Czy babcia wiedziała o śmierci Szymka z Cieszyna?
To ona zajmowała się Szymusiem i jego rodzeństwem - dziećmi swojego syna Jarosława R. (42 l.). Ona, upoważniona przez Beatę Ch. (41 l.), matkę jej wnuków pobierała na nie zasiłek z opieki społecznej. Także wtedy, gdy Szymuś już nie żył. Co skrywa Zenobia R.? Czy domyślała się lub wiedziała o zbrodni? Zdjęcie chłopczyka uderzająco podobnego do malca znalezionego nad stawem w Cieszynie policjanci dostali właśnie od niej. Czy Zenobia R. mogła tego nie zauważyć? Śledczy będą żądać od niej odpowiedzi na te i wiele innych pytań...
Zenobia R. jest matką Jarosława R. Ma też starszą córkę Małgorzatę. – Tej córki nie było tu przez wiele lat. Nigdy nie traktowała równo swoich dzieci. Jarusiowi wybaczała winy, nawet to, że kiedyś okradł sąsiadkę z renty. On był jej oczkiem w głowie. Małgosia wychowywała się u babci. Poszła w odstawkę – mówią sąsiedzi z os. Syberka w Będzinie, gdzie mieszka Zenobia R. – Ona znała wszystkie grzechy swego syna. Mieszkała pod jednym dachem z jego wszystkimi kobietami. Z pierwszą żoną, z konkubiną, którą po roku wyrzucił z dziećmi na ulicę, no i przez dwa lata z Beatą Ch. O swoim synu wie wszystko, musiała znać tajemnicę związaną ze śmiercią Szymonka – mówią ludzie.
Zenobia R. nie chce z nikim rozmawiać. Drzwi nie otwiera, komórki też nie odbiera. Szymonka znała doskonale. Gdy chłopczyk miał kilka miesięcy, jej syn i Beata Ch. wyprowadzili się do kamienicy przy ul. Piłsudskiego. Ostatni raz widziała dziecko w Wigilię 2009 r. Potem prawdopodobnie już nie. Czy nie pytała jego rodziców co się stało? Dlaczego nie zaniepokoiło ją zniknięcie dziecka? Która babcia nie będzie dopytywać o swojego wnuka?
– Jak Szymonka nie było, to nam mogli wciskać kit, że dziecko jest u ojca Beaty, albo w szpitalu. Ale swojej matce Jarek by nie skłamał – mówią sąsiedzi Zenobii R. – W ostatnim czasie, nim cała sprawa wyszła na jaw, Jarek tutaj często u matki nocował. Stąd koło 4 rano wyjeżdżał. Ona razem z nim w skarbówce pracowała. Jak mogła nie wiedzieć co się stało z dzieckiem? – pytają ludzie.
Jak się również okazało, przez dwa lata zasiłek na Szymonka odbierała właśnie babcia Zenobia. Tak było do października ubiegłego roku. Potem matka chłopczyka złożyła dyspozycje, by zasiłek wpływał na jej konto. Gdy 12 czerwca pracownicy MOPS-u właśnie do niej zapukali, by uzyskać numer telefonu do jej syna. Podała go. To właśnie babcia Zenobia R. przyniosła dwa tygodnie temu zdjęcie Szymonka na policję i gdy zrobiło się głośno, to ona zgłosiła zaginięcie rodziców dziecka. Śledczym nasuwa się pytanie, czy to mogła być jej linia obrony. – Miała zdjęcie dziecka i telewizor w domu. Tyle razy pokazywano portret tego biednego chłopczyka ze stawu w Cieszynie. Nie spostrzegła podobieństwa? – pytają jej sąsiedzi.
Gdy sąd, na wniosek prokuratury aresztował rodziców Szymonka, ona zaopiekowała się jego siostrami - Wiktorią (6 l.) i Natalią (3 l.). Dziewczynki jednak u babci spędziły tylko 3 dni. Sąd w Będzinie postanowił, że powinny trafić pod opiekę rodziny zastępczej. Na czas jej znalezienia umieścił siostry Szymonka w placówce opiekuńczej. Dlaczego?
– Przeszukaliśmy mieszkanie rodziców dziecka i udało się zabezpieczyć niektóre dowody. Trwają czynności, przesłuchujemy świadków, nie mogę powiedzieć kogo, to tajemnica śledztwa – tyle tylko chciał powiedzieć Piotr Borgieł, prokurator z Bielska-Białej.
Polecamy również w internetowym wydaniu Fakt.pl: Waśniewska nie może znaleźć pracy. Nigdzie!