Czym jest alterglobalizm
Specjalistka ds. globalnej gospodarki i
zarządzania z waszyngtońskiego Brookings Institution Ann Florini
podkreśla, że "antyglobalizm" jest bardzo nieprecyzyjną nazwą tak
określanego ruchu protestu i zgadza się, że termin
"alterglobalizm" wydaje się bardziej uzasadniony.
27.04.2004 09:40
"Ruch zwany antyglobalizmem nigdy sam się tak nie określał. Nazywają go tak głównie ludzie, którzy chcą go zdyskredytować i którzy nie chcą traktować poważnie wyrażanych przez niego trosk. Przedstawiciele ruchu używają innych terminów: krytycy globalizmu, albo po prostu 'ruch społeczny'" - powiedziała Florini.
Jej zdaniem ruch ten obejmuje bardzo szeroki wachlarz poglądów, ale tylko niewielka jego część to antyglobaliści per se, którzy chcą odwrócić bieg wskazówek zegara i skończyć z wszelką integracją światowej gospodarki. Większość działaczy ruchu zastanawia się po prostu, jak przebiega integracja, jakie reguły są ustalane i kto je ustanawia.
"Ruch zwany antyglobalistycznym w znacznym stopniu świadomie ewoluuje w kierunku poszukiwania alternatyw dla obecnego modelu, a nie tylko protestowania przeciw temu, co jest. Wiele centrów analitycznych w różnych częściach świata idzie w tym kierunku. Problemem jest to, że nie ma żadnego centralnego miejsca, w którym wszystkie idee byłyby syntetyzowane. To następny krok, który należałoby zrobić, gdyż proponowane alternatywy byłyby wtedy łatwiej przyswajalne dla rządów, które ich potrzebują. Siłą, ale zarazem słabością ruchu jest jego decentralizacja. To rzeczywiście setki kwitnących kwiatów, jak kiedyś mówiono" - oświadczyła Florini.
Florini powiedziała, że mówiąc ogólnie, ruch alterglobalistyczny uważa, że reguły, według których następuje ekonomiczna integracja, działają zdecydowanie na korzyść krajów bogatych, kosztem krajów biednych. To, że wiele rządów krajów rozwijających się zdaje sobie z tego sprawę, stało się oczywiste na konferencji WTO (Światowej Organizacji Handlu) w Cancun. Rosnąca wymiana informacji między rządami tych krajów a ruchem krytyków globalizmu pomaga tym rządom w lepszym przygotowaniu się do międzynarodowych negocjacji zmierzających do zmiany wspomnianych reguł.
Florini uważa, że przykładem niesprawiedliwych reguł, skrzywionych na korzyść krajów zamożnych, są międzynarodowe umowy o własności intelektualnej. Międzynarodowe korporacje mają pretensję, że ich prawa patentowe nie są respektowane za granicą. W rezultacie ich działalności lobbystycznej umowa TRIP (Trade Related Intelectual Propery Agreement - dotycząca praw patentowych i własności intelektualnej) została sformułowana zgodnie z ich interesami. Kraje rozwijające miały obiekcje, ale zostały przegłosowane albo zaakceptowały je nie rozumiejąc w pełni, w co się pakują.
Zdaniem Florini przykładem na niesprawiedliwość reguł handlowych jest bezwzględne stosowanie prawa patentowego wobec krajów biednych starających się o zakup tanich leków. Reguły powinny być takie, żeby pozwalały im w sytuacjach masowych epidemii kupować ratujące życie lekarstwa bez uiszczania wysokich opłat patentowych. Na szczęście, dzięki presji wywieranej przez ruch społeczny na wielkie korporacje, są one teraz bardziej skłonne sprzedawać swoje leki po niższych cenach.
"Innym obszarem, na którym obowiązują niesprawiedliwe reguły, jest handel produktami rolnymi. Bogate kraje zmusiły tu kraje biedne do otwarcia swych granic dla importu, a same subsydiują swoje produkty rolne i to do tego stopnia, że farmerzy z krajów biednych nie mogą z nimi konkurować" - powiedziała Ann Florini.