Co tydzień rejestrują pięć zaginięć za granicą. Polacy trafiają w miejsca jak z koszmaru
Marta ze Zgorzelca potrzebowała pieniędzy. Jak większość młodych ludzi, chciała dorobić. Dała ponieść się modzie na pracę tymczasową poza granicami Polski. Miało być prosto i przede wszystkim opłacalnie. Wybrała Niemcy. Oferta była niezwykle kusząca. Sprzątanie domów za cztery tysiące złotych za tydzień pracy. Marta uwierzyła. Gdy dojechała na miejsce, zamiast do lokalu, w którym miała pracować, trafiła do domu publicznego. Została zgwałcona. Udało jej się uciec, ale trauma pozostanie do końca życia.
01.07.2016 | aktual.: 01.07.2016 15:33
Więcej szczęścia miała grupa znajomych, która podczas wakacji również wybrała się do Niemiec. Praca w polu, zrywanie ogórków przez osiem godzin dziennie. Tamtego lata plony były duże, dlatego szef kazał harować nawet po kilkanaście godzin. Mimo to, młodzi ludzie się cieszyli - robota ciężka, ale przecież im więcej pracują, tym więcej zarobią. Przyszedł dzień rozliczenia i powrotu do Polski. Pracodawca wypłacił im pensję równoważną ośmiogodzinnemu trybowi pracy. Gdy zaczęli się sprzeciwiać i domagać pieniędzy za pozostałe przepracowane godziny, powiedział: „przecież nie podpisywaliśmy umowy”. Pieniędzy nie dostali. Takie przykłady można mnożyć w nieskończoność.
Pięć na tydzień
W 2006 roku opinia publiczna dowiedziała się o istnieniu i skali zagrożenia zagranicznymi obozami pracy. Około 100 Polaków było wówczas przetrzymywanych we Włoszech. Żyli w potwornych warunkach. Pracowali albo za głodowe stawki, albo za darmo. Byli bici i poniżani. Sprawa wyszła na jaw, ale proces przeciwko firmie ciągnął się latami.
Co roku, w okresie wakacyjnym, Polacy wyjeżdżają za granicę, by dorobić. Na plantacjach, w knajpach, sprzątając domy i hotele. Co roku też część z nich trafia do obozów pracy. Oszuści, którzy obiecywali dobrą pensję i godne warunki życia, zabierają paszporty, zastraszają i przymuszają do pracy za darmo, nierzadko używając przemocy fizycznej. Jak informuje Fundacja ITAKA, każdego tygodnia rejestrują około pięciu zgłoszeń dotyczących zaginięć za granicą.
- Społeczeństwo gotowe jest obwiniać ofiary za to, co ich spotkało. Najpierw za to, że są naiwni, później, że nie zadali sobie trudu, by poszukać informacji o pracodawcy. Na koniec za to, że stali się ofiarami handlu ludźmi. A przecież to, że uwierzyli w prawdziwość oferty pracy, którą przyjęli, nie jest ich winą – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Joanna Garnier z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. Dodaje, że do prac przymusowych często rekrutowani są ludzie nieporadni, którzy mają niewielką wiedzę o świecie i nie będą sprawiać pracodawcy większych problemów, zadając niewygodne pytania.
Szukać pracy sezonowej można na kilka sposobów. Na własną rękę, przez agencje pracy, przez urząd pracy lub za pośrednictwem poczty pantoflowej. W zależności od tego, który z nich wybierzemy, ryzyko jest większe lub mniejsze. - Najlepsza jest tak zwana poczta pantoflowa. Korzystamy wówczas z agencji sprawdzonych przez znajomych lub z polecenia. Warto także prześledzić na forach internetowych opinie dotyczące konkretnej firmy – mówi Wirtualnej Polsce mec. Katarzyna Mrozowska, ekspert od prawa pracy. Zaznacza, że należy szczególnie uważać na oferty, które na pierwszy rzut oka są bardzo atrakcyjne - przy niskim nakładzie pracy gwarantują wysokie wynagrodzenie.
Fałszywe agencje
Wielu Polaków decyduje się na znalezienie pracy sezonowej za granicą za pośrednictwem agencji pracy. Taki wybór nie gwarantuje jednak stuprocentowego bezpieczeństwa. Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała pośredników odpowiedzialnych za zatrudnianie Polaków poza granicami kraju. Z raportu przesłanego Wirtualnej Polsce wynika, że inspektorzy pracy w 2015 roku przeprowadzili 479 kontroli z zakresu przestrzegania przepisów ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, ze szczególnym uwzględnieniem kierowania osób do pracy za granicą u pracodawców zagranicznych. Nieprawidłowości wykazano podczas 60 proc. kontroli.
Wśród sprawdzanych podmiotów, 122 z nich zajmowało się pośrednictwem w zatrudnianiu Polaków poza granicami krajów. W 70 przypadkach PIP doszukała się nieprawidłowości. Podczas kontroli, ujawniono także 21 niezarejestrowanych, a więc nielegalnych agencji zajmujących się pośrednictwem pracy. 10 z nich kierowało Polaków do pracodawców zagranicznych. „W 48 agencjach stwierdzono nieprawidłowości w zakresie zawierania przez agencje zatrudnienia pisemnych umów z osobami kierowanymi do pracy za granicą u pracodawców zagranicznych. Wymaganych umów nie otrzymało 520 osób kierowanych do pracy za granicą, tj. 44% objętych kontrolą, a 22% umów - w ocenie inspektorów pracy – sporządzono nieprawidłowo” – czytamy w raporcie przesłanym przez Państwową Inspekcję Pracy.
W 15 agencjach, osobom kierowanym do pracy za granicą albo pracy tymczasowej, nie przekazano pisemnej informacji o kosztach, opłatach i innych należnościach związanych z kierowaniem do pracy oraz podjęciem i wykonywaniem pracy za granicą. „Informacji takich nie przekazano 62 osobom (9% objętych badaniem; w 2014 r. – 6%), a w 25 przypadkach inspektorzy pracy uznali je za nierzetelne (4%)” – czytamy dalej w raporcie.
- Korzystając z agencji pracy tymczasowej przede wszystkim powinniśmy ją sprawdzić. Funkcjonuje specjalny Krajowy Rejestr Agencji Zatrudnienia. Jest ogólnodostępny. Ten podmiot, który został zarejestrowany, musi posiadać certyfikat marszałka województwa. Wówczas możemy być pewni, że taka agencja jest wiarygodna – zaznacza mec. Katarzyna Mrozowska. - Jeżeli trafimy na agencję, która chce od nas jakiekolwiek opłaty za znalezienie pracy, w takim wypadku powinniśmy wykazać się czujnością. Nie mają one bowiem prawa pobierać jakichkolwiek opłat od pracownika – dodaje.
Im więcej informacji, tym lepiej
- Głównym grzechem Polaków jest to, że nie szukają informacji. Zakładają, że niebezpieczeństwo w postaci obozów pracy ich nie spotka, że nic im się nie stanie – mówi Wirtualnej Polsce Joanna Garnier z Fundacji La Strada. Polacy chcący wyjechać do pracy tymczasowej poza granice kraju, często szukają informacji u rodziny, która w latach 80. wyjeżdżała na tak zwane saksy. Ich wiedza w tym względzie zwykle mocno różni się od współczesnej rzeczywistości prac tymczasowych. - Powinniśmy zbierać wiadomości u sprawdzonych źródeł. Zadzwonić do nas, przejrzeć strony internetowe abmasad, poszukać poradników dla wyjeżdżających do pracy za granicę. To przygotowanie jest niezwykle istotne – dodaje Garnier z Fundacji La Strada.
Niezależnie od tego, gdzie szukamy pracy, powinniśmy domagać się umowy na piśmie. - Podpisując ją, należy sprawdzić dokładne warunki, na które się zgadzamy: wysokość wynagrodzenia, sposób jego obliczania i termin wypłaty, czas pracy, warunki zatrudnienia i zakwaterowania, koszty, które musi pokryć pracownik i te, które pokrywa pracodawca – wylicza Katarzyna Mrozowska. - Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości dotyczące skonstruowanej umowy, dopytajmy. Jeśli agencja w ogóle nie chce z nami podpisać takiego dokumentu, najlepiej z takiej oferty zrezygnować – dodaje. Należy pamiętać także, by wszelkie umowy z agencją pracy podpisywać w siedzibie firmy pośredniczącej w zatrudnieniu. Jeśli pracę chcemy podjąć bezpośrednio u pracodawcy, także go sprawdźmy. – Przede wszystkim dane i siedzibę firmy. Jeśli jest to spółka - nr KRS. Jeśli jest to przedsiębiorca prywatny, sprawdźmy go w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej, która jest dostępna on-line – radzi mec. Katarzyna Mrozowska.
Hasło – klucz
Oszuści prowadzący tak zwane obozy pracy, gdy przyciągną ofiarę, zabezpieczają się na wszelkie sposoby. Zabierają dokumenty, telefony komórkowe, zastraszają. Gdy przyjdzie czas, każą ofierze zadzwonić do rodziny i poinformować ich, że wszystko jest w porządku. Wówczas warto mieć hasło – klucz. – W tak skrajnej sytuacji nie możemy przecież powiedzieć wprost, że coś jest nie tak i grozi nam niebezpieczeństwo. Warto wówczas porozumiewać się kodem, który został ustalony przed wyjazdem. Niech to będzie jedno, neutralne zdanie, które zasygnalizuje, że potrzebna jest pomoc – mówi Wirtualnej Polsce mec. Katarzyna Mrozowska.
Zadbajmy także o to, by wykupić dodatkowe ubezpieczenie, które poza granicą Polski zapewni nam pomoc medyczną. Pamiętajmy także o tym, by mieć przy sobie numer alarmowy i kontakt do ambasady Polski w danym kraju. - Im lepiej jesteśmy przygotowani, im więcej mamy informacji, tym jesteśmy bardziej bezpieczni. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości – dodaje Joanna Garnier.