Członkini OŚKi dla WP: przyznałabym prawa kobietom
Co by było, gdybyś... został prezydentem! Właśnie takie pytanie zadajemy co tydzień innej osobie - dużej lub małej, znanej lub nieznanej, poważnej i dowcipnisiowi. Sprawdzamy, co działoby się w naszym kraju, gdyby jego głową został ktoś zupełnie nie brany pod uwagę. Dziś o swojej alter-prezydenturze, specjalnie dla WP, opowiada Joanna Piotrowska, członkini stowarzyszenia OŚKa (Ośrodek Informacji Środowisk Kobiecych).
23.08.2005 | aktual.: 23.08.2005 13:14
Co jako prezydent zmieniłaby pani w naszym kraju?
Joanna Piotrowska: Prawa dla kobiet - równouprawnienie powinno stać się faktem, a nie nieustającą przedwyborczą obietnicą. Na pewno zajęłabym się takimi kwestiami, jak przemoc wobec kobiet – trzeba zmniejszyć jej skalę. Zajęłabym się edukacją seksualną i antykoncepcją, która powinna być powszechnie dostępna. No i ustawą antyaborcyjną, która jest w tej chwili strasznie restrykcyjna i godzi w najbiedniejsze kobiety, które w związku z tym, że nie mają pieniędzy, nie mają dostępu do skutecznej antykoncepcji.
A konkretnie, jakie byłby pani pierwsze rozporządzenie?
- Hmmm, to wszystko co wymieniłam jest ważne... Przyznałabym więcej pieniędzy dla organizacji, które zajmują się przeciwdziałaniem przemocy, na różnego typu warsztaty i szkolenia, które jej przeciwdziałają. Wprowadziłabym do szkół prawdziwą edukację seksualną, bez ideologii. To szalenie ważne. I zajęłabym się ustawą antyaborcyjną.
Jak wyglądałby projekt takiej ustawy pani autorstwa?
- W tej chwili z ustawą jest tak, że kobieta, która jest w trudnej sytuacji materialnej albo ciąża zagraża jej życiu, może o aborcję poprosić. Ale praktyka jest taka, że lekarze odmawiają wykonania zabiegu. A ja bym chciała, żeby to była ustawa bardzo łagodna, tzn. przede wszystkim żeby kobiety, które mają taki problem, miały gdzie się z nim zgłosić i żeby dostały tam poradę. Porada ta w razie, gdyby kobieta i tak nie chciała urodzić, umożliwiałaby jej usuniecie ciąży. Chciałbym, żeby to nie była ustawa, która zakazuje usuwania ciąży z przyczyn społecznych. Uważam, że kobieta powinna sama dysponować swoim życiem i swoim ciałem. I sama decydować, czy mieć dziecko czy nie, bo to ona ponosi konsekwencje jego urodzenia.
Czy przyznałaby pani sobie, jako prezydentowi, jakieś dodatkowe uprawnienia, których w tej chwili nie posiada?
- Nie.
A jakiejś grupie społecznej?
- Bardzo bym chciała, żeby większą uwagę zwracać na grupy dyskryminowane. Chodzi o dyskryminację ze względu na orientację seksualną, ze względu na pochodzenie, religię, płeć.. Na pewno większą uwagę zwracałabym na mniejszości.
Jakie uprawnienia przyznałaby im pani?
- Chciałabym, żeby wszystkie dyskryminowane grupy były uwzględniane w debacie publicznej, by wszyscy na różnych prawach mogli brać aktywny udział w życiu publicznym. Dlatego zadbałabym o tani i powszechny dostęp do Internetu, czyli rozwój społeczeństwa informacyjnego. Jest cała rzesza ludzi mieszkających na wsi i cała rzesza ludzi, którzy z różnych powodów nie mogą wychodzić z domu, czy to matki z dziećmi, czy to niepełnosprawni. Ludzie ci są odcięci od podstawowych informacji i tak naprawdę od pomocy, od wsparcia. Internet jest w Polsce wyjątkowo drogi i te osoby są tak naprawdę wykluczone. Priorytetem byłby dla mnie, żeby Internet był łatwo i powszechnie dostępny. Tani, albo nawet bezpłatny.
Czy myślałaby pani o powołaniu kolejnej komisji śledczej?
- Nie. Politycy powinni zajmować problemami, które są ważne w naszym kraju i na tym skupić swoje wysiłki. Bezrobocie, dyskryminacja, to realne problemy. Mnie nie interesują ani teczki, ani to, co jeden polityk powie drugiemu politykowi i co mu trzeci na to odpowie. Uważam, że to odwracanie uwagi od realnych, bardzo często tragicznych problemów, z którymi boryka się Polska.
A jeśli chodzi o podróże zagraniczne, do jakiego kraju uważa pani, że należałoby się po objęciu funkcji udać?
- Natychmiast do wszystkich krajów skandynawskich.
Jest jakiś powód?
- Jeśli chodzi o udział kobiet w życiu publicznym i o równouprawnienie, Skandynawowie zaszli najdalej. I od nich trzeba się uczyć. Społeczeństwo, w którym i kobiety i mężczyźni mogą powiedzieć, czego chcą, czego oczekują, jest społeczeństwem lepszym. Ludziom żyje się w nim lepiej.
A jak wyglądałby przyjęcie, które zorganizowałaby pani po objęciu prezydentury?
- Nie zrobiłabym przyjęcia. Natychmiast wzięłabym się do pracy.
Gdyby miała pani możliwość porozmawiania z prezydentem Bushem...
- Poprosiłabym go, żeby nie zmieniał ustawy umożliwiającej kobietom w USA dostęp do aborcji. Same ją sobie wywalczyły, więc nie powinien tego ruszać.
A jeśli chodzi o Putina?
- Chciałabym, żeby jego kraj był krajem demokratycznym, żeby społeczeństwo, którym rządzi, stało się społeczeństwem obywatelskim i miało prawo wyrażania swoich opinii, żeby miało prawo głosu.
Rozmawiała Bogumiła Szymanowicz, Wirtualna Polska