Coraz większe kłopoty niezależnej prasy na Białorusi
Przed wyborami prezydenckimi na Białorusi władze mnożą przeszkody w rozpowszechnianiu nieocenzurowanej informacji - oceniło niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ).
28.02.2006 15:31
W raporcie o sytuacji mediów w pierwszej połowie lutego BAŻ wskazuje, że na listę niezależnych tytułów, których nie można zaprenumerować, trafiła kolejna gazeta - "Chimik" z Nowopołocka.
Milicja wielokrotnie zatrzymywała osoby rozpowszechniające nie tylko wydawane bez oficjalnego pozwolenia gazety, lecz także formalnie zarejestrowane pisma, jak "Narodna Wola" i "Towariszcz". Znalezione egzemplarze konfiskowano.
BAŻ podkreśla, że ograniczenia objęły także zagraniczne media. Białoruska ambasada w Bratysławie nie wydała wizy dziennikarzowi słowackiej gazety "Sme" Mirkowi Todzie, a dziennikarza polskiej "Gazety Wyborczej" Wacława Radziwonowicza nie wpuszczono na Białoruś, choć miał ważną akredytację i wizę.
W tym samym czasie państwowe media rozpowszechniały "jawnie propagandowe materiały, w których przedstawiały sąsiednie kraje jako wrogów". Tylko jednegojednego dnia, 7 lutego, takie artykuły ukazały się w dziennikach "Respublika" i "Zwiazda, w telewizyjnym "Komentarzu dnia" oskarżono polską ambasadę w Mińsku o działalność szpiegowską, a w filmie "Agent 590" rządowi USA zarzucono finansowanie działań dyskredytujących Białoruś i przedstawiono zniekształcone godło Polski.
Jak ocenia BAŻ, wytoczenie sprawy karnej niezależnemu tygodnikowi "Zgoda", który przedrukował karykatury Mahometa, "na tym tle wydaje się co najmniej niekonsekwentne".
BAŻ zwróciło też uwagę na opinię przewodniczącej Centralnej Komisji Wyborczej Lidii Jarmoszynej, że niepaństwowej prasie nie wolno udostępniać swych łamów kandydatom na prezydenta i drukować ich programów. Według niej, zostałoby to uznane za udzielanie im pomocy materialnej, co jest zakazane przez prawo.
Bożena Kuzawińska