Czy Polacy są życzliwi? Historie Internautów
21 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Życzliwości. Przeczytaj zaskakujące historie o bezinteresownej pomocy, jakie przesłali nam Internauci.
Przemek: Zabrakło mi paliwa
„Chciałbym się podzielić przygodą, jaką przeżyłem podczas jednej z podróży i bezinteresowną życzliwością jaka mnie wówczas spotkała. Na drodze z Warszawy do Lublina zabrakło mi paliwa. Właściwie to zepsuł mi się wskaźnik paliwa, w związku z czym, nie byłem w stanie kontrolować jego ilości w baku. Jak to w takich sytuacjach bywa samochód zatrzymał się w najbardziej nieodpowiednim miejscu, bo na drodze ekspresowej (niewiele ich jest na tej trasie i w ogóle w Polsce, ale akurat obwodnica Garwolina do nich należy).
Na tych drogach, jak wiadomo, w ogóle nie można się zatrzymywać, a ja na dodatek stałem na łuku utrudniającym widoczność. Uporczywie starałem się więc odepchnąć samochód jak najdalej z tego miejsca. Po cichu liczyłem na to, że za tym łukiem skończy się ekspresówka, a może nawet pojawi się jakaś stacja paliw. Niestety moje nadzieje okazały się złudne. Za łukiem ukazała się bardzo długa prosta, a na jej końcu wzniesienie.
Zdesperowany zacząłem zatrzymywać przejeżdżające, pędzące samochody. Większość nie reagowała. Na szczęście znalazł się ktoś z odrobiną empatii i zatrzymał się. Był to młody mężczyzna w saabie. Jechał, podobnie jak ja, z Warszawy. Wymieniliśmy kilka uwag, ale żaden z nas nie miał linki holowniczej. Żaden z nas nie znał dobrze tej trasy, nie wiedzieliśmy, czy w pobliżu jest stacja benzynowa. Bezużyteczne okazało się korzystanie z jego GPS, bowiem – jak się miało okazać – drogi tej nie było w ogóle w systemie. Życząc sobie powodzenia, pożegnaliśmy się i nieznajomy odjechał w dalszą trasę.
Ja natomiast zatrzymywałem dalej. Kolejną osobą, która się zatrzymała, był „miejscowy”. Również nie miał linki do holowania, ale powiedział, że kilka kilometrów dalej jest stacja benzynowa i może mnie tam zabrać. Zdecydowałem się więc zostawić samochód i z nim pojechać. Docierając do stacji (już poza drogą ekspresową) zauważyłem tego samego mężczyznę w saab-ie, z którym niedawno rozmawiałem, wyjeżdżającego z tej stacji w przeciwnym kierunku. Pomyślałem, że może kupił benzynę i wracał, żeby mi pomóc. Utwierdził mnie w tym po chwili pracownik stacji. Prosząc o napełnienie kanistra, przedstawiłem mu moją sytuację, na co on, uśmiechnął się i odparł, że przed chwilą ktoś „brał od niego bańkę” i tym samym celu ją napełniał.
Niedługo musiałem czekać na osobę, którą zostawiłem w samochodzie z pustym bakiem. Przyjechała i potwierdziła (przewidzianą przeze mnie) wersję wydarzeń. Mężczyzna z Saab-a zdecydował przerwać swoją drogę, zatrzymać na stacji, kupić paliwo, zawrócić i przybyć z powrotem, mimo wszelkich tego niedogodności. Przyjechawszy na miejsce, zatrzymał się (tym razem na przeciwległym pasie), przeszedł przez barierkę i pomógł w zatankowaniu paliwa. Następnie, jak nie trudno się domyślić, musiał jechać przynajmniej kilka kolejnych kilometrów, żeby móc ponownie zawrócić i udać się w dalszą trasę.
Wdzięczność moja była wielka i liczyłem, że może uda się spotkać gdzieś na dalszej drodze. Niestety nie udało się, do dziś nie znam nawet imienia tej osoby. Wspominając jednak tamte wydarzeniach, nie myślę o moim dramatycznym położeniu, w jakim się znalazłem i bezradności jaka mi towarzyszyła, ale właśnie o bezinteresownej życzliwości tego człowieka”. Przemek
Konrad: byłem setki kilometrów od domu
„Kiedyś miałem awarię samochodu. Ktoś nieodpłatnie odholował mnie setki kilometrów. Od tego momentu bardzo chętnie pracuję społecznie. Wiele innych przypadków bezinteresownej życzliwości spotkało mnie, również ja staram się ją okazywać”. Konrad
„Na co dzień jestem życzliwa, ale spotkało mnie kiedyś jedna sytuacja, która na długo pozostała w mojej pamięci, a więc jednego dnia maszerowałam sobie do szkoły. Po drodze (szczególnie na dworcu) zaczepiało mnie chyba z trzech pijaczków prosząc o kilka groszy na wino. Oczywiście nie dałam im pieniędzy, bo nie będę sponsorować czyjegoś nałogu. Zresztą miałam tylko pieniądze na śniadanie. Kilka metrów za dworcem zobaczyłam kobietę. Myślałam, że też jest jedną z tych popijających, ale gdy się przyjrzałam, zobaczyłam w jej ramionach chłopczyka. Podeszłam do nich i zapytałam czy nie są głodni. Kobieta powiedziała, że tak, ale nie chce pieniędzy. Poszłam do pobliskiej budki z jedzeniem i niewiele myśląc, wydałam wszystko, co miałam na bułki dla nich. Kobieta mi bardzo podziękowała i powiedziała, że jak jej się ułoży, to na pewno mnie odszuka i odwdzięczy się. Później nie myślałam o głodzie, bo wiedziałam, że im doskwierał bardziej. Ja po powrocie do domu mogłam zjeść ciepły obiad. A oni? Nie wiadomo!” Laura