ŚwiatCzy walka o Taksim przerodzi się w walkę o całą Turcję?

Czy walka o Taksim przerodzi się w walkę o całą Turcję?

Trwająca od ponad dwóch tygodni walka o drzewa w małym stambulskim parku Gezi i kontrolę nad przylegającym doń olbrzymim placem Taksim wzbudza w całej Turcji duże emocje, ale nie ma pewności, jakie będą jej długofalowe skutki.

Czy walka o Taksim przerodzi się w walkę o całą Turcję?
Źródło zdjęć: © AFP | Bulent Kilic

13.06.2013 | aktual.: 13.06.2013 12:35

Zarówno politolodzy jak i przeciętni Turcy różnią się w opiniach co do znaczenia tego, co dzieje się w centrum Stambułu, i jakie implikacje będzie to miało dla państwa tureckiego.

Wszyscy się jednak zgadzają, że bez względu, co chciała początkowo osiągnąć młodzież z parku Gezi, rzeczywistość przerosła ich oczekiwania.

- Taksim to najważniejszy plac w całej Turcji, symbol jej świeckości, serce Turcji stworzonej przez Ataturka. Mało kto o tym mówi, ale pomnik Ataturka stojący na Taksim jest jego pierwszym pomnikiem, jaki kiedykolwiek stanął w Turcji. Ktokolwiek kontroluje Taksim, symbolicznie kontroluje cały kraj - mówi literaturoznawca, dr Matthew Gumpert ze stambulskiego Uniwersytetu Bogazici.

Premier się uparł

Według dr. Koraya Caliskana z wydziału nauk politycznych tego samego uniwersytetu właśnie z powodu historycznego znaczenia placu turecki premier Recep Tayyip Erdogan tak się uparł w sprawie jego przebudowy.

Nawet obecnie, po ponad dwóch tygodniach protestów i apeli wielu międzynarodowych polityków o pokojowe załatwienie konfliktu, premier nie jest gotów na odwołanie swoich planów inwestycji na placu Taksim.

Największym ustępstwem na jakie go stać jest oświadczenie, że "być może ogłosi referendum na temat tego, co będzie wybudowane".

Stoi to w wyraźnym konflikcie z żądaniami demonstrantów, którzy twierdzą, że "nie odejdą z parku, dopóki nie dostaną pisemnego zapewnienia, że ani jedno drzewo w Gezi nie zostanie wycięte".

- Erdogan chce tak przebudować plac, żeby odwrócić od niego uwagę narodu. Nawet fakt, że chce zburzyć także znajdujące sie tam Centrum Kultury im. Atatturka, a na miejscu parku odbudować otomańskie baraki wojskowe, w których mieściłoby się centrum handlowe, ma wymowne znaczenie - mówi Caliskan. - Erdogan kocha wszystko, co otomańskie - dodaje politolog.

Mocarstwowa wizja historii

Dla wielu Turków to przywiązanie premiera do mocarstwowej, związanej z islamem otomańskiej historii jest częścią całego procesu zmian, jakie wprowadza on w Turcji, odkąd doszedł do władzy.

- Erdogan jest uwielbiany przez swój elektorat, bo zwrócił im to, co Ataturk im odebrał - mówi 23-letni stambulski przewodnik turystyczny Umut, który pochodzi z tradycyjnego muzułmańskiego przedmieścia Stambułu Eyup.

- Gdyby moja rodzina, która jest głęboko religijna, naprawdę śledziła to, co się dzieje na Taksim, i zrozumiała, że chodzi o powrót do Turcji, w której rządzili kemaliści i armia, to chyba sami poszliby na plac rozprawić się z tym tłumem. Ale nie wiedzą i myślą, że to po prostu jeszcze jedna demonstracja - dodał.

Słowa Umuta odzwierciedlają to, czego większość dziennikarzy na placu razem z demonstrantami nie widzi: Turcję 50 procent Erdogana, czyli połowy społeczeństwa, która na niego głosowała. Odzwierciedlają one także wszystkie negatywne aspekty Turcji sprzed Erdogana, którą w oczach elektoratu premiera, przynajmniej niektórzy demonstranci, noszący dumnie podkoszulki z wizerunkiem twórcy świeckiego państwa tureckiego Ataturka, reprezentują.

"Oni mieli 80 lat na to, żeby przemówić. Popierali wojskowe zamachy stanu, zabijali premierów, skazywali na wygnanie poetów i artystów, prześladowali studentów, wykorzystywali pracowitość zwykłych ludzi. Ten protest nie ma nic wspólnego z obroną parku czy tęsknotą za wolnością, za to wiele z brakiem akceptacji przez niektórych faktu, że teraz muszą się dzielić krajem z drugą częścią społeczeństwa. To zepsute dzieci elity i ci, którzy są pod ich wpływem. Nie podoba im się fakt, że reszta Turcji teraz ma głos i że polityczna dominacja Stambułu i Izmiru się skończyła" - napisał na Facebooku jeden z komentatorów ostatnich wydarzeń.

"Erdogan przestał słuchać"

Calsikan nie zgadza się z tą interpretacją. Mówi, że w parku znajdują się także ludzie, którzy do tej pory popierali Erdogana i jego reformy, szczególnie te związane z odebraniem znaczenia armii tureckiej, wszechwładnej dotąd w kraju. I podkreśla, że kemalizm jako ideologia w zasadzie w Turcji już nie istnieje.

- Mamy do czynienia tylko z czymś, co nazywam kulturowym ataturkizmem, czyli uznawanie Mustafy Kemala za ojca narodu, pewnego rodzaju symbol. Nawet ci, którzy głosowali na AKP (partię Erdogana) i byli przeciwni hegemonii armii, mogą lubić Ataturka - mówi Caliskan.

Według akademika, problem, jaki większość demonstrujących w Gezi i na Takism ma z premierem, to jego coraz większa ingerencja we wszelkie aspekty codziennego życia, zmiany w tureckim systemie edukacji podważające jego świecki charakter, wreszcie monumentalne plany rozbudowy Stambułu, takie jak budowa największego w mieście meczetu, trzeciego lotniska, które ma być największe na świecie, rozpoczęcie budowy trzeciego mostu na Bosforze.

- Erdogan przestał słuchać, nie tylko ludzi, którzy na niego nie głosowali. On nawet nie słucha swojej własnej partii. A najgorsze jest to, że wszystko wie najlepiej. Jest ekspertem w każdej dziedzinie - mówi Caliskan.

"On już przegrał"

Hugh Pope, ekspert od spraw tureckich pracujący w Międzynarodowej Grupie Kryzysowej, zgadza się z tą interpretacją.

- Protesty przeciwko Erdoganowi, przynajmniej na początku, miały charakter bardzo personalny. On się po prostu swoim stylem bycia naraził wielu ludziom. Wielu demonstrantów żąda jego rezygnacji ale to nie jest żądanie możliwe do spełnienia. Jak się z nimi rozmawia indywidualnie, przyznają, że tak naprawdę chcą, żeby premier się po prostu zmienił - mówi PAP Pope.

- Jeśli Erdogan zechce, jego zwolennicy wyjdą na ulice w obronie Turcji, którą stworzył, a wtedy nie chcę nawet myśleć, co się stanie z moim krajem - mówi Umut.

Pope jednak uważa, że do tego nie dojdzie. - W przyszłym roku w Turcji mamy wybory, lokalne w kwietniu, prezydenckie w sierpniu. Za dwa lata mamy wybory do parlamentu. Wszyscy będą się mieli szansę wypowiedzieć - mówi ekspert.

Ale Caliskan przesądza: - Gezi to gwóźdź do trumny Erdogana. On już przegrał.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)