Czy lekarze z Tworek muszą siedzieć areszcie?
62-letnią ordynator ze szpitala w Tworkach
tydzień po aresztowaniu przewieziono do cywilnej poradni na
badania. Skutą łańcuchem za ręce i nogi jak najgroźniejszego
bandziora prowadzono ją między pacjentami - relacjonuje "Gazeta
Wyborcza".
Dziennik pisze, że od ośmiu miesięcy siedzi w areszcie dwoje lekarzy - 62-letnia dr Urszula L. i 59-letni dr Andrzej Sz. ze znanego szpitala psychiatrycznego w Tworkach pod Warszawą. Oboje mają ponad 30-letni staż. Urszula L. była ordynatorem.
Obojgu prokurator zarzucił wydanie dla sądu za łapówkę fałszywej opinii psychiatrycznej o Stanisławie G., piekarzu z Ostrołęki. Stanisław G. trafił do Tworek w 2000 r. Był sprawcą wypadku, w którym zginęły dwie osoby. Został skazany na osiem lat.
Ordynator Urszula L. i dr Andrzej Sz. na zlecenie sądu badali wtedy, czy piekarz może siedzieć. Napisali, że na razie nie, bo cierpi na depresję i ma myśli samobójcze. Ich opinię zakwestionowali inni specjaliści. Skazany trafił za kratki i do dziś siedzi.
Czy lekarze są winni - nie wiemy. Wiemy, jak są traktowani - zaznacza "GW". Od dnia aresztowania prokurator nie przesłuchał ich ani razu.
62-letnią dr Urszulę L. tydzień po aresztowaniu przewieziono do cywilnej poradni na badania. Skutą łańcuchem za ręce i nogi jak najgroźniejszego bandziora prowadzono ją między pacjentami.
Innego dnia znów skuta dr Urszula L. została przewieziona do sądu w podwarszawskim Otwocku. Trafiła na policyjny "dołek", a potem na salę rozpraw, gdzie jako lekarz psychiatra wystawiła opinię innemu podejrzanemu. Urszula odczuła to jako skrajne upokorzenie- mówi jej siostra cioteczna.