PolskaCzłowiek, który budował Pałac Kultury

Człowiek, który budował Pałac Kultury

W Sycowie mieszka "Budowniczy Pałacu Kultury i Nauki". Odznaczenie to prawie 50 lat temu otrzymał Antoni Goździk, którego efekty pracy do dziś można podziwiać na 13. piętrze PKiN.

Człowiek, który budował Pałac Kultury
Źródło zdjęć: © WP.PL

22.10.2009 | aktual.: 22.10.2009 10:20

Udział w budowie tego najwyższego budynku w Polsce pan Antoni, rocznik 1936, brał w latach 1957-1960, jako pracownik Poznańskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego nr 1 przy ul. Marchlewskiego 128.

Dlaczego oddelegowano właśnie jego? - Pojechali najlepsi z najlepszych. Dyrekcja wytypowała mnie, bo wykazywałem się sumienną pracą. Byłem z tego powodu bardzo dumny, czułem się wyróżniony - odpowiada. - Inna sprawa, że ja miałem wówczas 21 lat, natomiast starszych raczej nie kierowali - dodaje.

Trzy lata uczył się w technikum i dwa w szkole mistrzów budowlanych, gdzie nabył niezbędne mu uprawnienia.

Do Warszawy Antoni Goździk pojechał jako murarz-sztukator. - Z elementów gipsowych robiło się na sufitach różnego rodzaju dekoracje, wzory, szablony. Efekt mojej pracy do dziś jest widoczny na 13. piętrze. Wiem, bo z ciekawości kilkakrotnie później tam byłem. Tego już raczej nie zmienią - uważa. Przez trzy lata pracy w stolicy pan Antoni mieszkał na Zamku Królewskim, gdzie on i inni budowniczy byli zakwaterowani. - Pamiętam, że Pałac Kultury w stanie surowym już stał. Nie było jeszcze iglicy, którą dopiero montowano - tłumaczy.

Po powrocie z delegacji nadal mieszkał w Poznaniu. W 1961 r. wziął ślub, a dwa lata później przeprowadził się do Sycowa. Najdłużej, bo przez prawie 20 lat, pracował jako kierownik budowy w Techmie, w swym rodzinnym Ostrzeszowie. W Sycowie był pracownikiem Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej i jego głównym zajęciem było remontowanie mieszkań. Na emeryturę przeszedł w wieku 65 lat.

Miło wspomina lata swej ciężkiej pracy. Przyznaje, że w życiu się "naharował", ale gdyby mógł ponownie wybierać, jeszcze raz postawiłby na zawód murarza. - Dawał mi wiele powodów do satysfakcji, ale też sporo okazji do zagranicznych wyjazdów. Byłem m.in. w NRD, w Czechosłowacji i Związku Radzieckim. W Niemczech, to był inny świat, natomiast za naszą wschodnią granicą bieda z nędzą. Byli tam tacy, którzy mówili, że nas żywią, na co ja łapałem się za głowę, bo wiedziałem, ile do nich idzie naszej żywności. A w beczkach zamiast farb to na przykład szynki szły - przekonuje.

Syców, jako miasteczko, bardzo mu się podoba, ale martwi go co innego. - W Oleśnicy, Ostrzeszowie, Kępnie czy Twardogórze przemysł się rozwija, a u nas nic. Jesteśmy pustynią, na której tylko supermarkety powstają - ubolewa. - A przecież, gdy byliśmy powiatem, tyle zakładów u nas funkcjonowało. Pod względem ilości miejsc pracy i wysokości zarobków, to za komuny było lepiej - nie ma wątpliwości. Było też weselej. Dzień Budowlańca się obchodziło, do parku na zabawę mógł człowiek pójść, a teraz wszystko się pokończyło.

Panu Antoniemu przykro jest również patrzeć na postępującą dewastację, jakiej w Sycowie dopuszczają się młodociani wandale. - Kosze na śmieci poprzewracane, znaki drogowe powykręcane, kto to widział - denerwuje się.Na pytanie o najładniejszą budowlę w mieście z uśmiechem odpowiada: - Blok, w którym mieszkam, a więc przy ul. Kaliskiej 3.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)