Czechy bez głowy
Poszukiwanie przez czeską koalicję rządzącą
wspólnego kandydata do trzeciej tury wyborów prezydenckich w
Zgromadzeniu Narodowym nie przyniosło jak dotąd efektów i, jak
mówią publicyści, znalazło się w ślepej uliczce. Według wielu polityków wszystko wskazuje na to, że następca
Vaclava Havla wybrany zostanie w wyborach bezpośrednich. Wymaga to
zmiany konstytucji i praktycznie jest do przeprowadzenia nie
wcześniej niż jesienią, a mówi się nawet o przyszłym roku. Do tego
czasu Czechy pozostałyby bez szefa państwa.
05.02.2003 | aktual.: 05.02.2003 13:39
Wybór głowy państwa w głosowaniu powszechnym popiera obecnie, według agencji badania opinii publicznej SC and C, ponad 80% ankietowanych. Ich liczba rosła wraz z kolejnymi nieudanymi próbami wyłonienia następcy Havla. Kandydowania w wyborach prezydenckich w imieniu rządzącej koalicji odmówili: przewodnicząca Czeskiej Akademii Nauk, światowej sławy biolog prof. Helena Illnerova i rektor Uniwersytetu Karola w Pradze, prof. Ivan Wilhelm.
Ostatni z trójki koalicyjnych kandydatów, wybitny onkolog, prof. Paul Klener, kiedy dowiedział się, że największa partia koalicji - Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD) chciałaby, aby jej kandydatem był wicepremier Pavel Rychetsky, stwierdził, że w wyborach może wystartować tylko wtedy, gdy będzie miał zagwarantowane poparcie wszystkich posłów i senatorów partii koalicyjnych: socjaldemokratów, ludowców i liberałów. Takiego poparcia koalicja zapewnić nie może, bo wybory w Zgromadzeniu Narodowym są tajne.
W reakcji na proponowaną przez klub parlamentarny CzSSD kandydaturę Rychetskiego lider koalicyjnej Unii Wolności/Unii Demokratycznej (US/DEU) Petr Maresz stwierdził wprost: "W tej sytuacji nie pozostaje już nic innego, jak przeforsowanie wyborów bezpośrednich". Podobne stanowisko zajął Jan Kasal, wiceprzewodniczący Unii Chrzścijańsko-Demokratycznej-Czechosłowackiej Partii Ludowej (KDU-CzSL).
Zarówno ludowcom, jak i liberałom, nie podoba się kandydatura Pavla Rychetskiego, bo ich zdaniem nie jest możliwe, aby w imieniu koalicji na urząd prezydenta państwa kandydowała w chwili obecnej osoba, w jakikolwiek sposób związana z partią polityczną. US/DEU i KDU-CzSL opowiadają się za kandydatem bezpartyjnym, który mógłby zyskać poparcie także innych niż koalicyjne partii parlamentarnych, a więc klausowskiej liberalno-konserwatywnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) i Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSCzM).
Patowa sytuacja, jaka powstała przy wyborze koalicyjnego kandydata, to woda na młyn ODS, która chce jak najszybszych (już w czerwcu) wyborów bezpośrednich. ODS wystawi w nich swego honorowego przewodniczącego, byłego premiera Vaclava Klausa, który spośród możliwych prezydenckich kandydatów cieszy się obecnie największym poparciem społecznym (ok. 48% aprobaty w badaniach agencji STEM).
Według polityków koalicji, wyborów prezydenckich nie powinno się jednak łączyć z zaplanowanym na czerwiec tego roku referendum w sprawie członkostwa Czech w Unii Europejskiej. Najwcześniej ich zdaniem następca Vaclava Havla mógłby zostać wybrany dopiero jesienią. Jak powiedział jednak lider KDU-CzSL, minister spraw zagranicznych Cyril Svoboda, istnieje obawa, że do bezpośrednich wyborów prezydenckich może dojść nawet dopiero w połowie przyszłego roku, jeśli ustawodawcy (wraz ze zmianą trybu wyłaniania głowy państwa) będą chcieli dokonać także zmian ustawodawczych dotyczących uprawnień prezydenta.
Od niedzieli, kiedy skończyło się urzędowanie Vaclava Havla, Czechy nie mają głowy państwa. Większość kompetencji prezydenckich rozdzielona została pomiędzy premiera i przewodniczącego Izby Poselskiej. Część (np. udzielanie ułaskawień i nominacje generalskie) nie jest realizowana.
Bezskuteczne próby znalezienia koalicyjnego kandydata w wyborach prezydenckich sprawiły, że zaczęły się spontanicznie tworzyć różne komitety, które w spodziewanych wyborach powszechnych chciałyby popierać znane osobistości, np. popularnego piosenkarza Karla Gotta. Według politologów w wyborach bezpośrednich 63-letni Gott miałby spore szanse. (jask)