Czy Polska jest krajem frustratów
Polska kultura, chłopska i szlachecka, nie miała kiedy wytworzyć etosu mieszczańskiego, w którym wiara w samodzielnie osiągany sukces zajmowała kluczowe miejsce. Dziś, zamiast tego etosu, przyswoiliśmy sobie z niego tylko legitymizację egoizmu - pisze w "Tygodniku Powszechnym" Małgorzata Szpakowska.
Obyczaje nie zmieniają się w ciągu piętnastu lat. Nasze powszednie rytuały - zabiegi higieniczne, pory posiłków, godziny snu, formy okazywania szacunku i sposoby wyrażania uczuć - wszystko to są zjawiska z obszaru - jak to nazywają historycy - “długiego trwania”, odporne na wpływ doraźnych wydarzeń, nawet rewolucyjnych.
Ale z drugiej strony wiele zmian polskich obyczajów, jakie dokonały się w ciągu ostatnich lat, dostrzegamy gołym okiem. Nie trzeba do tego żadnych badań. Moi studenci angażują się jako wolontariusze, zawczasu przestraszeni, że po dyplomie nie znajdą pracy. W domu naprzeciwko zalęgła się agencja towarzyska; widzę, jak dziewczyny palą papierosy na balkonie. Młodzi ludzie bezbłędnie odróżniają markowe T-shirty od zwykłych podkoszulków. Wśród znajomych coraz więcej samotnych matek. Czy te i inne obserwacje układają się w jakąś całość? I czy istotnie są nowe?
Przekaz publiczny nie pozostaje bez wpływu na kształt przekazu prywatnego. Zniknięcie knebla cenzury zaowocowało zanikiem wstydu. Najprostszym tego świadectwem jest ekshibicjonizm telewizyjny. Mariusz Szczygieł, Ewa Drzyzga i inni publiczni spowiednicy prowokują ludzi do wyznań, których nie należałoby czynić nawet przed bliskimi przyjaciółmi.
(...) Dla młodszego pokolenia dodatkowym stymulatorem jest bezkarność i anonimowość internetu, który stanowi zachętę do demonstrowania plugastwa i nienawiści.