Co wynika z sobotnich manifestacji?
W ostatnią sobotę na ulicach Warszawy odbyły się demonstracje i wiece. Był "Błękitny Marsz", był "Marsz Białej Róży", odbył się również wiec poparcia dla rządu. Tylko co z tego wszystkiego dla nas wynika? No właśnie...
09.10.2006 11:43
Nie trzeba być wybitnym specjalistą żeby stwierdzić, że w naszym kraju nie dzieje się dobrze. Każdy nawołuje to do zgody narodowej, to do koniecznych zmian, każdy ma świetny plan naprawy III, tudzież wprowadzenia IV Rzeczpospolitej. A gdzie w tych wszystkich planach jesteśmy my – zwykli obywatele? Odnoszę bowiem wrażenie, że te wiece i manifestacje wcale nie były dla nas. One były głównie potrzebne politykom, by po raz kolejny mogli później szafować frazesami, że mają poparcie społeczeństwa czy też, że ludzie im ufają.
Każdy tylko mówi, obiecuje, straszy, nawołuje do tego i owego. Warto natomiast przyjrzeć się "osiągnięciom" polityków z ostatniego roku. Zacznijmy od obozu rządzącego – całkowite zepsucie naszej polityki zagranicznej, powierzenie wojskowych służb specjalnych osobie, która wszędzie widzi spiski i nikomu nie ufa, no może jeszcze upartyjnianie państwa do granic możliwości. Ale gdyby z kolei przyjrzeć się bliżej opozycji, to najwartościowszym działaniem, które uczyniła (uczyni?) w ciągu ostatniego roku będzie złożenie na najbliższym posiedzeniu Sejmu wniosku o jego samorozwiązanie. Więcej "osiągnięć" nie pamiętam i za wszystkie, z wyjątkiem ostatniego, serdecznie żałuję.
Na sobotnich manifestacjach każdy głosił, że Polska jest tam gdzie on właśnie stoi. I każdy się po części pomylił – Polski nie ma tam, gdzie się głosi, że reszta społeczeństwa to ZOMO, nie ma jej też tam, gdzie się wykrzykuje – pedały do gazu. Nie ma jej również tam, gdzie się Polaków dzieli na normalnych i moherową koalicję. Polska jest właśnie wszędzie tam, gdzie politycy myślą, że jej nie ma – Polakami są i krezusi finansowi, i menadżerowie wielkich firm, i homoseksualiści, jak i osoby głęboko religijne, żyjące czasami w swoim własnym świecie. Każdy, kto chce dzielić naszą Ojczyznę i mieć na nią monopol nie zasługuje na to, żeby być Polakiem.
Ale czy to wszystko kogoś obchodzi? Przecież ja i tak jestem częścią układu, a jak nie układu to ciemnogrodu, a jak nie układu i nie ciemnogrodu, to na pewno jestem pederastą. Tylko tyle i... aż tyle.
Przemysław Pulanecki