Czy można znienawidzić własny kraj?
Polska przez wiele lat funkcjonowała w mojej świadomości przede wszystkim jako moja ojczyzna. Lepsza czy gorsza, ale ojczyzna. Hymn, flaga czy historia Polski były zawsze tym czymś do czego podchodziłem z szacunkiem. Podobnie traktowałem wszelkie instytucje tego państwa czyli Sejm, Senat i inne organy państwowe. Niedawno zauważyłem, że to się zmienia. Szacunek mam już tylko dla flagi i hymnu.
Od pewnego czasu zajmuję się szeroko rozumianym dziennikarstwem. Piszę czasem sarkastyczne felietony lub komentarze do bieżących wydarzeń politycznych. Im więcej tego piszę tym poważniej się nad wszystkim co mnie otacza zastanawiam. Po tym zaś jak opublikowałem kolejny zjadliwy felieton czytelnicy w internecie podpisali się pod nim różnie, ale zdecydowana większość była raczej skłonna przychylić się do moich tez o ciężkiej chorobie toczącej polską rzeczywistość. Wśród tych wszystkich opinii wyrażonych przez ludzi podobnych do mnie pojawiły się też hasła “Wszyscy wiemy, ze jest źle, to oczywiste!”, “Krytykować najłatwiej, zmień coś!”
Ten tekst miał być kolejną ironią na temat naszego kraju, ale ironię zostawię na następny tydzień. Dotarło bowiem do mnie, że ja już próbowałem coś zmienić. Próbowałem służyć Państwu jako policjant, próbowałem poprawiać Polskę jako młody człowiek zaangażowany w jakąś politykę, próbowałem nawet zdobyć wykształcenie. Czego ja mam jeszcze próbować Rodacy?
W Policji zobaczyłem pijaństwo i łapownictwo takie, że głowa boli. Polityka w Polsce to zajęcie dla ludzi już ustawionych, młody człowiek może na serio niewiele. Jedyne “nowości” jakie pojawiają się na polskiej scenie politycznej to skrajni populiści albo reaktywacja endecji. Wcale mnie to nie dziwi. Skończenie studiów to jedyna rzecz której na pewno nie zarzucę chociaż rujnuje mnie to materialnie i ciąży jak kula u nogi. Znalezienie normalnej pracy bez złodziejskich układów to cud. Pieniądze zarabiam jedynie dzięki własnej inicjatywie którą aparat państwowy chce zabić już w zarodku.
Niebawem minie rok jak poznałem pewnych sympatycznych ludzi ze Stanów Zjednoczonych. Często z nimi rozmawiam korzystając z możliwości jakie daje internet, za kilka dni lecę do nich z wizytą. Jak tak sobie od czasu do czasu rozmawiamy o naszych problemach życiowych to mam wrażenie jakbym rozmawiał z istotami z innej planety. Stosunkowo młodzi ludzie, małżeństwo (30-35 lat). On pracuje w domu jako programista komputerowy, praca zdalna. Ona pomimo, że wykształcona i z doświadczeniem jako nauczyciel po urodzeniu dwójki dzieci zajęła się domem i wychowywaniem potomstwa. Spory dom w Texasie, przed domem samochód za około 35,000 USD. Ostatnio w rozmowie powiedzieli mi, że odłożyli trochę cenciaków i kupili sobie nowy telewizor. Pięćdziesiąt cali. Ile Wy musielibyście odkładać na taki telewizor? Ci ludzie są zupełnie normalni, skromni, spłacają kredyt za dom, wychowują dzieci, chodzą do kościoła. Mają także problemy finansowe. Ale na Boga jedynego jakie to są problemy?
W paszporcie mam wizę amerykańską na 10 lat i.... zastanawiam się czy można znienawidzić własny kraj?
Klaudiusz Szymańczak