Czarnecki: porozumienie w Lizbonie to sukces prezydenta
Zdaniem eurodeputowanego Ryszarda
Czarneckiego, zawarcie porozumienia w sprawie ostatecznego
kształtu nowego Traktatu Reformującego UE, to osobisty sukces
prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz rządu.
19.10.2007 | aktual.: 19.10.2007 11:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polska dyplomacja grała w tej sprawie na dwóch fortepianach: na prezydenckim i rządowym. Jest to ewidentny sukces polskiej polityki zagranicznej, który jest wartością trwałą, który zostanie, niezależnie od tego kto będzie Polską rządził. To jest też dobra odpowiedź dla tych, którzy uważali, że Polska jest izolowana, czy nieskuteczna; widać, że nie mieli racji - powiedział Czarnecki.
Przywódcy 27 państw UE porozumieli się w nocy z czwartku na piątek w sprawie ostatecznego kształtu nowego Traktatu Reformującego UE. Kompromis z Joaniny będzie prawnie wiążący, ale przy jednoczesnym respektowaniu ustaleń z czerwcowego szczytu. Dlatego mechanizm z Joaniny, umożliwiający krajom członkowskim odwlekanie podejmowania decyzji w UE przez "rozsądny czas", nawet jeśli nie mają one wystarczającej mniejszości blokującej, "pozostanie zdefiniowany w deklaracji" dołączonej do traktatu, jak uzgodniono w czerwcu.
By spełnić postulat Polski, do traktatu dołączony został dodatkowy protokół, który gwarantuje, że wszelkie zmiany mogą być w przyszłości wprowadzone do mechanizmu z Joaniny tylko jednomyślną decyzją wszystkich państw UE, a więc za zgodą Polski. Polsce, w przeciwieństwie do Włoch, nie udało się natomiast zwiększyć reprezentacji polskich eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim. Ich liczba będzie wynosiła 51, czyli bez zmian.
Zdaniem Czarneckiego, osiągnięty kompromis jest dobry, gdyż jest do przyjęcia dla wielu stron. Eurodeputowany zwrócił jednak uwagę, że gdyby nie wcześniejsza, twarda postawa Polski, "to pewnie nie udałoby się nam tyle wywalczyć". Warto negocjować, oczywiście cały czas z poczuciem, że każde negocjacje finalnie nie służą odejściu od stołu, a dogadaniu się przy tym stole - zaznaczył.
Zapytany, czy nie jest rozczarowany, że Polsce nie udało się jednak zwiększyć liczby polskich eurodeputowanych, Czarnecki powiedział, że nie liczył, że to się uda. Uważam, że ta sprawa nie ma jakiegoś praktycznego znaczenia - dodał.
W Lizbonie zdecydowano, że liczba miejsc w PE dla Polski pozostanie bez zmian w stosunku do propozycji Parlamentu Europejskiego (czyli 51).
Według Czarneckiego, w momencie, kiedy pojawił się problem podziału miejsc w PE, Polska słusznie uznała, że ważniejsze są "realne instrumenty w Radzie, tam, gdzie się toczy polityka, niż trochę więcej miejsc w Parlamencie".
Eurodeputowany przypomniał, że początkowo były plany zmniejszenia miejsc do 50. 51 deputowanych dla Polski oznacza o jedno miejsce więcej, niż przyznano Warszawie na szczycie w Nicei w 2000 roku, lecz o trzy mniej niż w obecnym 784-osobowym europarlamencie.
Czarnecki uważa, że państwom UE uda się ratyfikować nowy traktat, ale nie odbędzie się to w tempie ekspresowym. Według niego, problem może być w Wielka Brytania i Czechy.
Wyjaśnił, że w Wielkiej Brytanii, traktat może stać się "zakładnikiem polityki wewnętrznej", a w Czechach problemem może być eurosceptyczne nastawienie prezydenta Vaclava Klausa.