PolskaCzy to znaki od Boga?

Czy to znaki od Boga?

Czy chmura wulkanicznego pyłu, która spowiła pół Europy to jakiś znak, który daje nam Bóg? Katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku towarzyszy cały szereg symbolicznych znaków. A to skłania do refleksji.

Czy to znaki od Boga?

Po pierwsze – miejsce. Katyń to dla Polaków szczególny punkt na mapie historii. To tam NKWD z zimną krwią zabiła 22 tysiące polskich oficerów. Czy dusze pomordowanych przywołały tych, którzy lecieli na uroczystości? Dopiero po katastrofie światowe media rozpisały się o Katyniu, dopiero teraz telewizje w wielu krajach pokazały film Andrzeja Wajdy o zbrodni.

Po drugie – dzień katastrofy. Samolot rozbił się w wigilię niedzieli Miłosierdzia Bożego. W przeddzień tego samego święta, choć data dzienna była inna, zmarł papież Jan Paweł II. Co Bóg nam chciał przez to powiedzieć? – Przede wszystkim, żebyśmy przestrzegali przykazania miłości. Będziesz miłował Pana Boga swego, a bliźniego swego jak siebie samego. Nasza religia to przecież religia miłości i przebaczenia – mówi ks. Janusz Koplewski (49 l.) z parafii Św. Józefa Opiekuna Rodzin w Wisełce koło Międzyzdrojów.

Po trzecie – chmura pyłu, która może zakłócić uroczystości pogrzebowe Prezydenckiej Pary. Akurat w tym czasie, kiedy zagraniczne delegacje mają przylecieć do Krakowa, ruch lotniczy prawie w całej Polsce i Europie został wstrzymany. – To też jest jakiś znak, który jednak trudno odczytać – nie ma wątpliwości ksiądz Koplewski.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski (54 l.) jest bardziej ostrożny. – To zbieg okoliczności. Dopiero co było trzęsienie ziemi w Haiti, dla tamtego regionu straszne, a myśmy już po miesiącu zapomnieli – dodaje sceptycznie. Ksiądz przestrzega również, żeby myśląc o wszystkich wspomnianych symbolach nie popadać w paranoję. – Nie chodzi o to, żeby ludzi straszyć, że będzie koniec świata. Ale życie i struktury są kruche. Wszystko to, co się stało to może być znak, byśmy otrzeźwieli, zobaczyli jak łatwo uporządkowane życie się rozsypuje - tłumaczy. Uspokaja też i prosi, by nie snuć od razu apokaliptycznych wizji. – Nie myślmy na tej zasadzie, że Pan Bóg straszy: za miesiąc będzie koniec świata.

Nie pierwszy raz w historii Bóg, czy przyroda – jak chcą inni – daje ludziom znaki. Prof. Tomasz Nałęcz (61 l.), znawca życia marszałka Józefa Piłsudskiego, wspomina dzień pożegnania trumny z ciałem Piłsudskiego, gdy wywożono ją pociągiem z Warszawy do Krakowa. – Uroczystość była na Polach Mokotowskich, to było miejsce szczególne, bo za życia marszałek odbierał tam defilady wojskowe. Gdy warszawiacy żegnali się z Piłsudskim już na zawsze, w pewnej chwili, gwałtownie zepsuła się pogoda. Spłynęły potoki deszczu, zerwał się porywisty wiatr, a grzmoty nałożyły się na salwy armatnie. Zebrani nie mieli wątpliwości, że do łez setek tysięcy żałobników dołączyły łzy z nieba - dodaje prof. Nałęcz.

Symboliki nie zabrakło również podczas pogrzebu papieża Jana Pawła II. Leżący na jego trumnie ewangeliarz podczas ceremonii na Placu Świętego Piotra, niespodziewanie zamknął wiatr. Księga się zamknęła, tak jak skończyło się życie papieża Polaka.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (746)