Czechy dekomunizację mają za sobą, Słowacja jej nie przeprowadziła
Przewidująca dekomunizację ustawa lustracyjna powstała w Czechosłowacji w 1991 roku. Przez 10 lat obowiązywała w Czechach, odsuwając komunistów na margines życia społeczeństwa, zaś w Słowacji postkomuniści nadal pełnią ważne funkcje w polityce i gospodarce.
12.01.2007 | aktual.: 12.01.2007 12:00
W październiku 1991 roku w ówczesnej Czechosłowacji zaczęła obowiązywać ustawa zabraniająca przez 5 lat zarówno SB-kom i ich współpracownikom, jak i przedstawicielom komunistycznej nomenklatury pełnienia ważniejszych funkcji w instytucjach państwa i ubiegania się o nie.
Każda osoba pełniąca lub starająca się o wymienioną w ustawie funkcję w organach kierowniczych państwa, w wojsku i policji, służbach specjalnych, publicznym radiu i telewizji, w spółkach z udziałem skarbu państwa, a także o pracę w zawodach prawniczych (sędziowie, prokuratorzy, notariusze) musiała wystąpić do MSW o zaświadczenie lustracyjne.
Dokument wystawiała specjalna komisja, która potwierdzała, iż występujący o zaświadczenie nie był funkcjonariuszem/współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa lub nie pełnił ważniejszej funkcji (od sekretarza komitetu powiatowego) w partii komunistycznej.
Otrzymanie negatywnego zaświadczenia lustracyjnego oznaczało dla pracodawcy obowiązek zwolnienia takiego pracownika w ciągu 15 dni, chyba że wcześniej stosunek pracy został rozwiązany za porozumieniem stron. Od decyzji komisji można było się odwołać do sądu w ciągu dwóch miesięcy od wydania zaświadczenia.
Czesi przedłużyli działanie ustawy, natomiast Słowacy jej po powstaniu w 1993 roku własnego państwa nie przejęli; stąd z ujawnianych od dwóch lat w Internecie przez Instytut Pamięci Narodu akt dawnej bezpieki wynika, że byli komuniści, funkcjonariusze komunistycznej bezpieki i ich współpracownicy pełnili i nadal pełnią ważne funkcje w polityce, gospodarce i Kościele.
Publikowane co pewien czas nazwiska agentów, czy przypominanie że któryś z obecnych polityków był komunistą (jak poprzedni prezydent Rudolf Schuster) nie wzbudzają na Słowacji większej sensacji.
Dariusz Wieczorek