Świat"Czarny piątek" w Brukseli

"Czarny piątek" w Brukseli

Korki, niekursujące autobusy, metro i
tramwaje, zamknięte niektóre szkoły i hipermarkety oraz ok. 80
tys. ludzi na demonstracji w Brukseli - tak wygląda kolejny
"czarny piątek" w stolicy Belgii, spowodowany strajkiem związków
zawodowych.

28.10.2005 16:25

Ledwie trzy tygodnie po strajku generalnym, związkowcy powtórzyli akcję. Jej uczestnicy protestowali przeciw rządowym planom reformy emerytur i ubezpieczeń społecznych, które zakładają przede wszystkim podniesienie wieku przejścia na wcześniejszą emeryturę z 58 do 60 lat.

Strajk i pikiety odbywały się w całej Belgii. Zdaniem policji, brukselska manifestacja zgromadziła ponad 80 tys. osób, a według organizatorów nawet 100 tys. Funkcjonariusze od rana ustawiali policyjne barierki i zapewniali, że nie dopuszczą do zamieszek i blokad. Nad Brukselą pojawił się też policyjny helikopter.

W sumie do miasta przyjechało ponad 600 autokarów ze związkowcami ubranymi w czerwone, niebieskie i zielone kamizelki i kaski - kolory trzech centrali związkowych organizujących strajk. Razem z nimi przyjechały ich rodziny.

Około godz. 12 barwny tłum wyruszył z kolejowego dworca północnego w Brukseli. Nie ruszajcie naszych emerytur - głosiły niesione transparenty. Niektórzy z protestujących gwizdali, mieli też przy sobie petardy. Demonstracja przebiegała jednak spokojnie i z czasem zaczęła przypominać rodzinny piknik. Zorganizowano koncert, a w tłumie pojawiły się postaci na szczudłach przebrane za klaunów, smoki i rycerze. Związkowcy nieśli tysiące balonów.

Przyprowadziłem swoje dzieci bo tak naprawdę walczymy o ich, nie naszą przyszłość - mówił jeden z uczestników protestu. Inni podkreślali, że zdają sobie sprawę, z powagi sytuacji: Rząd nie powinien wprowadzać tak drastycznych reform.

W telewizji od wczesnych godzin rannych pokazywane były zajezdnie pełne autobusów i tramwajów, puste przystanki i opustoszałe szkoły. Belgowie do kolejnego strajku podchodzili jednak spokojnie.

Zapowiadali to od dłuższego czasu. Mój mąż pojechał dziś do pracy samochodem - wcześniej, bo bał się, że będą korki - powiedziała jedna z mieszkanek Brukseli. Jak dodała, większość jej znajomych wcześniej postarała się o urlop i już w piątek lub jeszcze w czwartek wyjechała na wydłużony weekend.

Każdemu wolno strajkować, chcą to strajkują, ale to nic nie da. Rozumiem tych ludzi, bo sam nie mam ochoty pracować dłużej, z drugiej strony rząd musi znaleźć jakieś rozwiązania - powiedział z kolei kioskarz.

Już wcześniej zapowiadano, że całkowicie zamknięte będzie lotnisko w Charleroi pod Brukselą, przyjmujące tanie linie lotnicze, w tym z Polski. Normalnie funkcjonowało natomiast główne międzynarodowe lotnisko Zaventem, choć - jak donosiły media - pikietujący próbowali organizować blokady strefy bagażowej. Jeździły natomiast superszybkie pociągi do Paryża (Thalys) i Londynu (Eurostar).

Strajkowała też część pracowników mediów. W publicznym radiu i telewizji program ograniczony był do minimum. Co kilka godzin nadawane były wiadomości i programy - w przerwach puszczano muzykę.

Związki zawodowe - socjalistyczne, chadeckie i liberalne - tłumaczyły, że zdecydowały się na kolejną akcję, ponieważ strajk generalny z 7 października (pierwszy od 12 lat) nie zrobił na rządzie żadnego wrażenia.

Premier Guy Verhofstadt już wcześniej zapowiedział jednak, że i tym razem nie da się zastraszyć i "niczego nie będzie już negocjował".

Choć pomysł Verhofstadta, by Belgowie pozostali dłużej aktywni na rynku pracy, napotkał gwałtowny opór, statystyki pokazują, że sytuacja jest trudna. W 2004 roku pracowało tylko 60,3% Belgów w wieku 15-64 lata; to o 3 punkty procentowe poniżej średniej unijnej. Według danych organizacji pracodawców, w grupie 55-65-latków aktywnych zawodowo jest mniej niż 30% Belgów, podczas gdy w UE wskaźnik ten wynosi 42%.

Według prognoz, w 2030 roku emerytury sięgną 12,3% belgijskiego PKB (obecnie 9,3%). Wydatki na ochronę zdrowia wzrosną w tym samym okresie z 7,2% do 9,5%.

Część uczestników piątkowego strajku zaapelowała o powtórzenie protestów przed 23 listopada, kiedy to kontrowersyjna reforma ma być tematem debaty w belgijskim parlamencie

Patrycja Rojek, Michał Kot

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)