Czerwona strefa. Nowy Sącz ma dosyć obostrzeń. "Sensowność takiego postępowania stoi pod znakiem zapytania"
Nowy Sącz od tygodni jest objęty restrykcjami związanymi z czerwoną strefą. Prezydent miasta w rozmowie z WP przyznaje, że ludzie są tym już zmęczeni, a przedsiębiorcy "cierpią". - W ciągu ostatnich 5 dni liczba nowo zakażonych jest jednocyfrowa - podkreślił Ludomir Handzel.
Dziewiątego sierpnia na terenie Nowego Sącza wprowadzono obostrzenia związane z czerwoną strefą. Mieszkańcy od blisko miesiąca muszą nosić maseczki nawet na ulicy. W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że restrykcje dla miasta zostaną przedłużone.
- Informacja o pozostaniu Nowego Sącza w czerwonej strefie to oczywiście zła informacja. W ciągu ostatnich 5 dni liczba nowo zakażonych jest jednocyfrowa, natomiast liczba ozdrowieńców dwucyfrowa. Oznacza to stały spadek liczby aktywnie zakażonych - komentuje w rozmowie z WP prezydent miasta Ludomir Handzel.
I podkreśla, że mieszkańcy Nowego Sącza są "odpowiedzialni i rozsądni". - Jesteśmy zmęczeni noszeniem w ciepłe, letnie dni maseczek. Stosujemy się do tych wymogów, choć czasem sensowność takiego postępowania stoi pod znakiem zapytania – np. w czasie jazdy na rowerze czy spacerów - przyznaje.
Czerwona strefa. Nowy Sącz jest "gotowy na różne scenariusze"
Urzędy i szkoły w mieście są otwarte. Ale cierpią przedsiębiorcy. W miastach pozostających w czerwonej strefie nie wolno organizować wydarzeń kulturalnych czy targów. Na przyjęciach może się bawić maksymalnie 50 osób.
- Nie planujemy żadnego zaostrzenia obostrzeń, choć oczywiście sytuacja jest dynamiczna od kilku miesięcy i jesteśmy gotowi na różne scenariusze. Generalnie jestem jednak optymistą i mam nadzieję, że wkrótce odetchniemy pełną piersią - powiedział prezydent Nowego Sącza.