Coraz więcej fikcyjnych kradzieży aut
Co zrobić, gdy nie można sprzedać samochodu? Ubezpieczyć i ukraść. A w jaki sposób znaleźć pieniądze na remont auta? Sfingować wypadek. Tak - według "Dziennika Polskiego" - coraz częściej postępują właściciele samochodów.
09.06.2006 | aktual.: 09.06.2006 07:38
Fikcyjne kradzieże aut stanowią co najmniej 25% wszystkich zgłoszeń - twierdzi policja. W ten sposób rozpływają się zarówno ponad 20-letnie wraki, jak i nowe luksusowe limuzyny. Jedne i drugie są zwykle rozbierane na części.
W ciągu pięciu miesięcy tego roku w Małopolsce zginęło 1051 samochodów - podaje gazeta. W Krakowie dziennie ginie od 3 do 6 samochodów. Najwięcej "maluchów", polonezów, volkswagenów i opli. Bardzo często znikają też sprowadzone z zachodu auta będące jeszcze na celnych tablicach.
Auta giną głównie z powodu słabych zabezpieczeń. Mają zazwyczaj jedynie standartowe, fabrycznie zamontowane alarmy.
Coraz rzadziej złodzieje próbują sprzedawać całe kradzione samochody, bo coraz trudniej je zalegalizować. Jeśli już tak się dzieje, to najczęściej są one legalnie wywożone za wschodnią granicę i dopiero po powrocie właściciel zgłasza kradzież auta - mówi zastępca komendanta miejskiego policji w Krakowie Leszek Górak.
Rozmówca gazety dodaje, że około 80 proc. skradzionych aut jest rozbieranych na części. To rewelacyjny interes dla paserów, bo samochód, który w taki sposób trafia na giełdę jest w zasadzie nie do zidentyfikowania - przyznaje.
Prawie jedna czwarta wszystkich zgłoszeń, docierających ostatnio do krakowskiej policji, dotyczy kradzieży aut o wartości do tysiąca złotych. Giną nawet pojazdy, wyceniane przez właścicieli na 200-300 zł. Policja nie ma wątpliwości, że większość z tego typu kradzieży jest fingowana. Dlaczego? Aby wyrejestrować w wydziale komunikacji stary samochód trzeba przedstawić zaświadczenie o jego złomowaniu albo kradzieży. Za złomowanie trzeba zapłacić 400 zł, taniej więc wychodzi sfingowanie kradzieży - czytamy w "Dzienniku Polskim". (PAP)