Co zrobi PiS w sprawie protestów? "Kaczyński będzie musiał wybrać jakiś kompromis”
Coraz więcej głosów pojawia się wśród polityków PiS, że rządzący będą musieli poszukać jakiegoś kompromisu ws. wyroku Trybunału Konstytucyjnego odnośnie aborcji. – Protesty w całej Polsce okazały się być bombą atomową – mówią nam nasi rozmówcy. Zaskoczenia postawą kierownictwa PiS nie kryją współpracownicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był za utrzymaniem aborcyjnego kompromisu.
W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z konstytucją. Wniosek o rozstrzygnięcie w tej sprawie złożyli posłowie PiS. Jednak nie wszyscy politycy tego ugrupowania są zwolennikami naruszenia zawartego 27 lat temu kompromisu aborcyjnego.
Przypomnijmy, w 2006 roku grupa posłów PiS, LPR, Samoobrony i PSL, złożyła projekt nowelizacji art. 38 Konstytucji dodającej do zdania "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia” wyrazów "od momentu poczęcia”. Projekt ten wywołał szeroką dyskusję, w której udział wzięli ówczesny prezydent, tragicznie zmarły Lech Kaczyński i jego małżonka.
- Wysoko sobie cenię koalicję, która jest w stanie zmieniać Polskę, natomiast jeżeli chodzi o sprawy związane z aborcją, to uważam, że osiągnięty 15 czy 14 lat temu kompromis jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam - nie wolno naruszać - stwierdził w marcu 2007 roku Lech Kaczyński.
Dzisiaj jego bliscy współpracownicy w rozmowie z nami, uważają, że czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie mógł się pojawić się przypadkowo. Rozmówcy poprosili nas o anonimowość.
- Wygląda to na konflikt w kierownictwie Zjednoczonej Prawicy. I naciski ze strony Solidarnej Polski, która coraz bardziej się radykalizuje. Jarosław Kaczyński nie chciał im oddawać ideologicznej przewagi, ale nie do końca przewidział społeczne skutki wyroku - mówi nam nasz rozmówca z grona zaufanych osób z otoczenia byłego prezydenta.
- Znam prezesa PiS od lat i na pewno to nie jest polityk, który by opowiadał się za wsadzaniem kobiet za aborcje do więzień. Kaczyński dobrze wie, że nie wygra wyborów bez kobiet i młodych ludzi, bez nowego pokolenia. Zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo groźny dla PiS był Czarny Protest kobiet – dodaje nasz rozmówca.
Drugi, były prezydencki minister zwraca uwagę na podobny problem.
- Młode pokolenie, które obecnie protestuje, jest radykalniejsze w wyrażaniu poglądów. Ale i bardziej zdeterminowane w tym, by decyzja o ewentualnej aborcji należała tyko i wyłącznie do nich osobiście, nie do polityków. Te osoby nie przenoszą swoich kanonów moralnych do prawa. Dzisiaj ta grupa staje się największym wrogiem partii rządzącej - mówi nasz informator.
Jego zdaniem, PiS ma obecnie ogromny demograficzny problem. - Siłą rzeczy starsi wyborcy odchodzą bezpowrotnie, a młodszych roczników uprawnionych do głosowania przybywa rok w rok. Jeśli PiS chciał pozyskiwać młody elektorat, to obecną wrzawą wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego, strzelił sobie w stopę - twierdzi były urzędnik Kancelarii Prezydenta.
- W trakcie prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, sytuacja była inna. Byliśmy po wojnie z Romanem Giertychem i jego LPR oraz lewicą, którzy kosztem PiS chcieli zapoczątkować debatę wokół aborcji. Giertych chciał zaostrzenia przepisów i wprowadzenia do Konstytucji radykalnych przepisów o ochronie życia, a lewica domagała się ich liberalizacji. Kompromis był wtedy najlepszym rozwiązaniem - mówi były współpracownik prezydenta Polski.
- Również śp. Lech Kaczyński stał na stanowisku, że kobiet nie można zmuszać do heroizmu. Nie było również takiego finansowania socjalnego jak obecnie rząd zapewnia rodzinom. Wtedy takiej pomocy ze strony państwa nie było. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, taka była rzeczywistość. Nie mogliśmy będąc u rządów skazywać na całkowitą biedę kobiety. Aspekt społeczny wówczas miał ogromne znaczenie - dodaje nasz rozmówca.
Byli współpracownicy prezydenta Polski uważają, że PiS - ze względu na społeczne nastroje, falę protestów w całym kraju - będzie musiał "wygasić" debatę nad wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego.
- Na razie mamy jedynie wyrok. A ile mamy niewykonanych wyroków Trybunału? Setki… Wyrok do niczego parlamentarzystów nie obliguje. Jeśli się pojawi projekt w Sejmie, PiS może schować głęboko do zamrażarki. Nie wyobrażam sobie, że w czasach pandemii prezes Jarosław Kaczyński poświęci wszystkie siły na zaostrzenie prawa antyaborcyjnego - uważa nasz rozmówca.
W poniedziałek w rozmowie z Polskim Radiem Krzysztof Sobolewski, szef komitetu wykonawczego PiS mówił, że wyrok TK nie oznacza, że w Polsce zacznie obowiązywać całkowity zakaz aborcji. – Nadal obowiązuje przesłanka zagrożenia życia i zdrowia kobiety oraz ciąży powstałej w wyniku gwałtu. Nikt też nie zakazał robienia badań prenatalnych – mówił.
– Polska konstytucja, a część polityków powołuje się na nią bardzo chętnie, chroni życie od poczęcia. I to orzekł TK. Nic innego nie mógł orzec. Trzeba by wrócić do rozmów o zmianie Konstytucji - powiedział Sobolewski.