PolskaCzy publiczne instytucje muszą fundować VIP-om wejściówki?

Czy publiczne instytucje muszą fundować VIP‑om wejściówki?

Na bezpłatnych zaproszeniach dla dolnośląskich VIP-ów cierpią budżety większości teatrów w naszym regionie. Tym bardziej że od maja ubiegłego roku instytucje kultury muszą odprowadzać podatek VAT od każdego biletu, także tego darmowego. Czy na pewno stać nas na takie prezenty?

Czy publiczne instytucje muszą fundować VIP-om wejściówki?
Źródło zdjęć: © SP-GW | Paweł Relikowski

Premiera. Wydarzenie wyjątkowe dla każdego teatru. W pierwszych rzędach urzędnicy. Niewielu zapłaciło za swój bilet, większość przyszła z zaproszeniem. A zwykłym widzom zostaje narzekanie, że wejściówki są zbyt drogie.

„Nie” dla rozdawnictwa Tak nie musi być – Opera Bałtycka nie funduje zaproszeń urzędnikom. Zamiast tego wysyła propozycję kupna ulgowych biletów. Nieco łagodniej działa Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu – rozsyła zaproszenia, jednak na ich odwrocie zachęca do kupowania wejściówek i pozostawienia ich w instytucji. Dzięki niej spektakle mogło zobaczyć 300 dzieci z niezamożnych rodzin. Urzędnicy z tej możliwości korzystają – Piotr Kruczkowski, prezydent Wałbrzycha, ufundował już kilka biletów. I nie jest wcale wyjątkiem. Legnicki Teatr Modrzejewskiej również nie chce fundować biletów. – Nie możemy sobie pozwolić na rozdawanie – mówi Mariola Borowiec, rzeczniczka sceny. – Darmowe bilety dostają tylko ludzie szczególnie zasłużeni dla teatru. Wprowadziliśmy karnety za sto zł, obejmujące pięć premier. Kupują je prezydent Legnicy i wszystkie VIP-y. We Wrocławiu rozdawnictwo okroiła Opera Wrocławska. Jej dyrektor, Janusz Słoniowski, mówi wprost: – Nie stać nas na to. Zapraszamy kilka osób – prezydenta, wojewodę,
parlamentarzystów. Urzędnicy płacą za wstęp na premierę 20 zł.

Jednak w większości teatrów wysyła się sporo zaproszeń. Dyrektorzy traktują obecność VIP-a na sali jako promocję. – Dla nas ważniejsze od wpływów finansowych z premier jest to, by środowisko miało okazję w nich uczestniczyć – tłumaczy Bogdan Tosza, dyrektor Teatru Polskiego. Wojciech Kościelniak, nowy szef Przeglądu Piosenki Aktorskiej, zapowiada, że nie będzie rozdawał biletów. Do tej pory tradycją było, że do kas trafiał tylko pewien procent wejściówek. Potem zdarzało się, że na mniej chodliwych spektaklach vipowskie rzędy świeciły pustkami. – Nawet mojej rodzinie kupię bilety – deklaruje Kościelniak.

Urzędniczy obowiązek Wrocławskie VIP-y premierowe spektakle traktują jak służbowy obowiązek. – Zaproszenia na premiery są światowym zwyczajem – tłumaczy Marcin Garcarz, rzecznik prezydenta miasta. – Pojawienie się osobistości życia kulturalnego i dziennikarzy przyczynia się do podniesienia rangi wydarzenia. Dlatego w tych sprawach pozostawiamy dowolność dyrektorom. Działalność kulturalna jest finansowana z pieniędzy publicznych, a do naszych obowiązków należy ocena, czy pieniądze są wydawane w sposób właściwy. Andrzej Pawluszek, marszałek Dolnego Śląska odpowiedzialny za kulturę, przyznaje, że nasz pomysł wart jest rozważenia. – Nie chcę ingerować w decyzje dyrektorów, ale nie zaprotestuję, jeśli przyjdzie mi za bilet zapłacić. Zresztą za miejsce w operze płacę z własnej kieszeni – dodaje.

Bezpłatne bilety na premierowe przedstawienia to zwyczaj zakorzeniony w świadomości bywalców teatrów. Kiedy dzwoniłam do urzędników, którzy z nich korzystają, ich reakcją było zdumienie. I pytanie: „Ale w czym problem?”. Tym bardziej że z darmowych wejściówek korzystamy też my, dziennikarze (nie zawsze, za najdroższe karnety na festiwale płaci redakcja). Problem w tym, że na adres redakcji przychodzi często nie jedna, ale nawet kilkanaście wejściówek, dzięki którym premierowe spektakle za darmo mogłoby obejrzeć pół redakcji. A wystarczyłby jeden bilet – dla recenzenta. Podobnie jest w urzędach, a efektem bywają puste pierwsze rzędy. Urzędników, bardziej niż przeciętnych wrocławian, stać na kupno biletu. A ponieważ tego nie robią, mogą nie wiedzieć, ile kosztuje wejściówka. Powszechne jest utyskiwanie, że niewielu stać na to, by pójść do kina, teatru, na koncert. Ale te żale nie mają adresata – problem wydatków na kulturę nie dotyczy tych, którzy nią zarządzają. Dlatego zachęcamy – urzędniku, kup bilet.

Małgorzata Smolarek, (Polskapresse)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)