Coraz więcej uczniów zmuszonych jest brać korepetycje
Już co drugi maturzysta bierze korepetycje.
Dopiero na nich dostaje to, czego nie daje szkoła: kontakt z
nauczycielem, który pomaga rozwijać umiejętności i odkrywać, że
stać go na więcej niż przepisywanie z tablicy - alarmuje "Nowy
Dzień".
Dr Barbara Murawska na zlecenie Instytutu Spraw Publicznych przeprowadziła wywiady z korepetytorami, uczniami i rodzicami. Wyniki są szokujące. Mama jednego z uczniów liceum usłyszała na przykład na zebraniu: Jesteśmy szkołą i będziemy wymagać, ponieważ mamy ustalony poziom. Gdyby państwo zaobserwowali objawy depresji u dzieci, prosimy przenieść je do innej szkoły, gdzie poziom jest niższy.
Nauczyciele w szkole nie przejmują się, że uczniowie nic nie rozumieją. Nauczyciel szybko pisze zadanie na tablicy. Gdy ktoś powie, że nie rozumie, nauczyciel stwierdza: "To już powinniście wiedzieć" - przyznaje jeden z korepetytorów.
Ci sami nauczyciele, którzy nie przykładają się do pracy w szkole, na prywatnych lekcjach dostają skrzydeł. Nauczycielka historii, zamiast prowadzić zajęcia, siedziała z dziewczynami i wertowała katalog Avonu. Uczeń, który chciał coś wiedzieć, trafił do mnie - opowiada Bartek Bury, student, który udziela korepetycji z historii.
Ministerstwo Edukacji Narodowej dostrzega grozę sytuacji. W piątek na spotkaniu zorganizowanym przez ISP w sprawie korepetycji Anna Zawisza z MEN zadeklarowała: Zmienimy rolę świetlicy. Tam każde dziecko powinno znaleźć pomoc w lekcjach. (PAP)