ŚwiatCzeczeni ofiarą "zaostrzonego reżimu"

Czeczeni ofiarą "zaostrzonego reżimu"

Po zamachach terrorystycznych z początku lipca Moskwa żyje obawami, że dojdzie do kolejnych. Milicja wzmacnia kontrole, zaś pod szczególnym nadzorem znaleźli się mieszkający w stolicy Czeczeni.

24.07.2003 | aktual.: 24.07.2003 11:23

Według ministra spraw wewnętrznych Borysa Gryzłowa, tych Czeczenów, którzy nie byli w stanie udowodnić, po co przebywają poza swoją republiką, aresztowano pod zarzutem działalności terrorystycznej.

"Znaleziono ludzi, którzy przebywają w miastach i nie są w stanie w sposób przekonujący wyjaśnić dlaczego. Podejrzewamy ich o przynależność do grup terrorystycznych" - powiedział w środę Gryzłow.

Według moskiewskich Czeczenów i broniących ich organizacji praw człowieka, wielu członków kaukaskiej mniejszości miało w ciągu ostatnich trzech tygodni poważne kłopoty z milicją.

"Zaraz po zamachu zjawił się u mnie posterunkowy i kazał mi stawić się na komisariat, celem 'wyjaśnienia co ja tutaj robię" - mówi Tamara, która do Moskwy przyjechała, kiedy jej dom w Groznym został zbombardowany. "Jak prosiłam o podanie powodu, to jedynie usłyszałam, że ma prawo wzywać na komisariat kogo mu się podoba" - dodaje Czeczenka.

Tamara uniknęła jednak losu aresztowanych. Skontaktowała się z jedną z organizacji praw człowieka, uzyskała obietnicę pomocy i odmówiła pójścia na komisariat. Milicja zostawiła ją w spokoju.

"Takich próśb o pomoc mamy od zamachu w Tuszynie (5 lipca) bardzo dużo" - mówi przewodnicząca ruchu Współpraca Obywatelska Swietłana Gannuszkina. "Niemal wszyscy znani nam Czeczeni z Moskwy są niepokojeni telefonami i wzywani do składania zeznań".

Według Gannuszkiny typowe pytania dotyczą związków z rebeliantami, kontaktów z rodziną w Czeczenii oraz tego, "czy w ostatnim czasie nie zatrzymywały się (u nich) młode kobiety".

To ostatnie pytanie związane jest zapewne z tym, że zarówno zamach na koncercie w Tuszynie, gdzie zginęło kilkanaście osób, jak i dokonaną pięć dni później nieudaną próbę samobójczego ataku w jednej z moskiewskich kawiarni przeprowadziły Czeczenki w wieku 20-22 lata.

Tymczasem tygodnik "Włast" twierdzi, że "zaostrzony reżim" odbija się tylko na zwykłych mieszkańcach, którym milicjanci częściej sprawdzają dokumenty.

Milicja i ochrona poszczególnych obiektów nie kwapi się natomiast do zatrzymywania osób naprawdę wyglądających na terrorystki-samobójczynie, które przy próbie zatrzymania mogą wysadzić się w powietrze.

Dziennikarka tygodnika przebrała się za Czeczenkę i przyciskając do siebie torebkę, przez kilka godzin nerwowo kręciła się po najbardziej zatłoczonych miejscach Moskwy. Milicjanci - jak twierdzi - w ogóle nie zwracali na nią uwagi, a ochrona poszczególnych obiektów interesowała się raczej idącym jej śladem fotografem.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)