Czesi w Wigilię wypatrują "złotego prosiątka"
Czy w kraju, którego ponad 60 procent mieszkańców deklaruje się, jako ateiści obchodzone jest Boże Narodzenie? Okazuje się, że tak. I nie jest to jedynie korzystanie z dni wolnych, ale coraz bardziej widoczny powrót do ludowych tradycji i zwyczajów - nawet, jeśli są to obrzędy nie do końca dla świętujących zrozumiałe. Jak zatem Czesi świętują narodziny Jezusa Chrystusa?
- Boże Narodzenie i przygotowanie do niego, to wielkie święto całej rodziny, a przygotowania zaczynamy już w czasie adwentu - mówi pochodzący z Morawy Marian Holiš.
Zapomniane tradycje
Przed kilkoma laty w Czechach pojawił się zwyczaj, który w Polsce znany jest tylko i wyłącznie z kościoła. Chodzi mianowicie o wieńce adwentowe. Podczas gdy w Polskich świątyniach wielkie wieńce z czterema świecami stoją przed ołtarzem, Czesi samodzielnie robią małe wieńce i ustawiają je na stołach w swoich domach. Specjalny ceremoniał towarzyszy też zapalaniu świec. Najczęściej jest ona zapalana w gronie znajomych zaproszonych specjalnie na tę okazję. Jest to o tyle niezwykłe, że Czesi niechętnie zapraszają kogokolwiek do swojego domu.
Kolejną nowym, aczkolwiek ciekawym zwyczajem jest wysyłanie sobie życzeń z okazji nadejścia kolejnej niedzieli adwentowej. Do jego pojawienia się i rozwoju przyczyniła się współczesna technika - o wiele łatwiej przychodzi składanie adwentowych życzeń za pośrednictwem smsa - niż wysyłanie świątecznych kartek pocztowych.
Adwent to również czas przygotowań kulinarnych. Przez cztery tygodnie nasi południowi sąsiedzi pieką ciasteczka (nazywane "cukrovi"), które znajdą się w czasie świąt na stołach. Jednak nie wszyscy mają czas na to, by stać przy stolnicy i wyrabiać ciasto. Dlatego inni mogą sobie przed świętami "dorobić". - Co roku mam zamówienia na kilka tysięcy ciastek - mówi Šarka Flaxova, która, na co dzień pracuje, jako informatyk. - Jeden klient zamawia zazwyczaj od kilkudziesięciu do kilkuset ciastek. Piekę około dziesięciu rodzajów różnych słodkości. Kosztuje mnie to bardzo dużo pracy, ale to jest niesamowite uczucie, kiedy przez cały Adwent w mieszkaniu unosi się zapach ciastek i słodyczy - zapewnia.
Schabowy, choinka, karp i "złote prosiątko"
Przygotowania to oczywiści również obowiązkowe w tym czasie prezenty, choinka i karp. Choinka to najczęściej jodła lub świerk - oczywiście naturalne. Kupienie w Czechach sztucznej choinki nie jest niemożliwe, ale jednak bardzo trudne. Poza tym - dość niskie ceny naturalnego drzewka sprawiają, że zapewnienie sobie świątecznego nastroju nie jest tak trudne.
Karp - podobnie jak w Polsce - jest raczej elementem tradycji niż kulinarnych gustów. Czesi podobnie jak wielu Polaków narzekają na to, że ryby nie są najlepszej jakości i często po prostu śmierdzą mułem. Dlatego obok królewskiej ryby na wigilijnym stole obowiązkowo pojawia się kotlet schabowy.
24 grudnia jest najważniejszym dniem świąt. Dlatego w Czechach jest to dzień ustawowo wolny od pracy. Kulminacyjnym punktem jest wieczerza wigilijna, do której przygotowania trwają cały dzień. Tego dnia obowiązuje też ścisły post, który wiąże się z legendą. Kto przez cały dzień nie będzie niczego jadł, temu wieczorem pokaże się "zlate prasatko" (złota świnka), która przebiegając po suficie lub ścianie będzie zwiastować szczęście i powodzenie w nowym roku. Kolacja - pierwsza gwiazdka
Do wieczerzy wigilijnej zasiada się podobnie jak w Polsce - kiedy na niebie pojawi się pierwsza gwiazda. Jednak w odróżnieniu od polskiej uczestnicy spotkania nie łamią się opłatkiem, a pod obrusem nie ma siana. Za to pod talerzem każdy domownik ma umieszczony banknot, który w następnym roku ma mu zapewnić finansową stabilność. Kwota zależy od pozycji w domu - najwięcej pieniędzy ląduje pod talerzem głowy rodziny. Często obok banknotu kładzione są też łuski karpia - na szczęście.
Kiedy wszyscy skończą jeść ojciec rodziny specjalnym dzwoneczkiem daje znać, że pora wstać i przejść do drugiego pokoju, w którym na domowników czeka udekorowana choinka, a pod nią leżą prezenty. Prezenty, zgodnie z czeską tradycją, przynosi mały Jezus. Później wszyscy wspólnie śpiewają kolędy i tradycyjne pieśni bożonarodzeniowe.
Ciekawe zwyczaje łączą się z pasterką. Ze względu na niewielką liczbę kapłanów msza o północy odbywa się tylko w niewielu świątyniach. Również niewiele osób traktuje to, jako nabożeństwo religijne, a raczej, jako wydarzenie "kulturalne". Dlatego przez cały czas trwania Mszy, do kościoła przychodzą i wychodzą z niego kolejne osoby, które pojawiają się tam tylko po to, żeby obejrzeć świątynię, szopkę betlejemską i zagrzać się. Na pasterce pojawia się za to bardzo dużo młodych osób. - Bardzo często chodzi tylko o to, żeby następnego dnia nie być zmuszonym do pójścia do kościoła z rodzicami - żartuje Marian Holiš.
"Czesi jadą na chałupy"
Kolejne dwa dni świąt koncentrują się wokół odpoczynku i odwiedzania znajomych. Bardzo wiele osób wyjeżdża "na chałupy" (czeskie odpowiedniki daczy lub domków letniskowych) lub w góry na narty.
Do świątecznych zwyczajów należy też zdobienie domów gałązkami jemioł, wróżenie z łupanych po kolacji włoskich orzechów (zdrowe orzechy wróżą powodzenie) czy odczytywanie z rzuconych za siebie skórek jabłka imienia przyszłego małżonka (wróżą, oczywiście panny).
Tak jak Polskie święta nie istnieją bez "Kevina samego w domu", tak nasi południowi sąsiedzi nie wyobrażają sobie Bożego Narodzenia bez tradycyjnych czeskich bajek dla dzieci, które telewizja nieprzerwanie emituje kolejnym pokoleniom.
Rodzina jest najważniejsza
Skąd bierze się tak mocne uczestniczenie w obrzędach o charakterze religijnym? - Kiedy naród jest niewierzący, to stara się jakoś zapełnić tę pustkę - wyjaśnia Marian Holiš. - Dlatego chyba tak chętnie przyjmujemy i kultywujemy nie tylko chrześcijańskie zwyczaje, ale wszystkie inne, które wiążą się ze świętami - dodaje.
Jak widać, czeskie Boże Narodzenie niewiele różni się od polskiego. Szczególnie, jeżeli chodzi o jego rodzinny charakter. Co ważne - to właśnie więzi rodzinne są dla Czechów w tym czasie najważniejsze. Dlatego wielu z nich zapomina na ten czas o swojej religijnej obojętności i stara się by ostatnie dni grudnia były tak ciepłe jak to możliwe.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Tomasz Dawid Jędruchów z Pragi