Czternastu żołnierzy USA zginęło w Iraku
Czternastu żołnierzy piechoty morskiej USA zginęło w zachodnim Iraku wskutek eksplozji przydrożnej miny pułapki. Był to jeden z najkrwawszych ataków na wojska amerykańskie od początku wojny irackiej.
Mina domowej roboty wybuchła w pobliżu pojazdu amfibijnego, którym marines jechali w pobliżu miasta Haditha, leżącego nad Eufratem, 220 km na północny zachód od Bagdadu. Zginął także cywilny tłumacz towarzyszący żołnierzom, a jeden żołnierz został ranny.
Dowództwo wojsk USA w Iraku podało, że żołnierze, wchodzący w skład 2. Pułkowej Grupy Bojowej marines, polegli podczas akcji dwa kilometry na południe od Hadithy.
Był to drugi poważny atak na Amerykanów w tym regionie w ciągu ostatnich trzech dni. W poniedziałek sześciu marines poległo podczas walk w pobliżu Hadithy, a siódmy zginął wskutek wybuchu bomby samochodowej w Hicie, 70 km na południowy wschód od Hadithy.
Prowincja Anbar, gdzie leżą oba miasta, jest matecznikiem antyamerykańskiej i antyrządowej partyzantki sunnickiej.
W grudniu zeszłego roku zamachowiec samobójca zabił 22 osoby, w tym 14 żołnierzy USA, gdy wysadził się w powietrze w kantynie w amerykańskiej bazie wojskowej w Mosulu na północy kraju. Był to najpoważniejszy atak na obiekt amerykański w Iraku od zakończenia głównych działań wojennych w kwietniu 2003 roku.
Według zestawień agencji Reutera, od początku wojny, czyli od 20 marca 2003 r., zginęło w Iraku co najmniej 1820 żołnierzy amerykańskich. W zeszłym miesiącu poległo ich przeszło 60, wielu w Anbarze.
Hadtiha i Hit leżą nad Eufratem, na szlaku, którym według dowództwa wojsk amerykańskich ekstremiści przenikają od granicy syryjskiej do centrum Iraku.
Wokół Hadithy od kilku miesięcy dochodzi do walk z partyzantami. Wojska amerykańskie przeprowadziły tam co najmniej dwie wielkie operacje, aby wyłapać rebeliantów oraz zlikwidować składy broni i punkty przerzutowe.