Co zrobić ze starością
Naznaczeni przez zmarszczki, siwe włosy. Przez to zepchnięci na margines, niepotrzebni. W Europie jak nigdy dotąd przybywa ludzi starych. Nikt nie wie, jak poradzić sobie z nową sytuacją.
30.11.2007 | aktual.: 30.11.2007 11:22
W Polsce w 2000 roku było 357 tys. osób po 85. roku życia, w 2020 będzie ich 663 tys., a w 2040 r. – 1220 tys. Kto utrzyma taką rzeszę emerytów? Wciąż rodzi się za mało dzieci, zaś dzisiejsi 20-, 30-latkowie coraz częściej żyją w pojedynkę. – Co się stanie, kiedy wejdą w wiek emerytalny? – pyta dr Jarosław Derejczyk, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Geriatrycznego im. Jana Pawła II w Katowicach, członek zespołu ds. geriatrii, działającego od niespełna roku przy ministerstwie zdrowia. – Zabraknie rodzin, które będą się nimi opiekować, a system opieki zdrowotnej nie będzie w stanie się nimi zająć.
Już dziś ukrywa się koszty starzenia się społeczeństwa. Nasi politycy mają przeciętnie po 50, 60 lat. W czasie ich młodości nie było tak dużej liczby ludzi starych, więc nie potrafią dostrzec realnego problemu. Medycyna w ciągu ostatniego stulecia wydłużyła życie o 25 lat. Ale nawet w krajach rozwiniętych brak pomysłu, jak zagospodarować ten ostatni okres życia. W kulturze nastawionej na młodość i piękno ludzkiego ciała stary człowiek narażony jest na odtrącenie i pozostawienie samemu sobie.
„Jeżeli życie ludzkie na każdym etapie zasługuje na najwyższy szacunek, to pod wieloma względami jeszcze bardziej, gdy jest naznaczone starością i chorobą” – przypomniał Benedykt XVI podczas zakończonej niedawno w Watykanie XXII Międzynarodowej Konferencji „Duszpasterstwo chorych w podeszłym wieku”. Jednak w praktyce niewielu o tym pamięta.
NFZ nie zwraca…
Trudno mówić o jakości życia osób w podeszłym wieku, kiedy nawet ich korzystanie z opieki zdrowotnej napotyka olbrzymie trudności. Podam osobisty przykład. Mój 81-letni ojciec bardzo źle się poczuł. Karetka błyskawicznie przewiozła go na izbę przyjęć jednego ze szpitali. Ale już tam musieliśmy czekać na lekarza ponad dwie godziny. Kiedy wreszcie się zjawił, wyjaśnił: – Choremu nic się nie dzieje, jest po prostu stary. A tu się czeka i 24 godziny, trzeba mieć siłę, żeby przeżyć. W tym przypadku magiczna liczba 81 lat spowodowała brak zainteresowania pacjentem.
Z takimi reakcjami służby zdrowia w szpitalach nienastawionych na leczenie chorób wieku starczego w naszym kraju dziennie spotyka się około tysiąca osób. Brak bowiem kompleksowej, zorganizowanej opieki medycznej nad starszymi. Wybiórczo zajmują się nimi oddziały internistyczne, ortopedyczne, neurologiczne. W 38-milionowej Polsce pracuje tylko 119 lekarzy geriatrów, a na chorych czeka zaledwie 525 łóżek geriatrycznych. We wszystkich programach zdrowotnych na pierwszym miejscu wymienia się właśnie „łóżko geriatryczne”, będące synonimem zapotrzebowania na opiekę nad chorymi po 65. roku życia. – Ludzie w średnim wieku przychodzą do lekarza z jedną chorobą – opowiada dr Derejczyk – ale coraz większa jest grupa osób między 70. a 90. rokiem życia, które zgłaszają się z całym zespołem chorób. Cierpią nie tylko na serce, nerki, ale i na cukrzycę czy nadciśnienie. Podejście geriatryczne powinno być kompleksowe, ale NFZ nie chce rozliczać kilku jednostek chorobowych, tylko jedną. W ogóle nie zwraca na przykład kosztów
leczenia odleżyn, które miesięcznie wynoszą około 5 tys. zł. – Nie ma takiego punktu, prosimy rodziny chorego, żeby kupowały materiały opatrunkowe – wyjaśnia doktor. Brak pieniędzy na rehabilitację, która przywraca starszym sprawność psychiczną i ruchową.
Szkolić lekarzy
– Co dziesięć lat jesteśmy inni – opowiada dr Derejczyk. – Między 60. a 70. rokiem życia, kiedy przechodzimy na emeryturę, zaczynamy cieszyć się wolnością, ale trwa to tylko kilka lat. Schody zaczynają się w wieku około 75 lat, kiedy pojawiają się problemy z samodzielnym funkcjonowaniem i trzeba korzystać z pomocy innych. Doktor przyznaje, że dlatego wybrał geriatrię, bo zależy mu, żeby jego pacjenci żyli nawet powyżej setki, i to w jak najlepszej formie. Żeby ją zapewnić, konieczne są programy opieki zdrowotnej nad starzejącymi się. Lekarze powinni pomagać im w życiu w miarę komfortowym także wtedy, gdy sytuacja nie jest krytyczna.
– Dobrze by było, gdyby przynajmniej raz do roku każdy 80-latek poddał się badaniom – mówi dr Derejczyk. – Nie powinien czekać z pójściem do lekarza do momentu, kiedy złamie mu się szyjka kości udowej albo ktoś znajdzie go osamotnionego i wycieńczonego w domu, bo nie daje sobie rady z funkcjonowaniem z powodu zaburzeń pamięci. W naszym kraju (i nie tylko) brak standardów postępowania ze starszymi. A przydałoby się obowiązkowe szkolenie z geriatrii każdego medyka przed dyplomem. Taki przymus mają amerykańscy studenci medycyny. A także edukacja lekarzy pierwszego kontaktu oraz przygotowanie spełniających normy zakładów opieki długoterminowej.
U rodziny najlepiej
Opieka nad starszymi niezależnie od tego, czy to Singapur, czy Australia, jest publiczna. Bo geriatria zajmuje się najczęściej nie tylko bardzo chorym, ale i bardzo biednym pacjentem. (Często patologiczne, zubożałe rodziny utrzymują się z rent emerytów). To dziedzina niedochodowa, niemająca szans na pieniądze prywatnych inwestorów. Najlepszą opiekę nad starszymi sprawują ich rodziny. Zwłaszcza w regionach takich jak Śląsk, gdzie przetrwał etos człowieka starszego – szanowanego mędrca i nauczyciela życia. Ale różnie bywało z traktowaniem seniorów w odmiennych kulturach. U Indian amerykańskich starcy byli co jakiś czas poddawani próbie sprawności, np. była to wspinaczka na wysokie drzewo. Jeśli jej nie podołali – wędrowne plemię zostawiało ich na śmierć.
– Dawniej u nas normą były rodziny wielopokoleniowe, w których starszego traktowano z należną mu godnością – mówi krajowy duszpasterz hospicjów ks. Piotr Krakowiak, uczestnik konferencji w Watykanie. Dziś o starości się nie mówi.
– Upomina się o nią rynek – zauważa dr Derejczyk. – Producenci sprzętu rehabilitacyjnego, aparatów słuchowych, szkieł kontaktowych, biura podróży oferujące tzw. turystykę sakralną. Ale na to trzeba pieniędzy. A gdzie znajdą je liczni emeryci za 20, 30 lat, którzy będą otrzymywać grosze z portfela „zarabiających na nich” młodych? Już dziś, według dr. Derejczyka, kończący 40 lat powinni płacić ubezpieczenie pielęgnacyjne na swoje utrzymanie na starość.
Nie odtrącać
– Instynktownie mamy przyzwolenie na zajmowanie się robiącym kupki w pieluchy noworodkiem, natomiast boimy się starego ciała, zależności osób, które z nami gorzej nawiązują kontakt, bo mają już swój wiek – mówi dr Derejczyk. W rodzinach mało mówi się o fazowości ludzkiego życia. I dlatego młodym tak trudno zaakceptować starość. Trzeba edukować ich już od przedszkola, aż po wiek dojrzały. Ksiądz Krakowiak prowadzi kampanię „Hospicjum to też życie”, uświadamiającą, że w chorobie terminalnej można godnie i radośnie żyć, odkrywając nowy sens życia. – Takich rekolekcji udzielił nam podczas choroby Jan Paweł II – przypomina. – Na watykańskiej konferencji mówiliśmy, że powinien z nich skorzystać cały świat. Prof. Marian Zembala – kardiochirurg, coraz częściej przeprowadza skomplikowane operacje serca u ludzi koło osiemdziesiątki. I obserwuje, że sami starsi pomagają sobie wzajemnie, odwiedzają się, spędzają wspólnie czas. Nie tylko w kołach gospodyń wiejskich, na zajęciach coraz popularniejszych Uniwersytetów
Trzeciego Wieku, ale z własnej inicjatywy. To wyzwala ich z poczucia zbędności i opuszczenia. Tę niedocenianą pomoc udzielaną sobie wzajemnie przez seniorów chwali ks. Krakowiak, który zorganizował akcję „+50” , angażującą do różnych działań ludzi po pięćdziesiątce. – To nasz najlepszy, bo najwierniejszy wolontariat hospicyjny – podkreśla. – Przychodzą do nas emerytowane lekarki, które wreszcie mogą być z pacjentem tak długo, jak chcą. Wszystkie panie z kółka różańcowego prasują pościel i piżamy chorych w gdańskim hospicjum. Ważne jest też nagłaśnianie wszelkich form działań na rzecz starych i chorych. (Na Zachodzie media unikają tych trudnych tematów). Ksiądz Krakowiak ma na koncie 1000 działań medialnych, promujących te inicjatywy. Trzeba o nich mówić, bo przecież starość to nie choroba, ale naturalny etap życia.
Barbara Gruszka-Zych