Czy ta "lawina" zmiecie Sarkozy'ego?
Fala oskarżeń pod adresem rządu i prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego o powiązania korupcyjne może zachwiać obecną władzą - pisze francuska prasa. Media różnych orientacji apelują do szefa państwa, by odpowiedział na zarzuty.
07.07.2010 | aktual.: 07.07.2010 13:25
Od trzech tygodni we francuskich mediach toczy się gorąca dyskusja na temat tzw. afery Bettencourt, od nazwiska Liliane Bettencourt - najbogatszej Francuzki, córki założyciela koncernu kosmetycznego L'Oreal.
Sprawa dotyczy posądzenia prominentnych polityków prawicy: obecnego ministra pracy Erica Woertha oraz samego prezydenta Sarkozy'ego o korupcyjne powiązania z tą miliarderką. Sami oskarżeni stanowczo dementują zarzuty. Prokuratura zamierza wszcząć śledztwo w sprawie podejrzeń, iż Bettencourt popełniła oszustwa podatkowe. Jednym z podejrzanych o współudział ma być sam Woerth i jego żona Florence.
"Prezydent w oku cyklonu", "Lawina", "Burza nad Pałacem Elizejskim" - tak środowa prasa francuska komentuje nowe oskarżenia wymierzone bezpośrednio w Sarkozy'ego. "Le Parisien" zamieszcza zaś na pierwszej stronie zdjęcie prezydenta, zasłaniającego twarz w geście bezsilności. Media różnych orientacji - od prawicy do lewicy - apelują do szefa państwa, by złożył publicznie obszerne wyjaśnienia w tej sprawie. Podkreśla się, że jak na razie nie przedstawiono materialnych dowodów na potwierdzenie ciężkich zarzutów.
Lewicowy dziennik "Liberation" zauważa, że przy okazji tej sprawy pojawia się pytanie o niejasne powiązania finansowe francuskich partii politycznych, w tym wypadku prawicowych, ze środowiskami biznesu i finansów.
Wczoraj w aferze Bettencourt pojawił się nowy wątek. Claire Thibout, była księgowa miliarderki, powiedziała w wywiadzie dla portalu Mediapart, że Bettencourt w 2007 roku wsparła potajemnie kampanię wyborczą obecnego prezydenta Sarkozy'ego kwotą 150 tys. euro w gotówce. Pośrednikiem w tej transakcji miał być minister Woerth, wówczas skarbnik centroprawicowej partii Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP).
Według Mediapart, Thibout pracowała przez kilkanaście lat, aż do 2008 roku, dla miliarderki i dla jej nieżyjącego już męża, Andre Bettencourta. Była księgowa utrzymuje, że państwo Bettencourt w okresie jej zatrudnienia regularnie finansowali działalność polityczną czołowych osobistości francuskiej prawicy, w tym obecnego szefa państwa. Często ogromne kwoty miały być, według tego źródła, przekazywane zwykle w gotówce - w kopertach.
Minister Woerth stanowczo temu zaprzecza. Powiedział, że jest "oburzony" tymi oskarżeniami i podkreślił, że "nigdy jako polityk nie otrzymał nielegalnie nawet jednego euro". W opinii Woertha, cała afera jest "intrygą" jego przeciwników politycznych, którzy chcą mu udaremnić przeprowadzenie kontrowersyjnej reformy emerytur. Z kolei prezydent Sarkozy określił zarzuty Claire Thibout, jako "kalumnie bez żadnego związku z rzeczywistością, których jedynym celem jest obrzucenie błotem".