Czy na pokładzie "Kurska" była broń nuklearna?
Przedstawiciel rosyjskiej marynarki wojennej powiedział w środę, że na pokładzie "Kurska", okrętu podwodnego, który zatonął na Morzu Barentsa, nie było broni nuklearnej. Zdementował w ten sposób wcześniejsze doniesienia norweskiej agencji prasowej NTB na temat broni znajdującej się w okręcie atomowym.
04.04.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Agencja powołała się na rosyjskiego eksperta z komisji, która prowadzi śledztwo w sprawie zatonięcia "Kurska" na Morzu Barentsa. Członek rosyjskiej komisji Grigorij Tomczin potwierdził, że broń atomowa była na pokładzie "Kurska". Dodał, że jest już zmęczony "tajemniczością" wokół wraku. Wojskowi powinni zdobyć się na otwartość - oświadczył Tomczin.
To absurd. Nigdy nie ma głowic nuklearnych na pokładzie okrętu podwodnego, który uczestniczy w ćwiczeniach morskich - powiedział tymczasem pragnący zachować anonimowość wysoki oficer marynarki wojennej. Norweski inżynier Harald Ramfjord, który uczestniczy w planowaniu akcji podniesienia z dna wraku "Kurska", powiedział, że widział tajne rosyjskie dokumenty, które potwierdzają obecność broni atomowej na pokładzie. Rzecznik rosyjskiej marynarki wojennej odmówił skomentowania tych doniesień.
Rosyjski wicepremier Aleksiej Kudrin zapewnił w środę, że rząd znajdzie pieniądze na sfinansowanie operacji wydobycia okrętu atomowego "Kursk" z dna Morza Barentsa.
Jeśli fundusz "Kursk" nie zdoła zebrać odpowiednich środków, to my sami sfinansujemy tę operację - podkreślił Kudrin. Kursk zatonął na Morzu Barentsa w sierpniu ub. r., po wybuchu, którego przyczyny do tej pory nie zostały wyjaśnione. Zginęło 118 marynarzy. (jd)(kar)