Czy Francuzów czeka powtórka z pierwszej tury wyborów w 2002 roku?
Czy Francuzów czeka 22 kwietnia powtórka z I tury wyborów prezydenckich w 2002 r., kiedy - ku ich zaskoczeniu - do dalszej rozgrywki przeszedł skrajnie prawicowy lider Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen i ówczesny prezydent Jacques Chirac? W tym roku również nie można wykluczyć niespodzianek, gdyż wciąż ok. 30% uprawnionych nie wie, na kogo zagłosuje.
"Egzotyka gwarantowana" - pisze lewicowy "Liberation", komentując zainteresowanie w świecie wyborami we Francji.
Tygodnik "L'Express" niedawno zamieścił satyrę dotyczącą wiarygodności sondaży przedwyborczych. "Chirac prezydentem? Można umrzeć ze śmiechu! Le Pen w drugiej turze? Można umrzeć ze śmiechu!" - tak mniej więcej według czasopisma przedstawiały się badania opinii społecznej przed laty. I żadna z tych prognoz nie okazała się prawdziwa.
Dlatego też dziś Francuzi są bardziej powściągliwi, jeśli chodzi o ufność w rezultaty sondaży. W okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory prezydenckie codziennie we francuskich mediach pojawia się kilkanaście badań różnych ośrodków, instytutów, portali internetowych i teleankiet próbujących na różnych podstawach określić preferencje wyborcze obywateli V Republiki.
Wśród wyborców mniej zdecydowanych krążą ponadto e-maile z ankietami, które po odpowiedzi na serię pytań - najczęściej dotyczących programów wyborczych startujących w wyścigu prezydenckim polityków - wytypują za nich najodpowiedniejszego kandydata.
Rolę badania opinii spełniają też rozwieszone na ulicach plakaty 12 kandydatów startujących w niedzielnej pierwszej turze. W większości plakaty wyglądają jak nowe, jednak w wielu miejscach te z wizerunkami faworytów sondaży - a więc reprezentanta centroprawicy Nicolasa Sarkozy'ego, socjalistki Segolene Royal, centrysty Francois Bayrou oraz ekstremisty Jean-Marie Le Pena - są pokreślone, oblepione naklejkami, czy po prostu zniszczone.
Patrząc na nie, wydaje się, że najwięcej przeciwników zebrał Sarkozy. Zaraz po nim uplasował się Bayrou, którego plakaty opatrzono przezwiskiem "hochsztapler". Royal na wielu afiszach dorobiła się wielkiego, czerwonego nosa klauna. Najmniej poszkodowany zdaje się być Le Pen.
Szef Frontu Narodowego, który w wyborach prezydenckich w roku 2002 wzbudził największe zaskoczenie przedostając się do drugiej tury podkreśla, że nie wierzy w sondaże i powtórzy swój wyczyn z poprzedniej elekcji. W wywiadzie udzielonym w środę dziennikowi "Metro" Le Pen nie wyklucza, że ilością otrzymanych głosów przebije nawet faworyta wszystkich ankiet, Nicolasa Sarkozy'ego.
Znany z ksenofobicznych i antysemickich wypowiedzi Le Pen w pierwszej turze wyborów z 21 kwietnia 2002 roku zdobył 16,86% głosów i wyeliminował ówczesnego kandydata lewicy Lionela Jospina. W drugiej turze przegrał z obecnym prezydentem Francji Jacquesem Chirakiem.
Obecne sondaże, choć różnią się szczegółowymi wynikami, w większości jednak przedstawiają kandydatów w tej samej kolejności. Według najnowszego badania grupy BVA-Orange-Presse, Sarkozy może liczyć na 29% głosów, Royal na 25%, Bayrou na 15%, a Le Pen na 13%. (sm)