Czarny punkt na mapie Warszawy. Kilka wypadków w ciągu tygodnia
Kolejne, bardzo niebezpieczne miejsce na mapie Warszawy. Na Mokotowie na skrzyżowaniu dużych i ruchliwych ulic: Rolnej, Nowobukowińskiej i al. Wilanowskiej w ostatnim tygodniu doszło do kilku wypadków. Laweciarze dyżurują w okolicach, aby w razie kolizji od razu mogli zareagować.
Czarny punkt powstał po tym, jak w zeszłym tygodniu na wspomnianym skrzyżowaniu przestała działać sygnalizacja, którą "ścięło" BMW. Obecnie, stłuczki w tym miejscu już nikogo nie dziwią. Mieszkańcy dzielnicy i kierowcy apelują, aby władze miasta ustawiły sygnalizację tymczasową w celu zwiększenia bezpieczeństwa.
- Staramy się odbudować sygnalizację jak najszybciej - zapewniał Jacek Dzierżaniowski, rzecznik dzielnicy Mokotów. Jednak zapytany o konkrety, zaczął odpowiadać wymijająco.
Urzędnicy zgodnie twierdzą, iż taka naprawa wymaga czasu, gdyż najpierw należy znaleźć firmę, która podejmie się jej wykonania. Powstaje zatem pytanie: do ilu wypadków musi dojść, aby władze przyspieszyły swoją pracę i zdecydowały się na wykonawcę?
- My, jako wydział ruchu drogowego, zwróciliśmy się do zarządcy skrzyżowania o to, żeby sygnalizacja jak najszybciej został naprawiona. Nie możemy nakazać naprawienia. Jedynie opiniujemy - skomentował sprawę Robert Opas z biura prasowego stołecznej policji. - Nie mamy mocy sprawczej. Zwracamy się z prośbą - dodaje.
W wypadkach na feralnym skrzyżowaniu, w ciągu tygodnia rannych zostało już siedem osób. A jedyne co do tej pory zrobiło miasto, żeby zapobiec kolejnym poszkodowanym, jest prośba o zachowanie ostrożności w tym miejscu.
Policja zaznacza, że zaczęli monitorować skrzyżowanie i w przypadku następnych wypadków rozważą ręczne kierowanie ruchem, przynajmniej w godzinach szczytowych.
Natomiast najszybciej, bez namów i próśb, zareagowali... laweciarze, którzy regularnie krążą w okolicach czarnego punktu. Zatrzymują się na swoim "stanowisku" i czekają na kolejną kolizję.