Condoleezza Rice po wizycie w Bejrucie przybyła do Tel Awiwu
Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice przybyła do Tel Awiwu w ramach bliskowschodniej podróży mającej na celu rozładowanie regionalnego kryzysu, zapoczątkowanego pojmaniem dwóch izraelskich żołnierzy przez bojowników Hezbollahu i izraelską kontrakcją zbrojną.
24.07.2006 | aktual.: 24.07.2006 20:59
Rice spotka się jeszcze w poniedziałek z izraelską minister spraw zagranicznych Cipi Liwni, a we wtorek z premierem Ehudem Olmertem. Następnie uda się do Autonomii Palestyńskiej, gdzie będzie rozmawiać z przywódcą Palestyńczyków Mahmudem Abbasem.
Źródła libańskie podały, że Rice nalegała w Bejrucie, by - zanim dojdzie do zawieszenia broni - Hezbollah wycofał się z granicy libańsko-izraelskiej i uwolnił dwóch izraelskich żołnierzy. Od ich porwania 12 lipca rozpoczął się obecny kryzys.
Biuro premiera Libanu Fuada Siniory poinformowało, że atmosfera rozmów szefa rządu z Condoleezzą Rice była napięta. Siniora powiedział pani Rice, że ataki bombowe sił izraelskich na Liban "cofnęły jego kraj o 50 lat". Zażądał "szybkiego zawieszenia broni".
Przewodniczący libańskiego parlamentu i jednocześnie - jak pisze Reuter - negocjator z ramienia Hezbollahu Nabih Berri w rozmowie z amerykańską sekretarz stanu odrzucił przywieziony przez nią pakiet propozycji. Propozycje te przewidują zawieszenie broni równoczesne z rozmieszczeniem w południowym Libanie armii libańskiej i sił międzynarodowych oraz wycofanie uzbrojenia Hezbollahu ze strefy buforowej, rozciągającej się w odległości 30 km od granicy izraelskiej.
Berri zaproponował w zamian dwuetapowy plan. Najpierw miałoby dojść do zawieszenia broni i rozmów w sprawie wymiany jeńców. Potem nastąpiłby międzylibański dialog, w trakcie którego wypracowano by rozwiązanie dla południowego Libanu.
Biały Dom podał, że Rice ogłosi w poniedziałek w Tel Awiwie przyznanie Libanowi pomocy humanitarnej w wysokości 30 mln dolarów.