Czym będziemy jeździć za 20 lat?
Samochód, tramwaj czy metro? A może coś, czego jeszcze nie wymyśliliśmy. Napędzane benzyną, gazem czy prądem? O tym, czym i jak będziemy jeździć po Wrocławiu za 20 lat, piszą dla Was naukowcy: Maciej Kruszyna i Michał Beim oraz miłośnicy komunikacji Przemysław Filar i Bartłomiej Knapik
09.10.2009 | aktual.: 09.10.2009 14:44
Dr Maciej Kruszyna, Politechnika Wrocławska
Chciałbym, żeby system komunikacji zbiorowej oparty był o sieć szynową. Nie będę się tu rozwodził nad tym, czy będą to tylko połączenia naziemne: szynobusy i tramwaje, czy także podziemne. Bo ważniejsze jest tu, żeby kursowały często nie tylko w samym mieście, ale także w całej aglomeracji. I drugi ważny warunek: łatwość przesiadek.
Wyobrażam sobie, że sieć szynowa będzie łączyła centrum z największymi osiedlami i miejscowościami w aglomeracji. Do tras komunikacji szynowej z otaczających je mniejszych osiedli powinny dowozić pasażerów pomocniczo np. autobusy. Ważne są: powszechny dostęp do komunikacji zbiorowej i sprawność punktów przesiadkowych.
Uważam, że trzeba to połączyć ze sprawniejszym niż dziś systemem pobierania opłat za przejazdy. Sądzę, że nie będziemy już kupować i kasować biletów. Raczej będziemy korzystać z komunikatorów osobistych, w jakie przekształcą się dzisiejsze telefony komórkowe. Z tym, że nie będziemy już wykorzystywać ich jedynie do zapłaty. Dzięki nim będziemy się dowiadywać, jak dojechać najszybciej z punktu a do b. Gdzie się przesiąść, ile czasu nam potrzeba na podróż. Chciałbym więc systemu, który połączy dostępny i tani transport zbiorowy z przyjazną formą jego użytkowania.
Oczywiście jest szansa na to, żeby tak wyglądał Wrocław za 20 lat. Czasu jest sporo i wiele da się osiągnąć. Ale to się samo nie zrobi. Jeśli pierwszych kroków nie zrobimy już teraz, w 2030 roku może nie być tak różowo.
Dr Michał Beim, Uniwersytet Adama Mickiewicza
Dwa czynniki będą decydować o tym, jak będziemy podróżować w miastach za 20 lat. Nowy napęd dla silników oraz nadmiar aut w stosunku do ulic, po których mają jeździć.
Nie sądzę, żeby za 20 lat skończyła się ropa, ale jej wydobycie z trudniej dostępnych złóż podniesie drastycznie ceny. Więc popularniejsze będą inne sposoby napędzania samochodów: gaz czy sprężone powietrze. Ale wymusi to, by wozy były mniejsze i lżejsze. SUV-ów już raczej nie będzie, raczej małe auta miejskie.
Ponieważ energia elektryczna napędzająca pojazdy szynowe będzie dużo prostsza do uzyskania i przekazania, to właśnie one będą podstawą poruszania się po miastach w 2030 roku. Więc nieśmiertelny tramwaj, którego koniec wieszczono już pół wieku temu, nadal będzie nieśmiertelny.
Ale to tylko połowa zmian. Druga wiąże się moim zdaniem z rozwojem testowanego obecnie w Wielkiej Brytanii systemu GPS pay. Musimy sobie uświadomić, że na drogach nie zmieści się tyle aut, ile kupują mieszkańcy. Dlatego trzeba będzie reglamentować miejsce na drogach. Dzięki systemowi GPS pay będzie można wprowadzić opłaty za autentycznie przejechany kilometr. Oczywiście, im bliżej centrum, tym opłata może być wyższa. Powiedzmy, 3 grosze za kilometr, który pokonało nasze auto po drodze osiedlowej, i 1 złoty 50 groszy za kilometr w centrum. W ten sposób autem dojedzie do centrum ten, który naprawdę będzie musiał to zrobić, a większość z nas skorzysta z komunikacji zbiorowej.
Przemysław Filar, Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia
Dla Wrocławia są możliwe dwa scenariusze. Pierwszy to rozwój obecnej sytuacji. Wybudujemy wszystkie obwodnice, wszystkie wylotówki, nowe trasy i mosty, 7 na 10 mieszkańców będzie jeździło po mieście autem. A mieszkańców będzie dużo mniej. Bo kto by chciał mieszkać przy tych głośnych arteriach, w spalinach, hałasie i kurzu? Tym bardziej że będzie szybciej dotoczyć się w korku własnym autem niż tramwajem.
Wrocław stanie się miastem wymierającym. Po nagłym wzroście budżetu, otwarcie AOW spowodowało ucieczkę inwestorów na przedmieścia. W ślad za nimi poszli wrocławianie, mający dość życia w mieście dla samochodów, gdzie nie ma sklepów ani usług poza wielkimi centrami handlowymi - a te i tak są głównie poza miastem.
Jest też drugi scenariusz: Wrocław miastem, w którym nie tylko centrum, ale Śródmieście i inne dzielnice są gwarne, z mnóstwem sklepów, knajpek, turystów i spacerujących mieszkańców. Gdzie dojazd do centrum zajmie 15 minut, a zakupy zrobimy w ciągu 5 minut w pobliżu domu. Przecież będąc na wakacjach za granicą, niewielu z nas porusza się autem po zwiedzanych miastach - bo wygodniej jest na miejsce dolecieć samolotem, a na miejscu poruszać się pieszo i komunikacją miejską. Czy jak za PRL-u będziemy powielać błędy Zachodu? Wtedy budowaliśmy osiedla z wielkiej płyty, gdy oni je wyburzali. Teraz - budujemy szerokie trasy, gdy Berlin i Paryż myślą, jak je zwęzić, a Amsterdam już to zrobił.
Bartłomiej Knapik, dziennikarz naszej gazety
Za 20 lat będziemy już po kolejnej rewolucji. Tej, która rozegra się w naszych głowach. Samochód przestanie być synonimem luksusu. Cóż to bowiem za luksus, który zmusza kierowców do stania w korkach? Do głosu dojdzie pokolenie, któremu tramwaj i autobus nie kojarzą się z minionym systemem, ale traktują je jako coś naturalnego. Ta grupa wrocławian wymusi na władzach autentyczne promowanie komunikacji zbiorowej. Jak będzie wyglądała?
Nie sądzę, żeby różniła się mocno od tego, co dziś znamy. Po centrum będziemy chodzić piechotą. Metro Wrocławiowi nie jest potrzebne. Tę samą ilość pasażerów można przewieźć w tym samym czasie (a bez schodzenia pod ziemię) tramwajami i autobusami. Te pierwsze będą tylko wygodniejsze i częściej pojawią się na przystankach. U tych drugich zmieni się pewnie wygląd, ale nie funkcja. Nadal będą nas dowozić na wspólne przystanki - tylko nie będziemy musieli biegać przez ruchliwą ulicę z miejsca na miejsce. Większość młodych ludzi będzie mieszkała w takiej odległości od centrum, żeby dało się do niego dojechać w 30 minut - licząc z przesiadkami.
Część będzie w dalszym ciągu marzyła o własnym domku z własnym ogródkiem. Ale w okolicach Wrocławia cichych i spokojnych miejsc nie będzie. Wyjazd z tych osiedli nie będzie niczym przyjemnym. Za to kierowcy będzie się opłacało (głównie czasowo) zostawić samochód przy pętli tramwajowej i po mieście jeździć komunikacją. A autem po mieście będą jeździć tylko ci, którzy będą w stanie na tym zarobić.