PolskaCzesław Kiszczak odsłania kulisy Okrągłego Stołu

Czesław Kiszczak odsłania kulisy Okrągłego Stołu

Idea Okrągłego Stołu i propozycje zmierzające do dopuszczenia Solidarności do władzy zostały przedstawione "S" przez stronę rządową - powiedział były szef MSW gen. Czesław Kiszczak.

Czesław Kiszczak odsłania kulisy Okrągłego Stołu
Źródło zdjęć: © PAP

02.02.2009 | aktual.: 04.02.2009 10:54

Kiszczak powiedział, że ideę Okrągłego Stołu przedstawił na spotkaniu z Lechem Wałęsą przy ul. Zawrat w Warszawie w sierpniu 1988 roku. - Mieliśmy rozmawiać w cztery oczy. Wałęsa w ostatniej chwili wziął sobie świadka - biskupa Jerzego Dąbrowskiego; więc ja w ostatniej chwili dołączyłem do rozmowy w uzgodnieniu z gen. Jaruzelskim Stanisława Cioska - powiedział gen. Kiszczak.

- I wtedy w czasie tej pierwszej rozmowy wyłożyłem ideę Okrągłego Stołu - podkreślił. - Powiedziałem mu: jak się dogadamy, to zrobimy za parę miesięcy wybory do parlamentu i wam gwarantujemy co najmniej 35% miejsc w Sejmie, to jest 161 posłów. Wy będziecie przez cztery lata uczyć się rządzić krajem, bo nie umiecie. Po czterech latach w 1993 roku będą kolejne wybory, po których rządził będzie ten, kto wybory wygra - powiedział Kiszczak.

Pytany czy przyczyną przystąpienia do rozmów były strajki z 1988 roku, Kiszczak odparł, że "te strajki były symboliczne". - Nie strajkowały całe zakłady, strajkowały wąskie grupy. Na stocznię Lenina, która tam parę tysięcy ludzi zatrudniała, 200 ludzi strajkowało. To było już nic, nie było krajowego poparcia. To samo było w Gdańsku, to samo w Katowicach - powiedział.

- Dochodziłem do wniosku, że władzę można zdobyć siłą, że władzę można utrzymać przez pewien czas przy pomocy karabinów i przy pomocy gazu i przy pomocy pałek milicyjnych, ale władzy nie można sprawować w nieskończoność przy pomocy pałek, że trzeba znormalizować polską scenę polityczną, że w Polsce cyklicznie odżywają strajki, w wyniku których władza używa siły, że giną ludzie, że są ranni - podkreślił.

- Potrzebowaliśmy parę miesięcy, żeby oswoić z tym 2,5 mln partię, kadry MON, MSW i 7,5 mln członków OPZZ - powiedział Kiszczak.

Zdaniem Kiszczaka, "Lech Wałęsa w trakcie rozmów w Magdalence, Wilanowie i Warszawie domagał się tylko jednej rzeczy - żeby poszło w publicznej wiadomości z pierwszego spotkania, że władze rozmawiają z Solidarnością i z nim jako przewodniczącym Solidarności i że gdzieś tam, w dalekiej przyszłości, władze rozpatrują projekt relegalizacji związku. - Można to było od ręki załatwić. Myśmy chcieli dać więcej i daliśmy więcej. Daliśmy całą władzę - powiedział.

Strona rządowa - jak podkreślił - zaproponowała "głębokie reformy ekonomiczne - wolny rynek, do którego mieliśmy dochodzić ewolucyjnie". - Uznaliśmy pluralizm, że w Polsce możliwe jest wielowładztwo równorzędne, że na takich samych prawach może rządzić Solidarność, zaproponowaliśmy drugą izbę parlamentu, o którą zabiegała opozycja. Krzyczano, że Rada Państwa jest niekonstytucyjna, daliśmy prezydenta - powiedział. - Wszystko, co opozycja chciała - dostała - podkreślił.

Odnosząc się do rozmów przy okrągłym stole powiedział, że "ludzie zaperzali się przy tych stolikach, Solidarność atakowała, władza się broniła". - Próbowali to rozładowywać działacze z Komitetu Centralnego Partii - nie dało rady - powiedział. - Zbieraliśmy się w Magdalence, byli z naszej strony czołowi przedstawiciele: na ogół był Ciosek, Reykowski, był prof. Bodnar, byłem ja. Byli też Mazowiecki, Geremek, Wałęsa, Kuroń, Michnik i wielu innych. I żeśmy w wąskim gronie ustalali i dochodziliśmy do rozwiązania. I to rozwiązanie, jako decyzja zaaprobowana przez Wałęsę i przeze mnie było przekazywane na Okrągły Stół już jako rzecz, którą trzeba zaklepać - podkreślił.

Do pata - jak powiedział - doszło w trakcie rozmów o związkach zawodowych, ile ich ma być, jakie mają mieć przedstawicielstwa. - Obawiano się, że prezydent będzie z naszej strony. Myśmy tego nie ukrywali, ja tego nie ukrywałem, że prezydent, jeżeli będzie nasz, to będzie stabilizatorem sceny politycznej, nie dopuści do awantur w kraju. Znowu były rozbieżności - powiedział.

Według Kiszczaka "gdyby nie było tej 'drugiej Magdalenki', to te rozmowy mogłyby się skończyć niczym". - Doszłoby do kolejnej awantury, za dużo było chętnych, by ten Okrągły Stół storpedować - powiedział. - Nagle w Solidarności obudziły się lwy i tygrysy. Chcieli jeszcze więcej niż im dali. I po stronie rządowej też się odezwały tygrysy, które twierdziły, że zbyt dużo dajemy, że stracimy władzę - podkreślił. - I słusznie się obawiali tego. Bo to zmierzało w prostej linii do oddania władzy - zaznaczył.

Podkreślił, że do rozmów Okrągłego Stołu podchodzono bardzo ostrożnie. - Nie było w Polsce odważnych ludzi, jedynym politycznym samobójcą w Polsce byłem ja. I ja miałem pełną świadomość czym się to skończyło na Węgrzech i w Czechosłowacji. Byłem jedynym człowiekiem, który mógł ośmielić pozostałych - powiedział. - Najlepszy dowód, że ścisłe kierownictwo państwa spotkało się z przedstawicielami rozmów okrągłostołowych dopiero 18 kwietnia - zaznaczył.

Przyznał, że wyniki wyborów z 4 czerwca 1989 roku były zaskoczeniem. - Ja nie miałem złudzeń, będąc szefem służby bezpieczeństwa państwa, kierując wywiadem wojskowym, kontrwywiadem wojskowym, milicją - miałem ogromny wgląd w nastroje społeczne. Wiedziałem, co dyszy za podszewką - powiedział Kiszczak - ale nie zakładałem, że to aż tak wypadnie".

- Nie zakładałem, że przepadnie lista krajowa - powiedział Kiszczak. - Wiedziałem, że "Solidarność" obiecała ludziom rzeczy, które ją pociągają i obawiałem się, że wielu ludzi da się na to nabrać, że wiele ludzi przeciw władzy zagłosuje i dlatego tak broniłem tych 65% - powiedział.

Zdaniem Kiszczaka "lista krajowa była opracowana fatalnie". - Kto wymyśla taką listę, która daje prawo wyboru człowiekowi, który uzyska nie ponad 50% głosujących, a uprawnionych do głosowania? - pytał Kiszczak. - Tak niektórzy ludzie byli pewni, że władza ma takie poparcie społeczne. Ja uzyskałem ponad 7 mln głosów i nie wszedłem do Sejmu, Rakowski otrzymał prawie 8 mln głosów i też nie wszedł, a do Sejmu weszli działacze Solidarności, którzy otrzymali po 500 głosów - powiedział.

- Na placówkach dyplomatycznych, w ambasadach i przedstawicielstwach Polski za granicą był kwiat kwiatów PZPR - działacze partyjni, ZSL, SD; kwiat MSW w nagrodę wysyłano do pracy wywiadowczej za granicą i w tych obwodach lista krajowa przepadła, wygrała tylko w jednym obwodzie - w Albanii - powiedział. - Kto nas wykreślił, wykreślali nas nasi ludzie, którzy też dali się nabrać na propagandę - powiedział.

- Społeczeństwo uwierzyło propagandzie Solidarności, że zbudujemy drugą Japonię, że Polska popłynie mlekiem i miodem - powiedział. - Wałęsa też był za socjalizmem, Mazowiecki też był za socjalizmem. Ta wrogość do socjalizmu urodziła się później. Wierzono, że wszystkie przywileje zostaną utrzymane i dodane nowe. Kto by tego nie chciał? - pytał Kiszczak.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)