Czapiński: akcje sms zachęciły młodzież do głosowania
Przedwyborcze sms-owe akcje mogły
zmobilizować do głosowania najmłodszych wyborców - uważa psycholog
społeczny prof. Janusz Czapiński. Zdaniem politologa dr. Tomasza
Żukowskiego, tego rodzaju akcje są świadectwem przenoszenia się
kampanii wyborczej do świata cyfrowego.
22.10.2007 | aktual.: 22.10.2007 14:34
Przed tegorocznymi wyborami pojawiło się wiele akcji sms-owych, zachęcających do udziału w wyborach. Jedna z wiadomości tekstowych brzmiała np. "Włożenie butów - 20 sekund; udanie się do lokalu - 600 sekund; postój w kolejce - 300 sekund; oddanie głosu - 120 sekund; spełnienie obywatelskiego obowiązku - bezcenne". Największy rozgłos wzbudziła akcja pod hasłem: "Schowaj babci dowód", którą skrytykowali zwłaszcza politycy PiS, a premier określił jako "podnoszenie ręki na naród polski".
Jak podawały gazety, rozsyłane po całym kraju sms-ami hasło "Uratuj Polskę. Zabierz babci dowód na wybory" wymyślili internauci związani ze stroną wykop.pl. Jak podkreślali, nie zamierzali zachęcać do "pozbawienia na ten dzień szanownych seniorek dowodów osobistych", ale do porozmawiania z nimi o tym, na kogo zamierzają oddać swój głos.
Zdaniem prof. Czapińskiego, tego rodzaju happeningi są uatrakcyjnieniem kampanii wyborczej. Takie akcje dodają kolorytu wszelkim procesom społecznym. Nie przywiązywałbym do tego większej wagi, choć fakt, że się pojawiały, mógł zwiększyć gotowość do pójścia do urn tych, którzy dopiero niedawno uzyskali prawo wyborcze - powiedział profesor.
Zwrócił uwagę, że największy "przyrost" wyborców, który zdecydował, że frekwencja w tym roku była o 10% większa niż dwa lata temu, miał miejsce właśnie w grupie młodych wyborców.
Dr Żukowski zwrócił uwagę, że w tegorocznej kampanii mniej było plakatów i ulotek wyborczych rozdawanych na ulicach, a coraz więcej billboardów "przypominających wielkie telewizory". Jak podkreślił, coraz większa jest rola spotów reklamowych, debat telewizyjnych oraz nowych technologii i masowo rozsyłanych sms-ów i e-maili.
Takie akcje świadczą o tym, że coraz wyraźniej zadomawiamy się w cywilizacji informacyjnej - uznał Żukowski. Zaznaczył jednak, że aby oceniać rzeczywisty wpływ tego rodzaju akcji na frekwencję i wynik wyborów, należałoby przeprowadzić odpowiednie badania.