Coraz droższa współczesność
Coraz drożsi i coraz popularniejsi mistrzowie
nowoczesności, coraz mniej atrakcji w klasyce - tak najkrócej
można scharakteryzować ubiegłoroczne aukcje. W kategorii sztuki
tradycyjnej nie padł żaden rekord cenowy - pisze "Rzeczpospolita".
05.01.2005 | aktual.: 05.01.2005 06:26
Największą sensacją była kolekcja Art B, która na licytacji w Agrze rozeszła się jak świeże bułki. Ale uwaga! Imponująco wypadła dopiero suma uzyskana z całości (ponad 2,2 mln zł), a sprzedaż poszczególnych obrazów nie przyprawiała o zawrót głowy. Natomiast umocniła się pozycja wielkich współczesnych z Andrzejem Wróblewskim, Jerzym Nowosielskim i Tadeuszem Brzozowskim na czele - pierwszy z wymienionych zbliżył się do 500 tys., dwaj pozostali utrzymują się powyżej 100 tys. - informuje "Rzeczpospolita".
Ten proces przebiega powoli, ale nieprzerwanie; wyrównuje się przepaść cenowa dzieląca sztukę dawną i współczesną. Jeszcze trzy lata temu olbrzymim osiągnięciem wydawało się wylicytowanie do ponad 100 tys. zł kompozycji Marii Jaremy i Tadeusza Kantora, podczas gdy tacy mistrzowie jak Siemiradzki, Malczewski, Zak, Czachórski bez wysiłku pokonywali 1 mln. zł. Ale to był łabędzi śpiew klasyki, bo od 2001 roku nie padł w tej kategorii żaden rekord - dodaje "Rzeczpospolita".
Największą sensacją był "Chłopiec niosący snop" Aleksandra Gierymskiego, dwukrotnie pojawiający się w ofercie Sztuki, za drugim razem z ceną wywoławczą 850 tys. Został jednak wycofany z aukcji, bo Ministerstwo Kultury postanowiło kupić go dla wrocławskiego Muzeum Narodowego za 1 mln 60 tys.(połowę wyłożyło ministerstwo, resztę - PZU)
. To jednak była transakcja kuluarowa.
Współczesność idzie w górę - uważa Marek Lengiewicz. Najbardziej poszukiwane są obiekty z lat 50. i 60., bo jest ich jak na lekarstwo. Są ściągane z zagranicy, jako że artyści sprzedawali je kiedyś chętnie za dewizy, które tam niewielkie - u nas równały się fortunie - donosi "Rzeczpospolita". (PAP)