PolskaCoraz więcej kradzieży w warszawskich szpitalach

Coraz więcej kradzieży w warszawskich szpitalach

W warszawskich szpitalach grasują złodzieje - alarmuje "Życie Warszawy". Przestępcy przebierają się za lekarzy i pielęgniarki, podszywają się nawet pod rodziny chorych i kradną wszystko, co się da. Nie oszczędzają nawet dzieci leżących na onkologii.

Coraz więcej kradzieży w warszawskich szpitalach
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Ciereszko

W stolicy znana już jest 24-letnia Anna B. Kobieta wchodzi do sal szpitalnych, gdy nikogo w nich nie ma lub gdy pacjenci śpią. Kradnie wszystko, co jest pod ręką. Jej ofiarą padła ostatnio aktorka Katarzyna Skrzynecka, która była w Szpitalu im. W. Orłowskiego po urodzeniu córeczki. Kiedy poszła do dziecka, złodziejka ukradła jej laptopa.

To tylko jeden z wielu przypadków. Do licznych kradzieży doszło w m.in. w Szpitalu Bielańskim i Praskim. Jak mówią dyrektorzy placówek, nie ma jednak skutecznego sposobu, by ustrzec się przed złodziejami. - Ludzie wchodzą i wychodzą. Mamy pozamykane pomieszczenia pracownicze, podobnie jak wejścia na szpitalne oddziały. Mimo tego niedawno zdarzyły się kradzieże - przyznaje Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektorka Szpitala Bielańskiego. Opowiada, że jeden ze złodziei został złapany przez ochronę i zaraz wypuszczony, bo wartość rzeczy, które ukradł, nie przekroczyła 250 zł, więc było to tylko wykroczenie.

Dyrektor Szpitala im. W. Orłowskiego Jan Czeczot przyznaje, że trudno wskazać dogodniejsze miejsce do drobnych kradzieży niż szpitale. - Placówki medyczne przez wiele osób traktowane są jak dworce, do których się wchodzi, nie zdejmuje płaszcza i idzie na salę chorych. Nie ma możliwości kontroli, np. legitymowania wchodzących, jak to jest w urzędach. To stwarza możliwości do kradzieży – mówił dyr. Czeczot.

Zdaniem doktora Ryszarda Feldmana, tego zjawiska nie da się niestety wyeliminować. - Na tzw. oko trudno powiedzieć, kto wchodzi do szpitala i na oddziały – uważa dyr. Feldman. W Szpitalu Praskim również zdarzają się kradzieże, ale zdaniem dyrektora ds. medycznych Ryszarda Feldmana nie jest ich więcej niż w innych lecznicach. – Tego zjawiska nie da się wyeliminować, mimo że mamy wewnętrzną ochronę. Na tzw. oko trudno powiedzieć, kto wchodzi do szpitala i na oddziały – uważa dyr. Feldman. Pacjenci praskiej placówki do dyspozycji mają sejfy, w których mogą przechować pieniądze czy sprzęt.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (48)