Czy będziemy importować z rzeczywistości wirtualnej?
Podróżując po internecie, natknąłem się ostatnio na nietypową usługę. Otóż na stronie exporttoworld.net można dokonać importu przedmiotów z Second Life do naszego świata. Oznacza to ni mniej ni więcej, że nieprawdziwe przedmioty przenosimy do prawdziwej rzeczywistości. Zdziwieni? Przecież dookoła nas pełno jest takich importerów.
Zacznijmy choćby od otwierającej serwisy informacyjne sprawy "Bolka". Bez usług exporttoworld poważne problemy napotkałaby próba udowodnienia agenturalnej przeszłości Wałęsy. A tak? Proszę bardzo: potrzebne prawdziwe dokumenty? - klik i są. Potrzebna tajemnicza taśma? - już się robi. Taśma w rzeczywistości niestety nie zarejestrowała niczego kompromitującego dla byłego prezydenta, ale wystarczy szybka wizyta w Second Life i już nie ma żadnych wątpliwości, że nawet nieistniejąca taśma staje się koronnym dowodem.
Dla równowagi obrońcy Lecha Wałęsa wyeksportowali z wirtualnych światów swoich marzeń jego obraz jako niezłomnego obrońcy demokracji. Ten proces był nieco bardziej skomplikowany od zwykłego eksportu do świata. W Second Life należy znaleźć bowiem w tym przypadku nie tylko odpowiednie miejsce, ale również czas, w którym występuje idealny Wałęsa.
Ale nie skupiajmy się na historii. Równie ważna jest przyszłość. Dlatego już jakiś czas temu doświadczeni gracze wyeksportowali do naszego świata wspaniałą wizję rozwoju polskiej infrastruktury przed planowanymi mistrzostwami Europy w Polsce i na Ukrainie. Decydenci UEFA łyknęli wirtualne stadiony jak prawdziwe i teraz zaczynają się nieco niepokoić.
Bez powodu. Jeśli stadiony nie powstaną w rzeczywistości - wykorzystamy wirtualne. I zagrają na nich wirtualne drużyny. W takich mistrzostwach Europy moglibyśmy mieć szanse. W końcu wymarzyliśmy sobie przed tegorocznymi mistrzostwami polski piłkarski dream team, który w naszych wirtualnych mistrzostwach otarł się o złoty medal. Niestety po wyeksportowaniu do rzeczywistości gracze okazali się z drewna. Na razie artefakty importowane z Second Life nie dorównują rzeczywistości.
Mogą się o tym przekonać choćby kierowcy, których - swoją wizją dynamicznego rozwoju sieci drogowej - przekonał przed ostatnimi wyborami Donald Tusk. Obecnie okazuje się, że chodziło mu głównie o drogi importowane z rzeczywistości wirtualnej (która - tak samo jak kampania wyborcza - rządzi się własnymi prawami). O tyle nie ma z tym problemu, że na importowanych z Second Life paliwach w rzeczywistości daleko się nie pojedzie, a te prawdziwe niedługo będą za drogie na to, by autostrady do czegokolwiek były komuś potrzebne.
Jak więc widać, idea eksportowania do Polski rzeczywistości wirtualnej jest dość popularna i w miarę zbliżania się wyborów prezydenckich będzie z pewnością zyskiwać na popularności. Rzeczywistość wirtualna, w przeciwieństwie do tej rzeczywistej, jest w stanie zadowolić wszystkich - możemy być wszyscy piękni i bogaci, a nawet zdrowi - co dodatkowo zdejmuje z bark premiera problem minister Kopacz. Powszechna miłość może kwitnąć bez krępacji - wystarczy klikać.
Niestety jest w tym wszystkim jeden poważny brak. Strona exporttoworld.net nie zapewnia możliwości eksportu osobników z naszego świata do Second Life.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska