Czy kandydat na prezesa IPN chciał wyeliminować konkurenta?
Klub PiS żąda od wybranego przez Sejm na prezesa IPN Janusza Kurtyki wyjaśnienia informacji w sprawie wydania przez krakowski oddział IPN, którym kierował, dokumentów obciążających Andrzeja Przewoźnika. Politycy PiS zapowiadają, że jeśli Kurtyka wprowadził ich w błąd, to rozważą wycofanie poparcia dla jego kandydatury. W przyszłym tygodniu ma nad nią głosować Senat.
Przewoźnik wykluczony i oczyszczony Na początku lipca były działacz opozycji i szef krakowskiej PO Zbigniew Fijak przekazał "Rzeczpospolitej" notatkę byłego kaprala SB Pawła Kosiby, który twierdził, że Przewoźnik był jego agentem. Fijak otrzymał dostęp do materiałów obciążających Kosibę jako członek zespołu badawczego Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego kierowanego przez prof. Tomasza Gąsowskiego. We wrześniu Przewoźnik został wykluczony z konkursu na prezesa Instytutu. Powołano się na ustawę o IPN, która dyskwalifikuje kandydata, jeśli w archiwach istnieje choć najmniejsza wzmianka o jego możliwych związkach z tajnymi służbami PRL. W listopadzie Sąd Lustracyjny oczyścił Przewoźnika z zarzutów o współpracę.
Najnowszy "Newsweek" poinformował, że dotarł do dokumentów, według których zgodę na udostępnienie Fijakowi akt krakowski IPN wydał nie w grudniu 2004 roku, czyli przed deklaracją Przewoźnika o starcie w konkursie na prezesa IPN - jak utrzymywał Kurtyka, ale w czerwcu 2005 roku - czyli miesiąc po deklaracji Przewoźnika o starcie.
Czysty przypadek - Jestem gotów raz jeszcze przedstawić wszelkie niezbędne dokumenty. Fijak wystąpił o udostępnienie dokumentów 3 grudnia ubiegłego roku i otrzymał na to zgodę. Decyzję w tej sprawie podjął naczelnik pionu archiwalnego. Fijak po materiały zgłosił się dopiero 21 czerwca. Wtedy podpisana została decyzja administracyjna o ich wydaniu - tłumaczy Kurtyka. Dlaczego dokumenty czekały w archiwum krakowskiego IPN w Wieliczce aż pół roku? - Wcześniej nie były mi potrzebne. To ja wyznaczyłem ten termin, a nie IPN. Sięgnąłem po dokumenty, gdy zwrócili się do mnie dziennikarze "Rzeczpospolitej" szukający materiałów dotyczących inwigilacji środowiska "Tygodnika Powszechnego" przez SB - przekonuje Fijak. - Nie miałem pojęcia, że znajdę wnich coś na Przewoźnika. W"notatce Kosiby" na jego temat jest jedno zdanie. To przypadek, że trafiłem na nią akurat w czerwcu. Kurtyka nie miał zmoim pozwoleniem na dostęp do akt nic wspólnego.
Bez cenzury Kurtyka wiedział, że Fijak zamierza upublicznić materiały obciążające Przewoźnika. Poinformował o tym prezesa IPN prof. Leona Kieresa. - Kurtyka zadzwonił do mnie mówiąc, że Fijak otrzymał materiały IPN izamierza dać je prasie - przyznaje prof. Kieres. - To był mój obowiązek. Fijak poinformował mnie o swoich planach, a ja uprzedziłem o tym prezesa - mówi Kurtyka. Szef krakowskiego oddziału IPN pytany, czy wiedział, że w aktach udostępnianych Fijakowi znajdują się materiały obciążające Przewoźnika, uchyla się od odpowiedzi. - Nie zapoznawałem się tym zbiorem. Nie oznacza to, że kierownictwo IPN nie zdaje sobie sprawy, że w niektórych dokumentach mogą znajdować się informacje kłopotliwe dla osób publicznych. To były akta jawne. Zablokowanie procedury ich udostępnienia byłoby stosowaniem cenzury - podkreśla. Kur tyka spotka się dziś w Warszawie z politykami Prawa i Sprawiedliwości.
Wojciech Harpula