Ćwiczył z wnukiem Kałasznikowa i potomkiem Puszkina
Ze specjalnego obozu szkoleniowego na Łotwie do Łodzi wrócił Marek Szmigiel - znany bodyguard i antyterrorysta, szef Polskiego Związku Bodyguardów, obwieszcza "Express Ilustrowany".
04.08.2005 | aktual.: 04.08.2005 06:12
Szmigiel był ochroniarzem osobistym m.in. takich sław, jak aktorki Izabella Scorupco i Charlize Theron, aktorzy Ed Harris i John Malkovich, reżyserzy Peter Weir i David Lynch czy śpiewak operowy Andrea Bocelli.
Na poligonie koło Rygi wraz z kilkudziesięcioma prawdziwymi twardzielami "zabijał" terrorystów, wysadzał w powietrze samochody i inne obiekty, desantował z samolotów, poszukiwał min w mętnej rzece.
- To była ciężka próba nawet dla najlepszych bodyguardów, a takich tam była większość, mówi Szmigiel. - Zgrupowanie trwało dziesięć dni. Każdy następny był bardziej wyczerpujący od poprzedniego. Kilku chłopaków nie wytrzymało reżimu i wcześniej wyjechało.
Łodzianin był jedynym Polakiem wśród 24 bodyguardów zakwalifikowanych na łotewskie zgrupowanie.- Sprawdzałem się z Włochami, Duńczykami, Szwedami, Irlandczykami, Holendrami, Australijczykiem, Finem, Anglikiem, Estończykiem, kilkoma Łotyszami i Rosjanami, wylicza.
- Szefem zgrupowania był płk Aleksis Konoszonok, dowódca ochrony łotewskiego rządu, a szkoleniem kierował płk James baron Castleshort z brytyjskich służb specjalnych SAS. - Strzelałem z karabinu snajperskiego Hecate II pod okiem Michaiła Kałasznikowa, wnuka konstruktora pistoletu maszynowego, a moim partnerem był... Puszkin, ponoć potomek poety Aleksandra Puszkina.
Marek Szmigiel na łotewskim obozie schudł 6 kg, ale - co podkreśla - bez wyrzeczeń i nadludzkiego wysiłku nie można zostać stuprocentowym profesjonalistą. Swoje doświadczenia przekaże ludziom z grupy SFORA (Specjalna Formacja Ochrony, Rozpoznania i Ataku). Jest jej założycielem i dowódcą. (PAP)