Czarna zmora przemytników papierosów
Nie przeszkadza mu nocna zmiana, posłuszeństwo i supernos ma w genach po rodzicach, a za świetne wyniki w nagrodę aportuje - taki jest siedmioletni labrador Lucky (Szczęściarz), czarna (dosłownie) zmora przemytników papierosów z Litwy. Wraz ze swoim opiekunem pies pracuje bowiem w grupie mobilnej celników w pobliżu polsko-litewskiej granicy.
Ten czarny labrador to rekordzista wśród psów wyszkolonych do wykrywania przemytu papierosów. Służby informacyjne Izby Celnej w Białymstoku skrupulatnie liczą jego wyniki - to łącznie już 20 milionów sztuk papierosów, czyli milion paczek o łącznej wartości ok. 8 mln zł. Tylko w tym roku pies pomógł celnikom w wykryciu przemytu aż 13 mln sztuk papierosów.
Lucky ma bardzo utytułowanych rodziców. Jego mama Wena przez dziesięć lat "walczyła" z przemytem narkotyków na wschodniej granicy. Ojciec Portos, pies z krakowskiej Izby Celnej, był mistrzem Europy w posłuszeństwie wśród psów celników. - Zobaczyłem dziesięć szczeniaków, wybrałem tego, który pierwszy do mnie podbiegł - wspomina Jarek, przewodnik Szczęściarza, czyli osoba która z psem pracuje i za niego odpowiada. Nie ma własnego psa, a Lucky mieszka razem z nim w domu. Jak to labrador, pies jest bardzo towarzyski i uwielbia zabawy z dziećmi oraz innymi psami. Oczywiście kocha też wodę, bo szczęśliwy labrador, to mokry labrador.
Lucky pracuje przede wszystkim w Budzisku, w systemie 12-godzinnym, często w nocy. Jego wyszkolenie pozwala mu wykrywać przemyty zarówno w specjalnych skrytkach w przekrojach pojazdów, w kołach, jak i w ładunkach. Opiekun zna go na tyle, że nie zawsze pies musi dawać znaki drapaniem czy szczekaniem by miał podejrzenia, że coś jest nie tak. Wtedy już celnicy przystępują do szczegółowej rewizji samochodu.
- Kiedyś podczas rewizji samochodu dostawczego przewożącego w skrzynkach kiełbasę, Lucky zaczął drapać smakowicie wyglądającą wędlinę - wspomina Jarek. Wyglądało na to, że pies poczuł smakowity zapach. W ładunku kiełbasy było jednak kilkadziesiąt kartonów papierosów.
Lucky ma na swoim koncie i rekordowe "trafienia". W kwietniu w Budzisku pomógł ujawnić przemyt 4 mln sztuk papierosów w transporcie brykietu do grilla. Ulubiona nagroda za świetną pracę? Aportowanie.
Coraz lepsze wyniki mają też inne psy podlaskich celników. W grudniu 2008 roku labrador Nero wykrył w Budzisku ubiegłego roku ponad 1,1 mln szt. papierosów ukrytych w litewskiej ciężarówce z meblami.
Podlascy celnicy mają w swoich "szeregach" osiem psów, do wykrywania przemytu papierosów i narkotyków. Wyjątkiem wśród labradorów jest jeden owczarek belgijski Andi - pieszczotliwie zwany Maliniakiem (od nazwy rasy Malinois). Są też trzy szczeniaki trzech ras (owczarek belgijski, niemiecki i labrador), jeszcze przed szkoleniem. Psy pracują na przejściach granicznych i drogach do nich, biorą udział w patrolach na targowiskach i akcjach na prywatnych posesjach. Świetnie promują też pracę celników: uwielbiane przez dzieci potrafią nie tylko bawić się, ale np. wykryć narkotyki w szatni w szkole, w czasie pogadanki na temat używania narkotyków.
W Służbie Celnej już ośmiotygodniowe szczeniaki, wybrane przez specjalną komisję z udziałem m.in. weterynarza, trafiają pod opiekę przewodników wybranych w procesie rekrutacji, gdzie rozwijają się i oswajają ze specyfiką przyszłej pracy. Wyselekcjonowane psy, po ukończeniu 8 miesięcy, przechodzą specjalistyczne szkolenie w ośrodkach szkoleniowych, które kończy się egzaminem potwierdzającym ich przydatność do służby.
Podstawowy kurs psów szkolonych do wykrywania papierosów i narkotyków trwa 45 dni. Psy uczą się przeszukiwania samochodów, pomieszczeń, bagaży i ładunków, zachowania w miejscach publicznych. Przewodnicy mają też wykłady na temat psychofizjologii psa czy z zakresu weterynarii. To jeszcze nie koniec nauki, bo psy wyszukujące narkotyki przechodzą dodatkowe szkolenie, do tego raz do roku przeprowadzana jest obowiązkowa atestacja, potwierdzająca i podwyższająca umiejętności przewodników i psów.
Jeżeli nie przydarzą się inne okoliczności, pies kończy służbę z racji wieku, gdy jego zmysły słabną, albo z powodu chorób. Wtedy najczęściej dożywają emerytury jako domowe pupile w rodzinach swoich służbowych opiekunów.