"Część ustawy o CBA jest sprzeczna z konstytucją"
Część definicji korupcji z ustawy o CBA oraz rozporządzenie premiera, na mocy którego CBA może mieć wgląd w bazy danych innych instytucji państwowych, są sprzeczne z konstytucją - oświadczył w Trybunale Konstytucyjnym przedstawiciel Prokuratora Generalnego.
22.06.2009 | aktual.: 22.06.2009 14:14
Wcześniej minister Jacek Cichocki z kancelarii premiera zaprezentował stanowisko, w myśl którego nie narusza konstytucji rozporządzenie z czasów, gdy premierem był Jarosław Kaczyński, że CBA może uzyskiwać wgląd w informacje i bazy danych, nie wnosząc o to każdorazowo, lecz na mocy porozumienia z taką instytucją. - Według prokuratury takie porozumienie nie trzyma standardów konstytucyjnych - oświadczył w TK prok. Wojciech Sadrakuła z Prokuratury Krajowej.
Prokuratura kwestionuje też część definicji korupcji zawartej w ustawie o CBA, która określa zakres działania tej służby. Chodzi o ten fragment definicji, który pozwala CBA na ściganie korupcji w podmiotach prywatnych, nawet jeśli nie chodzi o publiczne pieniądze. To także według prokuratury wykracza poza konstytucyjny standard.
- CBA broni się samo swoją działalnością - przekonywał poseł Andrzej Dera (PiS), prezentując stanowisko sejmu do skargi Lewicy na ustawę o CBA. - Sprawa doktora Mirosława G. czy posłanki Beaty S. to jest dowolna interpretacja wnioskodawców. Musimy patrzeć na całość działalności tej służby, która jest instytucją potrzebną i spełniającą standardy konstytucyjnej oraz europejskie - mówił Dera. Nawiązywał do słów Ryszarda Kalisza (SLD), który podawał przykłady świadczące o politycznym uwikłaniu CBA: sprawę kardiochirurga ze szpitala MSWiA, któremu zarzucono korupcję i zabójstwo pacjenta (proces o korupcję się toczy, zarzut zabójstwa prawomocnie upadł), czy b. posłanki PO Beaty Sawickiej, zatrzymanej tuż przed wyborami (Sawicka czeka na proces).
SLD zaskarżyło też rozporządzenie wydane jeszcze przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Na jego mocy CBA może - zawierając dwustronne umowy - mieć bieżący dostęp do wielkich baz danych, np. z ZUS - i to z pominięciem zasady, by każdorazowo występować z wnioskiem o udostępnienie takich danych. Według SLD takie wnioski to gwarancja praw obywatelskich i spełnienie wymogów ustawy o ochronie danych.