Czy teatr powinien zajmować się polityką
"Golgota wrocławska", "Mała narracja"- to tylko niektóre przykłady przedstawień dotyczących spraw związanych z historią i polityką, o których mówili uczestnicy debaty w Teatrze Studio. Podkreślali, że w teatrze od lat poruszano te kwestie, i że tak będzie nadal.
W środowej debacie "Historia polityczna czy polityka historyczna? Teatr w grze o prawdę" udział wzięli historycy, dziennikarze, artyści. Uczestnicy dyskusji zastanawiali się m.in. nad tym, czy teatr powinien być zaangażowany w politykę, a jeśli tak - to w jakim stopniu?
Dr Daniel Przastek z Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW już na wstępie rozmowy zauważył, że kontekst polityczny zawsze był, jest i zapewne będzie znaczący w polskich teatrze.
Aktorka Ewa Dałkowska wspominała działalność Teatru Domowego, działającego w stanie wojennym poza oficjalnym obiegiem, który powstał jako wyraz sprzeciwu środowiska aktorskiego wobec wprowadzenia stanu wojennego i zdelegalizowania "S". Pomysłodawcami Teatru Domowego byli Ewa Dałkowska, Maciej Szary, Andrzej Piszczatowski oraz Tomasz Miernowski. Teatr wypracował własną formę dostosowaną do warunków sceny, zależnej od rozmiarów i kształtów mieszkania - to ono tworzyło scenografię, a bliski kontakt z widzami ograniczał do minimum środki aktorskie. Dla kamuflażu przygotowywano poczęstunek, tak by w razie wkroczenia MO udawać przyjęcie towarzyskie - dawało to widzom i aktorom minimum poczucia bezpieczeństwa.
Dałkowska zauważyła, że artyści z Teatru Domowego nie grywali w kościołach, jak np. Teatr Ósmego Dnia. - Graliśmy tylko w domach i było to wynikiem tego, że pewnych treści nie można było wówczas zagrać na scenach normalnego teatru(...).
Sytuacja uległa zmianie po zakończeniu stanu wojennego: - Z tego samego powodu skończyliśmy granie w domach: bo można było już pokazać coś na scenie - wspomina aktorka.
Jak podkreślał dr Rafał Leśkiewicz z Instytutu Pamięci Narodowej historia nigdy nie jest jednowymiarowa, dlatego pisząc np. scenariusze spektakli teatralnych nawiązujących do spraw politycznych, do historii "należy dążyć do prawdy obiektywnej (...), ku temu co jest najbliższe zdarzeniom sprzed lat".
Jego zdaniem dobrym przykładem takiego działania jest spektakl Teatru Telewizji "Golgota wrocławska" Piotra Kokocińskiego i Krzysztofa Szwagrzyka w reżyserii Jana Komasy. To opowieść o odkrywaniu prawdy zapisanej w nigdy niewysłanych listach. Opowiada historię młodego historyka, który w 1994 roku znajduje pożegnalne listy skazańców oczekujących w końcu lat czterdziestych na wykonanie wyroku śmierci. Dzięki nim poznaje sprawę Henryka Szwejcera, bojownika powstań śląskich. Odkrywa tajemnicę ukartowanego procesu, w orzeczeniu którego za kradzież kilkudziesięciu znaczków pocztowych zasądzono i wykonano trzy wyroki śmierci.
- W pracę nad spektaklem zaangażował się jeden z historyków z IPN, Krzysztof Szwagrzyk, wyjątkowo rzetelny badacz okresu stalinizmu. (...). Postać historyka, która występuje w spektaklu - to tak naprawdę on sam - mówił Leśkiewicz.
Impulsem do zorganizowania środowej debaty był pokazywany w Teatrze Studio spektakl "Mała Narracja" w reż. Wojciecha Ziemilskiego, artysty sztuk wizualnych, wnuka hrabiego Dzieduszyckiego. Jesienią 2006 roku okazało się, że dziadek Ziemilskiego, hrabia Wojciech Dzieduszycki, przez wiele lat współpracował ze służbami bezpieczeństwa. Ziemilski stworzył inscenizację w formie wykładu, łączącą osobistą opowieść, fakty historyczne i choreografię współczesną.
Dyskusję poprowadził Rafał Kozerski - student V roku Nauk Politycznych UW. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, debatę zorganizowały Koło Naukowe Teatr i Polityka oraz Teatr Studio.