PolskaCzy wyroki w "aferze mięsnej" były zbrodnią sądową?

Czy wyroki w "aferze mięsnej" były zbrodnią sądową?

Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej bada
czy wymierzenie kary śmierci i pozostałych surowych wyroków z 1965
r., które zapadły w tzw. aferze mięsnej, było zbrodnią sądową.

Jak powiedział szef warszawskiego pionu śledczego IPN prok. Paweł Karolak, śledztwo jest na wstępnym etapie, na razie przesłuchiwane są rodziny skazanych (żaden z nich już nie żyje). Nie ustalono jeszcze, czy żyje ktokolwiek z prowadzących śledztwo oraz proces w sprawie tej afery, by mógł za to odpowiedzieć przed sądem.

Orzeczenie wobec Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem, było jedynym wykonanym w PRL po 1956 r. wyrokiem śmierci za przestępstwo gospodarcze. Według wielu opinii, był to "mord sądowy", a wyrok wydano faktycznie na najwyższych szczeblach władzy - nalegać miał na to szef PZPR Władysław Gomułka. Rada Państwa PRL nie skorzystała z prawa łaski, o co zwrócili się obrońcy. Wawrzeckiego powieszono.

W śledztwie przyznawał on, że brał łapówki od kierowników sklepów mięsnych - w sumie ok. 3,5 mln ówczesnych zł. Oprócz niego oskarżono czterech dyrektorów handlu mięsem, czterech kierowników sklepów i właściciela prywatnej masarni. Prokurator wniósł o trzy kary śmierci. Sąd Wojewódzki dla m.st. Warszawy orzekł jedną. Czterech innych dyrektorów skazano na dożywocie; pozostali podsądni dostali od 12 do 9 lat więzienia; orzeczono też przepadek mienia i wysokie grzywny. W aktach tej sprawy nie zachowały się przemówienia obrońców i mowa prokuratora; nie ma też zapisu rozprawy. Nie ma również protokołu wykonania kary śmierci na Wawrzeckim.

Tryb doraźny nakazywał, by wyrok był wydany zaraz po zamknięciu rozprawy, ale sąd odroczył ogłoszenie orzeczenia na następny dzień. Adwokaci uznali to już wtedy za złamanie prawa. Składowi sędziowskiemu przewodniczył nieżyjący już Roman Kryże, oddelegowany specjalnie z Sądu Najwyższego, który w okresie stalinowskim wydał wiele wyroków śmierci wobec żołnierzy AK.

27 lipca zeszłego roku Sąd Najwyższy orzekł, że wyroki wobec oskarżonych w "aferze mięsnej", w tym wyrok śmierci wobec Wawrzeckiego, zapadły z rażącym naruszeniem prawa. Wyroki sąd uchylił, umarzając jednocześnie postępowanie wobec wszystkich 10 skazanych. Tym samym uwzględniono kasację wniesioną przez rzecznika praw obywatelskich prof. Andrzeja Zolla na korzyść podsądnych. Postępowanie zostało umorzone przez SN, bo dziś już żaden z nich nie żyje, a cała sprawa przedawniła się w 1989 r.

SN podkreślał, że wyrok nie może służyć pełnej rehabilitacji skazanych, gdyż nawet kasacja RPO nie podważała ich winy. "To bardziej rehabilitacja wymiaru sprawiedliwości, który przed 40 laty nie zapewnił im rzetelnego i sprawiedliwego procesu" - mówił sędzia Stanisław Zabłocki.

Piotr Wawrzecki, jeden z synów straconego, który był wśród inicjatorów wystąpienia o kasację mówił po tamtym wyroku, że wie, iż jego ojciec nie był nieskazitelny, ale "nie o to nam chodziło". Już wtedy dodawał, że sprawą powinien się zająć IPN.

Obrońca Stanisława Wawrzeckiego mec. Andrzej Litwak mówił wtedy, że cała sprawa "było to zamówienie co najmniej KC, a raczej Biura Politycznego PZPR". Dziś żona i syn Wawrzeckiego Piotr, domagają się przed warszawskim sądem okręgowym 2,77 mln zł odszkodowania od państwa. Do obliczenia takiej sumy posłużył majątek skonfiskowany z mocy wyroku sprzed 40 lat - podała poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza".

Według gazety, wdowa po straconym wyceniła mieszkanie w al. Niepodległości w Warszawie na 450 tys. zł, a domek pod Warszawą na 470 tys. zł. Na 1,3 mln zł wyceniono ruchomości skonfiskowane według akt sprawy: lodówkę, telewizor Belweder, akordeon, dwie szafy, kredens, pralkę SHL i kilka kilogramów złota w sztabkach i biżuterii. Za "pozbawienie źródeł utrzymania", gdy ojciec siedział w więzieniu rodzina chce 200 tys. zł.

Także wdowa i dwie córki skazanego w 1965 r. na 10 lat kierownika sklepu mięsnego Aleksandra Woźnicy chcą zasądzenia im na tej samej podstawie co Wawrzeckim 280 tys zł - równowartości 81 pensji skazanego i 90 tys. zł zadośćuczynienia za doznane krzywdy i cierpienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)