Czy Platforma wykluczy oskarżoną przez media posłankę?
Za dwa tygodnie zapadnie decyzja, czy Lidia Staroń pozostanie nadal w Platformie Obywatelskiej i w jej klubie parlamentarnym, czy też zostanie z PO wykluczona.
18.09.2008 | aktual.: 18.09.2008 19:33
Wbrew zapowiedziom zarząd PO nie zajął się w czwartek sprawą posłanki, której "Rzeczpospolita" zarzuciła, że zarobiła kilkaset tysięcy złotych, bo ustawa nad którą pracowała pozwoliła jej uwłaszczyć lokal usługowy. Posłanka zaprzecza twierdzeniom "Rz". Uważa, że została pomówiona.
Platforma powołała trzyosobowy zespół, który ma wyjaśnić wszystkie kwestie, związane z zarzutami wobec Staroń. W czasie kolejnego posiedzenia Sejmu o jej przyszłości ma zdecydować zarząd Platformy i prezydium klubu.
"Rzeczpospolita" napisała, że dzięki znowelizowanej ustawie posłanka uwłaszczyła w Olsztynie lokal usługowy na gruncie, który wart jest kilkaset tysięcy złotych. Zapłaciła zaś jedynie 749 złotych.
W poprzedniej kadencji Sejmu Staroń reprezentowała klub PO w trakcie prac przy nowelizacji prawa spółdzielczego. Rekomendację cofnięto jej w związku z niepotwierdzonymi informacjami, że może być stroną w pracach nad tą ustawą.
Przed południem szef klubu PO Zbigniew Chlebowski jednoznacznie zapowiedział, że - w związku z artykułem w "Rz" - jeszcze tego samego dnia złoży wniosek o usunięcie Staroń z klubu._ Mam nadzieję, że posłanka Staroń zostanie dzisiaj wyrzucona z klubu, a być może i z partii_ - powiedział Chlebowski w Sejmie.
Staroń jeszcze zanim pojawiła się w Sejmie, wydała oświadczenie, w którym artykuł "Rz" nazwała pomówieniem. Zapowiedziała, że wobec olsztyńskiego korespondenta "Rz" i gazety wystąpi na drogę sądową o naruszenie dóbr osobistych.
Posłanka zaznaczyła, że do dnia dzisiejszego nie jest właścicielem gruntu, na którym stoi jej lokal i nigdy tego gruntu nie wykupiła. Wyjaśniła, że podana kwota 749 zł to wysokość kosztów notarialnych, jakie ponoszą w identycznej wysokości miliony spółdzielców w całym kraju.
Podkreśliła, że do lokalu posiadała własnościowe prawo i mogła skorzystać z uwłaszczenia tak, jak wszyscy spółdzielcy w kraju już od 2001 roku i nowelizacja prawa spółdzielczego, nad którą pracowała w Sejmie, w jej sytuacji nic nie zmieniła.
Wyjaśniła, że nowelizacja spowodowała "odzyskanie praw przez 12 mln mieszkańców spółdzielni upodmiatawiając ich i kończąc bezkarność zarządów".
Zasady zawierania umów przez spółdzielnie mieszkaniowe o przeniesienie własności lokali bada Trybunał Konstytucyjny. W roku ubiegłym wniosek w tej sprawie złożyła grupa posłów oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. Termin nie został jeszcze ustalony. Pytanie w sprawie konstytucyjności przepisów ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych skierował w tym roku do TK także Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia.
Staroń stwierdziła też w oświadczeniu, że "od dawna jest uważana w PO za osobę niepokorną i dlatego jest szykanowana". O tym, że jest niepokorna ma - według posłanki - świadczyć to, że nie zgadzała się na koalicję PO z klubem prezydenta Olsztyna Jerzego Małkowskiego a także na sposób rządzenia miastem.
Złożyła też wniosek do NIK o kontrolę w sprawie przyznania dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który dotyczył m.in. posła PO i podejmowała wielokrotnie różnego rodzaju działania, które służą ludziom.
Po godz. 16 w Sejmie zebrał się zarząd Platformy. Premier Donald Tusk pytany przed wejściem na posiedzenie zarządu, czy Staroń zostanie wyrzucona z Platformy, odparł, że nie wie.
Staroń, która w tym samym czasie pojawiła się w Sejmie powtórzyła to, co napisała w oświadczeniu: że została pomówiona przez "Rz". Nie będę się bronić, bo za mną stoją dokumenty i fakty. Broni się ten, kto nie ma racji. Ja mam za sobą prawo. Uważam, że wypełniam swój mandat poselski zgodnie z własnym sumieniem i tak też będę czyniła - powiedziała Staroń.
Zarząd PO, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie zajął się jednak sprawą Staroń. Prezydium klubu uznało, że ma za mało danych, aby już teraz zadecydować o ewentualnym wykluczeniu posłanki.
Spotkamy się za dwa tygodnie i podejmiemy decyzję w tej sprawie. Na razie jest za dużo niewiadomych - powiedział wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski.
Chlebowski poinformował, że Platforma powołała trzyosobowy zespół, który ma wyjaśnić wszystkie kwestie, związane z zarzutami wobec Staroń. Wedle moich wstępnych ustaleń wiele zapisów z artykułu w "Rzeczpospolitej" się nie potwierdza, dlatego nie chcę podejmować jakiejś pochopnej decyzji - zaznaczył.
Szef klubu PO podkreślił, że jeśli zarzuty się potwierdzą, to PO zastosuje "radykalne rozwiązania". Sprawa w tej chwili nie jest zamknięta - zaznaczył.
Premier powiedział po posiedzeniu zarządu PO, że jak na razie są dwie racje - jedna w artykule w "Rz", druga posłanki Staroń. Do następnego posiedzenia Sejmu, Platforma sprawdzi, jak było naprawdę. Równocześnie liczę na to, że posłanka Staroń odda sprawę do sądu, jeśli czuje się bez winy - dodał.
Tusk zapowiedział, że na następnym posiedzeniu Sejmu klub i zarząd PO podejmą decyzję w sprawie Staroń. Jeśli się zarzuty potwierdzą, pożegnamy panią poseł, jeśli nie, to będziemy jej pomagali, aby mogła wygrać tę sprawę - podkreślił.