłoszone uwagi.
Jednak ministerstwo konsultowało już w ubiegłym roku - np. z operatorami, którzy na projekcie nie zostawili suchej nitki. Mimo to przepisy weszły w życie w postaci praktycznie niezmienionej - przypomina komentator.
Czy tym razem resort dotrzyma słowa? Jeżeli polscy urzędnicy nie potrafią stworzyć porządnych przepisów, niech lepiej nie biorą się do tak delikatnej materii jak inwigilacja. Może się bowiem okazać, że dadzą małpie brzytwę... - konkluduje Paweł Różyński.