Cymański: chcą nas poróżnić
Jest bardzo wielu ludzi i środowisk zainteresowanych żeby nas poróżnić (premiera i PiS - red.) i doszukują się tego czego raczej nie ma. Pytało mnie wielu dziennikarzy i każdy pyta - czy nie sądzi pan, że spotkanie premiera z Tuskiem oznacza pęknięcie, odejście - czytaj: knowania, podwójną grę. Więc trudno, żeby w takim momencie przynajmniej nie dopuścić takiej negatywnej myśli - powiedział poseł PiS Tadeusz Cymański w audycji "Salon Polityczny Trójki".
07.07.2006 | aktual.: 07.07.2006 14:17
Salon Polityczny Trójki:Cieszy pana wczorajsze spotkanie premiera z Donaldem Tuskiem?
Tadeusz Cymański: Ja wiem czy cieszy? Myślę, że spotkania zawsze są szansą, a nie obawą i patrzę na to z opytmizmem. Myślę, że gdybyśmy się w ogóle nie mieli spotykać, nawet z przeciwnikami, z którymi mamy ostry spór to byłoby chyba złym sygnałem i złą sytuacją.
Ale, na co szansa panie pośle? Pogłoski mówią, że premier rozważa dymisję i choć on sam zaprzecza, niektórzy wpisują spotkanie z Tuskiem właśnie w ten kontekst.
- Jest u nas w Polsce w tej chwili widoczna - oprócz upałów oczywiście - epidemia podejrzliwości i myślę, że można patrzeć pozytywnie bądź negatywnie na świat. Ja myślę, że jest kilka - jeżeli nie więcej - możliwych scenariuszy takiej rozmowy i tematyki tej rozmowy. Chociażby jeden bardzo ważny, praktyczny - premier nie przyjechał na wakacje do Gdańska. Mamy dzisiaj kolejny bardzo ważny dzień roboczej wizyty i chociażby na tematy tutaj w Gdańsku: stocznia, A1, Lotos, rafineria. Będąc w Gdańsku i nocując w Gdańsku - pan premier został, wykorzystując czas, bo bardzo każdą godzinę do końca zużywa pracowicie - nie byłoby źle, wręcz przeciwnie żeby rozmawiał. A, że może rozmawiać o czym innym i daje asumpt do spekulacji i podejrzliwości - to jest dla dziennnikarzy gratka - to jest inna sprawa. Ja patrzę pozytywnie na świat i w tym się niczego nie doszukuję, żadnego podwójnego dna. I raczej myślę, że efekt takiej rozmowy powinien być pozytywny.
Czy Kazimierz Marcinkiewicz powinien podczas jutrzejszej rady politycznej zostać wiceprzewodniczącym PiS-u? Potrzebne jest takie głębsze związanie go z partią?
- Trudno mi na ten temat powiedzieć. Mnie się wydaje, że formalne umieszczenie osoby w strukturach partii jest bardzo ważne, ale nie decydujące. Można być w kierowniczych gremiach partii czy organizacji i być mniej związanym od szeregowego członka. Ważne jest to, co rzeczywiście czuje, jakie są myśli pana premiera, jego faktyczna relacja do organizacji, do nas, do partii, a nie to czy będzie bądź nie będzie w kierowniczym gremium.
Dobra jest ta relacja panie pośle?
- Myślę, że tak. Gdyby taka wiara i takie przekonanie mi nie towarzyszyło, jak bardzo musiałbym być pełen zgryzoty.
A może pełen zgryzot jest Jarosław Kaczyński? Bo to panowie podobno toczą spór.
- Nie sądzę, to są spekulacje. Jest bardzo wielu ludzi i środowisk zainteresowanych żeby nas poróżnić i doszukują sie tego czego raczej nie ma.
Kto chce państwa poróżnić?
- Pani sądzi, że nie mamy przeciwników?
Chciałabym, żeby pan chociaż jednego wymienił - takiego, który chce poróżnić. Podstawia nogę na przykład.
- Ja mówię o środowiskach. Część mediów bardzo intencjonalnie i przy każdej okazji szuka sensacji, a nie tego co ma być pozytywne. Nawet wczorajsze spotkanie dało asumpt do takich pytań. Pytało mnie wielu dziennikarzy i każdy pyta - czy nie sądzi pan, że to oznacza pęknięcie, odejście - czytaj: knowania, podwójna gra. Bo tak to jest przedstawiane. Więc trudno, żeby w takim momencie przynajmniej nie dopuścić takiej negatywnej myśli. Przyzna pani.
Przeczytaj cały wywiad