Cyba poza więzieniem, czyli pokłóćmy się teraz o kodeks karny wykonawczy, skoro potrafimy się kłócić o wszystko [OPINIA]
Przy uwolnieniu Ryszarda Cyby z więzienia, oraz podczas tłumaczenia opinii publicznej powodów tej decyzji, doszło do serii błędów. Nie oznacza to jednak, że rząd Tuska wypuścił mordercę na wolność. Warto odróżniać polityczną gadkę od rzeczywistości - pisze Patryk Słowik.
Czy Ryszard Cyba został wypuszczony na wolność? Czy miejsce Cyby, do końca jego dni, powinno być w zakładzie karnym? Wreszcie, czy zastosowano w jego sprawie jakieś nadzwyczajne procedury, aby - jak zasugerował były wicepremier w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Piotr Gliński - Cyba mógł wziąć udział w zapowiedzianym przez Donalda Tuska "marszu patriotów"?
Na większość z tych pytań odpowiedzi są znane, a jeśli ktoś ich nie zna - może je ustalić w kwadrans. Szkopuł w tym, że przy rzetelnym podejściu do sprawy, nikt nie będzie do końca zadowolony z wyników sprawdzenia.
Fakty o Cybie
Zacznijmy od ustalenia faktów, bo tak jak można różnić się w opiniach, tak fakty należałoby przyjąć jedne i się ich trzymać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zabójca polityka PiS poza więzieniem. Bodnar: sprawa jest priorytetowa
76-letni obecnie Ryszard Cyba to zabójca, zabił działacza Prawa i Sprawiedliwości Marka Rosiaka, a chciał zabić m.in. Jarosława Kaczyńskiego. Za swój czyn został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. Przesiedział w więzieniu 14 lat.
Cyba ostatnio odbywał karę w więzieniu w Czarnem, na oddziale szpitalnym dla przewlekle chorych. Jego stan zdrowia spowodował, że dyrektor zakładu karnego zgłosił do sądu penitencjarnego, że są wątpliwości, czy chory Cyba powinien przebywać w więzieniu.
Sąd, na podstawie opinii biegłych (uznali, w największym skrócie, że Cyba jest chory i że już nie zagraża społeczeństwu), uznał, że rzeczywiście zakład karny to nie jest miejsce dla schorowanego i nierokującego zdrowotnej poprawy 76-latka. Na podstawie orzeczenia sądowego zawieszono postępowanie wykonawcze i skierowano skazanego do schroniska dla bezdomnych. Tam zaczął się awanturować do tego stopnia, że personel schroniska wezwał policję. Ze schroniska Cyba trafił do zamkniętego szpitala psychiatrycznego.
A teraz czas na interpretację faktów...
Poza więzieniem
Wbrew często występującej narracji, Cyba nie został potraktowany w sposób nadzwyczajny ani niezgodny z prawem. Sytuacje, w których skazani znajdujący się w złym stanie zdrowia i o których nie można właściwie zadbać w zakładzie karnych, są kierowani do domów pomocy społecznej - zdarzają się.
Procedura "przeniesienia" skazanego z zakładu karnego do domu pomocy społecznej czy, jak w tym wypadku, schroniska dla bezdomnych, jest dość skomplikowana, ale istnieje. Umożliwiają to choćby art. 38 i 39 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego.
Ba, przez wiele lat Rzecznik Praw Obywatelskich występował w tego typu sprawach, uznając, że prawem człowieka - także tego skazanego za bardzo złe uczynki - jest mieć dostęp do opieki.
Powiedzmy sobie też szczerze, że ciężko chorzy, nierokujący poprawy stanu zdrowia, wymagający całodobowej opieki osadzeni są kłopotem dla zakładów karnych i ich personelu. Mówiąc wprost: więzienie to nie jest idealne miejsce dla schorowanych staruszków. Szpital więzienny także nie, bo zadaniem szpitala jest leczyć, a nie sprawować długotrwałą opiekę.
W sprawie Ryszarda Cyby jednak ktoś - może biegli, może sąd; trudno ocenić bez znajomości wszystkich dokumentów - popełnił błąd. I warto o tym uczciwie mówić.
Założeniem, które jest podstawą do przeniesienia człowieka z zakładu karnego do domu pomocy społecznej (schroniska), jest, że dana osoba nie będzie sprawiała kłopotów, a przynajmniej nie będą to kłopoty niewystępujące w codziennej pracy personelu domu pomocy społecznej.
Innymi słowy, przenieść można staruszka, który wymaga opieki, ale nie stanowi zagrożenia dla ludzi. To zresztą dość oczywiste, bo nikt rozsądny przecież nie chciałby, aby do domu pomocy społecznej trafiali wciąż niebezpieczni ludzie skazani wcześniej za morderstwa.
W tym konkretnym wypadku - Ryszarda Cyby - to nie wyszło. Skoro bezpośrednio po trafieniu do schroniska zaczął on sprawiać tak daleko idące trudności, że wezwano do niego policję, Cyba wciąż zagrażał otoczeniu. I ten wątek powinien zostać bezwzględnie wyjaśniony, a nie zamieciony przez Ministerstwo Sprawiedliwości pod dywan.
Złe odpowiedzi
Całej sprawie nie pomaga fakt, że Ministerstwo Sprawiedliwości - chcące odpowiedzieć nagłaśniającej sprawę Telewizji Republika oraz politykom Prawa i Sprawiedliwości - zaczęło dezinformować.
W ministerialnym komunikacie dotyczącym Ryszarda Cyby wskazano, że zastosowano wobec niego: zawieszenie wykonywania kary, zawieszenie odbywania kary oraz zawieszenie kary. Tych pojęć resort używa wymiennie. I - co najgorsze - żadne z nich nie pasuje do sytuacji Ryszarda Cyby. Jeśli bowiem ministerstwo miało na myśli zawieszenie wykonania kary, to nie można go stosować wobec osób skazanych na dożywotnie pozbawienie wolności. A tym samym resort, na własne życzenie pokazał, że Cyba został potraktowany w nadzwyczajny sposób, choć w rzeczywistości nie miało to miejsca.
W rzeczywistości wobec Ryszarda Cyby zastosowano zawieszenie postępowania wykonawczego.
I ktoś może powiedzieć, że to prawnicze dysputy, ale od kogo mamy oczekiwać poprawnej terminologii rozwiewającej wątpliwości, jeśli nie od Ministerstwa Sprawiedliwości? Tym bardziej w budzącej emocje sytuacji, gdzie użycie niewłaściwego terminu oznacza coś zupełnie innego, niż w rzeczywistości miało miejsce.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że konferencja prasowa wiceministrów sprawiedliwości Marii Ejchart i Dariusza Mazura była kuriozalna. Oboje również wymiennie używali pojęć o różnym znaczeniu, nie do końca znali wszystkie okoliczności sprawy, a wiceminister Ejchart wskazała nazwę konkretnej choroby, którą zdiagnozowano u Ryszarda Cyby.
To oczywiste naruszenie prawa do prywatności Cyby. Wiceminister, broniąc dobrego imienia ministerstwa, nie ma prawa opowiadać publicznie, na co choruje skazany. I zapewne nie poniesie za to żadnych konsekwencji, bo Cyba jej nie pozwie, a społeczeństwo nie przejmie się naruszeniem praw zabójcy, co nie zmienia faktu, że od wiceministra sprawiedliwości mamy prawo oczekiwać przestrzegania prawa.
Z komunikatu ministerstwa wynika też, że decyzję o przeniesieniu Ryszarda Cyby ze schroniska do zamkniętego szpitala psychiatrycznego podjął albo kierowca karetki, albo przybyły do schroniska policjant. To oczywisty absurd.
Czy na wolności?
Duże emocje wzbudziło też, czy Ryszard Cyba został "wypuszczony na wolność", czy też wypuszczony nie został. I tu ciężko o jednoznaczną odpowiedź, bo żeby udzielić odpowiedzi na to pytanie, każdy musiałby najpierw odpowiedzieć sobie po trosze filozoficznie, czym dla niego jest wolność.
Fakt jest taki, że Ryszard Cyba został zwolniony z zakładu karnego i przeniesiono go do schroniska dla bezdomnych. Z ustawy o ochronie zdrowia psychicznego wynika, że pobyt w domu pomocy społecznej (schronisku) w niektórych przypadkach jest obowiązkowy (o czym świadczy to, że jeśli chce się dom opuścić, trzeba złożyć wniosek o zniesienie obowiązku przebywania w domu pomocy społecznej, a osobę, która nie chce stawić się w domu, może doprowadzić do niego policja).
Zgodnie z art. 40 ust. 3 tej ustawy "w przypadku wystąpienia u osoby przebywającej w domu pomocy społecznej zachowań zagrażających jej życiu lub zdrowiu, lub życiu lub zdrowiu innych osób, można wobec niej stosować przymus bezpośredni również w celu zapobieżenia opuszczeniu domu pomocy społecznej". Nie jest więc tak, że Ryszard Cyba mógł wstać i sobie ze schroniska dla bezdomnych wyjść.
Jednocześnie standard funkcjonowania w przeciętnym domu pomocy społecznej/schronisku (jak jest w tym konkretnym, do którego skierowano Cybę - nie wiem) jest zupełnie inny niż funkcjonowania w zakładzie karnym.
Co do zasady pensjonariusza mogą bez trudu odwiedzać goście, może on posługiwać się komputerem czy telefonem komórkowym z dostępem do internetu bez jakichkolwiek limitów, mógłby nawet - gdyby nie przeszkadzało to personelowi - zaprosić do siebie dziennikarzy i udzielić wywiadu. A czy mógłby wyjść, zależałoby bardziej od standardów opieki niżeli od brzmienia przepisów.
Sprawa do wyjaśnienia
Sprawa Ryszarda Cyby budzi ogromne emocje i ciężko się temu dziwić, bo to sprawca zabójstwa na tle politycznym. Człowiek pozbawiony życia "zgrzeszył" wyłącznie tym, że pracował dla Prawa i Sprawiedliwości, a Cyba PiS-u nienawidził. Zabójca miał siedzieć w więzieniu aż do śmierci (mógłby ubiegać się o przedterminowe zwolnienie po ukończeniu 90. roku życia), a opuścił je po 14 latach - co niektórych oburza.
Mnie akurat to nie oburza, bo nie uważam, by rozsądne było stworzenie z zakładów karnych umieralni. Ale też nie można przejść beznamiętnie obok tego, że ktoś podjął decyzję o wypuszczeniu z więzienia - jak się okazało - nadal niebezpiecznego człowieka.
Komunikaty Ministerstwa Sprawiedliwości wydają się zaś sprawiać wrażenie zmierzających do tego, że nic się nie stało, bo sąd orzekł, na papierze wszystko się zgadza, koniec historii. A tu naprawdę jest wiele do sprawdzenia.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl